Lena (2011-05-18 18:17:45)
MNONKA (2011-05-18 18:04:22)
Lena (2011-05-18 17:30:12)
Co do wypowiedzi moich poprzedników - jak zwykle tylko jedna strona medalu: 'jak wyciagam na lekcji telefon to z pewnością się bawię'. Moim zdaniem to, że uczniowie bawią się na lekcji telefonami nie jest winą samego ich posiadania, tylko nauczyciela, który nie potrafi:
a) zapanować nad klasą
b) wzbudzić szacunku
c) zainteresować ucznia przedmiotem na tyle, żeby nawet o telefonie spoczywającym w kieszeni nie myślał.
Moim zdaniem taki zakaz nic nie da w kwesti 'nie baw się telefonem na lekcji bo to lekcja', bo uczniowie zaraz inne rozrywki na nudnej lekcji sobie znajdą. Do grania w statki wystarczy ołówek i okładka zeszytu, muzyki też można słuchać mając ukryte słuchawki pod włosami... To tylko wierzchołek góry lodowej! Zabranie dzieciakom komórek nic nie zmieni.
A druga strona medalu od której zaczęłam jest taka, że internet, co może okazać się dla niektórych zaskoczeniem, jest również źródłem wiedzy i mi samej zdarzało się z niego korzystać podczas lekcji w celu uzyskania informacji z encyklopedii internetowej czy w celu sprawdzenia słówka na języku obcym.
Same argumenty tej Komisji są oczywiście kretyńskie. Może jeszcze zabronią nam oddychać, bo przecież w powietrzu są spaliny?
Jestem za zakazem używania komórek, a jeśli ktoś wyjmuje komórkę na lekcji i się bawi, to zwyczajny brak szacunku. Rodzice powinni wychowywać dzieci i one powinny wiedzieć co wypada, a co nie. Nie każda lekcja dla dziecka musi być ciekawa, nie wszystkim interesują się dzieciaki,(1) są fajniejsze i mniej interesujące lekcje, a gra czy rozmowa przez telefon - to złe wychowanie.
Jeśli chodzi o internet, to niech korzystają w domu.(2) W szkole są słowniki, encyklopedie i wiele innych pomocy.(3) Wiem, że wpisanie hasła jest proste bo natychmiast wyskakuje odpowiedź, ale myślę, że jak troszkę posiedzą przy książce to im nie zaszkodzi, a odpowiedź też znajdzie.
1. Chodzi o to, żeby na tyle zainteresować ucznia, ażeby nie chciało mu się po ten telefon sięgać.
2. Ale właśnie chodzi o to, że coś wymaga czasem sprawdzenia na lekcji.
3. Nie zawsze w szkole są słowniki. Nie raz słyszałam od mało kompetentnego nauczyciela zamiast odpowiedzi na pytanie: 'a, sprawdź sobie w domu kiedyś'. To jest irytujące. Jeśli nauczyciel nie zna odpowiedzi na pytanie, to niech nie utrudnia zdobywania wiedzy uczniom. Nie mówię o sytuacji, kiedy uczeń całą lekcję udaje, że czyta encyklopedię, ale o sprawdzenie na przykład jednej rzeczy. Oczywiście rozmowy przez telefon nie wchodzą w grę. Ale uważam, że telefon i internet w szkołach zwyczajnie się demonizuje. Jakoś w innych krajach w szkołach i na uniwersytetach WiFi funkcjonuje, tylko w Polsce oczywiście zaraz znowu wymyślają... Niedługo będziemy sto lat za murzynami...
Chciałam napisać, że dzieci nie interesują się każdym przedmiotem, a korzystanie z neta nie rozwija ich. Ja wolałabym, żeby moje dzieci potrafiły posługiwać się książkami i korzystały z tego co mają. Wpisanie hasła - błyskawiczna odpowiedź, nie zawsze prawdziwa jest nierozwijająca. Chciałabym, żeby dzieci uczyły się myśleć, a nie wpisywały w wyszukiwarkę pytanie i dawały odpowiedź.
Jeśli chodzi o nauczycieli, to pewnie, jestem za ciekawymi lekcjami, ale nikt nigdy nie zadowolił tylu osób naraz.Zawsze komuś coś nie odpowiada.
co do dzieciaków, to nie wiem czy ty wierzysz, że one chcą z komórki korzystać dla wiedzy - raczej nie.