Weekendowe zakupy „na mieście” się przedłużyły? Mama (lub tata) chce sobie zrobić wolne od gotowania? Brak pomysłu na obiad? A może z okazji urodzin lub z okazji braku okazji? Dlaczego nie wybrać się nawet z małym dzieckiem do restauracji? Niestety, często łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać.
7. Brak możliwości przebrania dziecka – nie żądam tu niewiadomo czego, np. pokoiku dla matki z dzieckiem, gdzie mogłaby maluszka spokojnie nakarmić czy przebrać. Chciałbym, aby w każdej restauracji była choćby składana półka, przymocowana do ściany, na której to można przebrać maleństwo. Można też przecież na zapleczu mieć stojący przewijak – wiele miejsca nie zajmuje, a gdy użyczy się go mamie w potrzebie, na pewno zyska się wiele punktów.
To tylko 7 punktów, które mnie najbardziej drażnią w restauracjach. Pewnie tych „grzechów” można znaleźć jeszcze więcej. Są też restauracje (i na pewno tych też jest nie mało), które są otwarte na potrzeby klientów z małymi dziećmi.
Jakie są Wasze doświadczenia z obiadów „na mieście” z małymi dziećmi? Czy te wymienione „grzechy” to rzeczywiście „grzechy”? A może tylko mi to przeszkadza? Znacie restauracje przyjazne rodzicom z maluchami?