Studiowałam jednocześnie dziennie i zaocznie. Mam duuże porównanie i bez porównania było mi lepiej na studiach dziennych. Jakaś taka regularność w zajęciach, łatwiej się do zaliczeń przygotować.
Na zaocznych nie dość, że gdy ja siedziałam od 8 do 20 na wykładach większość znajomych korzystała z weekendu. Sesja zazwyczaj trwała 2 zjazdy i weź się wtedy człowieku zdecyduj na co się uczyć. No i ogólnie więź z ludźmi z dziennych została do dziś, z zaocznymi nielicznymi się widuję. Zjazdy mieliśmy co 2 tygodnie, zdążyłam już zapomnieć co na ostatnim było.
No i zaocznie właśnie studiowałam filologią angielską i jak dla mnie za mało godzin na zrealizowanie tego materiału. Literatura angielska okrojona, historia też... Jakoś tak po łebkach.