Opublikowany przez: Mama Tymka 2010-08-16 13:54:39
Na początek zastanów się drogi turysto – czy to nie jest naiwne, że wierzymy w dziko żyjące plemiona, które spotykając się dzień w dzień z turystami z całego świata nie dążą do zmian? Że nie chcą chodzić w zachodnich ubraniach, mieć telefonów i całej tej technologii, że nie chcą mieć trwałych i bezpiecznych domów? Naprawdę wierzysz, że żyją w szałasach i biegają przepasani spódniczkami z bambusa? Wiem – na pewno są takie plemiona, zaszyte gdzieś bardzo głęboko lub daleko, ale ich raczej nie spotkamy na planie wycieczki organizowanej przez biuro podróży. Możemy za to spotkać Masajów którzy Masajami nie są. Bo przecież jak być w Afryce i nie zobaczyć Masajów? To nic, że plemię te nie zamieszkuje każdego zakątka czarnego lądu. Klient chce, płaci i wymaga. A organizator wycieczki „wyczarowuje” Masajów. Na przykład z plemienia Kikuju. Wystarczy odpowiedni masajski strój, krótkie szkolenie z podskoków i pokrzykiwania i efekt gotowy. To nic, że nawet nie są oni podobni (dość znaczne różnice w budowie ciała). Zdjęcie jest i każdy jest zadowolony.
Niezbędnym punktem każdego wyjazdu do Tajlandii jest spotkanie z kulturą Karenów. Dokładnie zrobienie pamiątkowego zdjęcia z tzw. „kobietami – żyrafami” jak ma się w zwyczaju nazywać Karenki (przyozdabiają szyje obręczami). To nic, że lud ten zamieszkuje północne części kraju, a turyści najczęściej przebywają w nadmorskich kurortach. Można przecież przesiedlić albo nawet zorganizować zupełnie nową wioskę tuż obok Bangkoku. Wioskę do której za wstęp płaci się 10 dolarów. I w której tak naprawdę prócz sławetnych długosz szyj nie ma niczego godnego do zobaczenia.
Ale sztuczne są nie tylko wioski, a przede wszystkim kontakty na linii tubylec – turysta. Praktycznie każdy „dziki” mówi bardzo dobrze po angielsku co niestety „mądrzejszym” cywilizowanym turystom często umyka. Zresztą uważny turysta to rzadkość – dokładnie to rzadkość na takich wyprawach. Dlatego organizatorzy bezkarnie i za niemałe pieniądze mogą wciskać kit oraz pseudodzikość tam gdzie tej dzikości od dawien dawna już nie ma. Indianie w Amazonii produkują broń, nasączając strzały trującą kurarą, Tamilowie z południowych Indii wyrabiają sznurek ze skorup kokosa, Afarowie z Etiopii młócą zboże pędząc przez nie woły. Niemal w każdej wiosce kobiety tkają na wiekowych krosnach, kowale produkują broń i biżuterię stukając młotem o kowadło. Wszędzie garncarze lepią ręcznie gliniane misy i garnki. WSZĘDZIE NA POKAZ!!! Na pokaz i dla pieniędzy. Te prymitywne warsztaty pracy mają na celu pokazanie jak Ty biały turysto masz dobrze żyjąc w swoim technologiczne rozwiniętym świecie. Mają pokazać Ci, że jesteś szczęśliwy i bogaty. I że możesz zupełnie spokojnie dać zarobić tym biednym ludziom, którzy całe dnie lepią te miski. Tylko, że te miski, które nierzadko kosztują krocie, z rękodziełem też nie mają nic wspólnego. Ręcznie i w prymitywnych warunkach wyrabiane byłyby po prostu brzydkie i niesymetryczne. Dlatego by zadowolić wysublimowane wymagania turystów co do pamiątek, sprowadza się je z fabryk czy dużych manufaktur. Coraz częściej są po prostu opatrzone napisem „made in china”. Pamiątki wykonuje się na potrzeby klienta i pod klienta. To nic, że oryginalnie były zupełnie inne – są takie jakie się sprzedają. Na tym rynku zasady dyktuje turysta – co prawda lekko oszołomiony i nie koniecznie znający się na rzeczy. Ale co najważniejsze posiadający pieniądze.
Skleciła Kaśka K (mama Tymka) na podstawie „Focus” nr 8/sierpień 2010
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Mama Tymka 2010.08.19 10:08
robaczek napisał 2010-08-19 10:00:48Może te wioski mają służyć jak takie muzeum? Chcą pokazać jak to wyglądało w rzeczywistości, a że świat idzie do przodu i nawet pustynia staje się bardziej przyjazna niektóre rzeczy trzeba zataić Oczywiście - tylko że biura podróży nie sprzedają tego jako skansenu ale prawdziwych troglodytów czy dzikich.Mój mężczyzna nr 2
robaczek 2010.08.19 10:00
Może te wioski mają służyć jak takie muzeum? Chcą pokazać jak to wyglądało w rzeczywistości, a że świat idzie do przodu i nawet pustynia staje się bardziej przyjazna niektóre rzeczy trzeba zataić ;-)
Mama Tymka 2010.08.19 09:22
robaczek napisał 2010-08-19 09:13:12W Egipcie byłam w wiosce Beduinów na pustynii, przewodnik opowiadał o głębokich studniach skąd Ci ludzie czerpią wodę, o żródłach wody oddalonych kilometrami od wioski... A tymczasem znaleźliśmy kiepsko schowane gumowe węże, którymi płynęła woda tuż za domkamiNo właśnie :))))) Zastanawaim się czy organizatowrzy tak nisko cenią swoich klientów, że próbują im wmówić takie rzeczy czy może ktoś się na to rzeczywiście nabiera?Mój mężczyzna nr 2
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.