Złote mysli...Kategorie: Odchudzanie, Dom i ogród Liczba wpisów: 2, liczba wizyt: 14330 |
Nadesłane przez: mondziak 05-06-2013 12:15
KATASTROFA!
Wstałam, poszłam do łazienki. Zważyłam się i... Przytyłam! Kilogram... Nie mam humoru. Kupiłam sobie styropian, ja to tak nazywam. Jakieś bio ryż, czy coś tam. Niby nic, bardzo lekkie. Dokupiłam sobie jogurty bez cukru. Zjadłam, zważyłam się- waga? 70 kilogramów! Tak być nie może. Zwymiotowałam i zważyłam się ponownie. Niby 69.2, ale to i tak dużo. Kilka dni temu ważyłam 67.8 półtora kilograma mniej. Ech, skończy się jedzenie, zero, nul. Zostanie mi tylko woda niegazowana. Od teraz nie jem, zobaczę ile wytrzymam. Wiem, ze dam radę. wyznaczam sobie cele, które ambitnie doprowadzam do finiszu. Jeszcze mam na sobie tyle tłuszczu, na nogach najgorzej. Są takie grube, aż wstydzę się chodzić w spodenkach. Do tego, od niedawna pracuje za granicą w barze, a tam? Masakra. Przychodzi taki portugal, w brudnych i podartych ciuchach, nieumyty patrzy na Ciebie i śmie Ci mówić, ze "masz duży brzuch". Szczyt chamstwa. Pracuję z Patrycja, która również się odchudza, tylko mniej ambitnie. W nocy zjadła całą, dużą pizzę. Umówię się z nią na bieganie, albo coś w tym stylu. Ale to nie teraz, nie teraz gdy mam te dni, kobiece sprawy. Zastanawiam sie ile będę ważyć wieczorem.
Myślę wrócić do Polski na początku sierpnia, do wyjazdu z Korsyki daje sobie czas na schudnięcie.
Wyższa poprzeczka, moja waga to 57 kilogramów, czyli jeszcze 11...
Jeszcze 11 kilogramów...
Adres URL wpisu
https://www.familie.pl/Blogi-0-0/b0p16841,Blog.html
Adres URL bloga
https://www.familie.pl/Blogi-0-0/b730-1,Zlote-mysli.html