- kawa
- mleko
- paczka cukru wanilinowego bądź laska wanilii
- kieliszek (100 ml.) dobrego koniaku
- odrobina kakao
Wykonanie:
- Kawę - mocną i aromatyczną parzę w dzbanuszku Bugattiego (szaleństwo, na które pozwoliłam sobie na stypendium we Francji), w którym mieszczą się dwie filiżanki kawy. Żeby napój był dobra wsypuję tam 4 łyżeczki zmielonej kawy. Wtedy jest ciemna, mocna, gorąca, esencjonalna...
Ekspres ciśnieniowy - przynajmniej ten mój - nie daje takich efektów.
- Mleko (1/3 szklanki niskoprocentowego mleka) spieniam, łącząc je z cukrem waniliowym. Jeśli nie mam czasu używam do tego dyszy do spieniania mleka... Jeśli mam czas - podgrzewam mleko z laską wanilii,
ona powoli oddaje mleku swój aromat, potem wyławiam ją i takie cieplutkie mleko ubijam spieniaczem do mleka made in Ikea :)
- Finał: Kawę rozlewam do ciepłych filiżanek, wlewam do niej po pół kieliszka koniaku i przykrywam waniliową pianką...
- Mleczną piankę, dla ozdoby posypuje gorzkim kakaowym pyłkiem.
Nie słodzę, jedyna nuta słodkości jest w waniliowym mleku, a i nie zawsze, bo przecież, kiedy używam laski wanilii, to słodkości tam nie ma wcale... Ale kawa właśnie taka powinna być, gorąca, aromatyczna,
gorzka...
Do przepisu warto dodać piątkowy wieczór, dobrą książkę i taras... Ale to już jest wersja ekskluzywna :)