Jako pasażer, boję się jeździć z niektórymi osobami, np. z moim bratem, jak się gdzieś spieszy, ale z moim Kochaniem nie boje się jeździć, bez względu na pogodę i prędkość, ufam Mu zupełnie, zresztą, Maluszkiem większych prędkości nie można nabierać
Ale z moim bratem tez kiedyś jeździłam Maluszkiem i jak cały samochód "trząsł się" powyżej 90 km/h, to już się trochę bałam.
Jako kierowca natomiast, w ogóle się nie widzę. Bałabym się wyjechać na ulicę
Może to trochę trauma, bo moje rodzeństwo zginęło w wypadku, ale po prostu, jak widzę na ulicy stłuczkę, albo tak, jak w zeszłym chyba roku jakąś postać na pasach przykrytą prześcieradłem, to po prostu nie widzę siebie zupełnie za kierownicą...
Chociaż nie powiem, czasem żałuję, że nie umiem sama np. przestawić samochodu, jak Kochanie jest w pracy, kilka razy już rozmawialiśmy o tym, żebym tego się chociaż nauczyła, ale zawsze miałam przed samą taka sytuacją małego "cykora" i nic z tego nie wyszło.
Kiedyś zresztą wracałam samochodem do domu, siedząc za kierownicą, ale to była ekstremalna dla mnie sytuacja, kiedy wybrałam się gdzieś z moim w miarę dobrym znajomym, on sobie potem otworzył piwo, a jak zaczęłam na niego krzyczeć, to pokazał mi w bagażniku kilka puszek po piwie, które podobno tego dnia "opróżnił'
Uspokoiłam się więc na jakiś czas, wsiadłam za kierownicę, kazałam mu zmieniać biegi, mówił mi, co mam kiedy wcisnąć, dojechałam do domu, częściowo przez las, bo taką drogę wybrałam znanym sobie skrótem (lubiłam sobie rowerem robić wielokilometrowe wycieczki przez ten las) zaparkowałam idealnie pod domem, po czym wysiadłam, zrobiłam kolesiowi karczemna awanturę i wygoniłam go z domu, jak to się mówi, nigdy więcej nie widziałam się z nim, nie odbierałam jego telefonów i wspólne towarzystwo tez zniechęciłam do niego. Mój tata powiedział wtedy, że może chcę iść na prawo jazdy, bo mam wyczucie samochodu, ale dla mnie była to masakra, nigdy więcej bez potrzeby, tak sobie obiecałam.
Moje Kochanie tez mnie próbował namówić kiedyś na kurs, ale wykazałam się małym sprytem
Włączyłam jedną z Jego gier, Colina McRally 2005 i w półtorej odcinka "zajeździłam" silnik samochodu, że w szoku był, że tak można
Samochód nie ruszył z miejsca, zresztą już nawet nie przypominał samochodu, tylko jakąś konstrukcję bez blach i szyb, tak więc nawet nie skończyłam drugiego odcinka, po którym w tej grze reperuje się samochód
Myślę, że to nie dla mnie- kierowanie samochodem. Każdy ma coś takiego, w czym jest dobry i co lubi robić, ale ma też sytuacje, i rzeczy, których się boi i trzeba to uszanować. A ja bałabym się siąść za kierownicą i wyjechać na ulicę...