kobieta na swoimKategorie: Praca i kariera, Rozwój, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 125906 |
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 28-10-2012 21:20
Jestem tak dumna ze swojego dziecka, że chyba pęknę. Zawsze ją podziwiam i jak każda matka wpatrzona w nią jestem, jak w obrazek. Ale dzisiaj myślę sobie, że mam duże szczęście, bo urodziłam taką cudną dziewczynkę. Mała miała występ ze szkołą i tak zaśpiewała, że ludzie bili jej brawa przez kilka minut. Pieśń była o przemijaniu, zaśpiewana sopranem, czysto, wzruszajaco. Oczywiście poryczłam się. Taka jestem krucha ostatnio, że się w głowie nie mieści. Z byle powodu oczy robią się mokre. Tylko żeby mi tak nie zostało, bo okrzykną mnie największą Ryksą świata. Czy inne matki wzruszają się swoją pociechą równie szybko, jak ja? Czy jestem wyjątkiem? Ciągle wydaje mi się, że przed chwilą zupełnie ją rodziłam i oswajałam się z nową rolą - matki, a tu już dziecię duże, szkolne. Jeszcze niedawno drżałam dniami i nocami o nią, bo w kółko chorowała. Teraz zuch zdrowy i sprytny. Jeszcze niedawno bezustannie kombinowałam, co dać jej jeść, bo była na restrykcyjnej diecie eliminacyjnej. Długie dnie spedzone u różnych specjalistów.Teraz dziewczyna wesoła, dowcipna, ma apetyt jak stara i może jeść prawie wszystko. Dziwiłam się kiedyś określeniom mówiącym o tym, jak to dzieci szybko rosną itp. Teraz dokładnie tego doświadczam. Przed chwilą jeszcze była dzidzią, a dziś tak poważnie śpiewa i sprawia, że świat pięknieje...
Rozmarzona Ula
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 27-10-2012 00:26
Są w moim świecie prawdziwi przyjaciele! Są też tacy, którym wydaje się, że są. Mam koleżankę, która jest tak pochłonięta swoimi problemami, że nie jest w stanie wyjść ze swojego dołka i spojrzeć na innych, tzn. choć czasem na mnie. Nawet kiedy podejmuję próby powiedzenia o sobie, mogę mieć pewność, że za moment skończymy na niej. Jednocześnie nie potrafię huknąć na nią , albo szczerze powiedzieć, co o tym myślę. Wiem, że ma trudną sytuację i staram się ją wspierać . Może gdyby mi nogę urwało, umiałaby na chwilę skupić się na mnie. Ale pewności nie mam. Trochę to wkurzające, zwłaszcza przy częstym kontakcie.Przeciwieństwem jej jest Izabelka i na szczęście to z nią prowadzę firmę. Jesteśmy na etapie wysłuchiwania dobrych rad znajomych, którzy uważają, że wiedzą lepiej, jak robić „interesy”. Nie szkodzi, że wszyscy są na etatach, albo bez pracy, wiedzą lepiej… Każdy roztacza przed nami swoją wizję i wręcz nalega, żeby zastosować się do jego wskazówek. Szczególnie koledzy. Urodzeni dyrektorzy! Albo dyktatorzy! Na szczęście mąż nie rości sobie praw do bycia nauczycielem. Uważa, że wszystko robię dobrze i chwali mnie na froncie kompanii. Żeby jeszcze lubił sprzątać!
Ula
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 24-10-2012 22:39
Myślałam, że gorzej być nie może, a jednak… Nasz glazurnik zachorował nagle i aktualnie przebywa w szpitalu. Nic nie wskazuje na to, że dokończy dzieło. Czy można sobie wyobrazić gorszy scenariusz? Całe tygodnie w szaleństwie jakimś, a teraz jeszcze taki numer! Trwają poszukiwania następcy. Dzisiaj było dwóch panów. Pierwszy skrytykował całość pracy swego poprzednika, drugi kiwał głową i milczał – nie wiem, co wolę bardziej. Nie wypowiedział się w kwestii ceny więc czekamy na niespodziankę do jutra. Mam wrażenie, że mój bufor wytrzymałości wisi na ostatniutkim włosku i jestem o krok od niekontrolowanego wrzasku! Nawet jeśli któryś z panów się zdecyduje na dokończenie remontu, to najwcześniej po Święcie Zmarłych.To będzie najdłużej robiona łazienka, jaką znam. Nie wyrobimy się w półtora miesiąca. Ale rodzina zdaje się nie brać tego do głowy i na luzie podchodzą do sprawy. Siedzą sobie w pokoju dziecka i grają w „skaczące czapeczki”. Tego mi chyba trzeba. Idę ich ograć!
Ula