Moje kłopoty z karmieniem piersią - Artykuł
Znajdź nas na

Polub Familie.pl na Facebooku

Poleć link znajomym

Moje kłopoty z karmieniem piersią

Chciałabym podzielić się z Wami moimi doświadczeniami w sprawie karmienia piersią. Miałam kilka podbramkowych sytuacji, ale nie załamałam się. Było czasem ciężko, ale dałam radę. No, ale od początku...

Moje kłopoty z karmieniem piersią

Autor zdjęcia/źródło: Dreamstime.com/zdjęcie jest tylko ilustracją do artykułu

Gdy urodził się Mateusz, nie byłam na tyle doświadczona, żeby wiedzieć co i jak z tym karmieniem. Karmiłam Go tylko dwa miesiące. Posłuchałam rad innych osób, które radziły dokarmiać dziecko mlekiem modyfikowanym. No i tak wyszło, że miałam coraz mniej pokarmu. Mati jak "posmakował" mleczko z butelki, to odrzucił pierś. Nie chciało Mu się ssać piersi, bo z butelki było Mu łatwiej pić. Mały cwaniak :)


I tak po dwóch miesiącach moja przygoda z karmieniem piersią się skończyła. Przeszliśmy na preparat mlekozastępczy, ponieważ Mateusz miał skazę białkową. Mógł pić tylko mleko sojowe. Było paskudne w smaku, ale On pił je chętnie. I co najważniejsze, rósł i przybierał na wadze.

Z Patrykiem było już inaczej. Na temat karmienia wiedziałam więcej. Gdy Patryk się urodził, miałam mnóstwo pokarmu. Na oddziale "dokarmiałam" jeszcze jednego chłopca, którego mama miała problemy z pokarmem. I w ten sposób pokarmu wytwarzało się naprawdę bardzo dużo. Ciężko było opanować sytuację, bo piersi bolały, mleko "płynęło strumieniem", i mały często się krztusił....


Matko, co ja wtedy miałam z tymi moimi piersiami!!!! Do nawału pokarmu doszło jeszcze zapalenie piersi... Co za ból niesamowity... Karmiłam i płakałam z bólu... Ale wytrzymałam. Jednak po dwóch tygodniach po porodzie musieliśmy wrócić do szpitala. Patryk miał zapalenie płuc. Stres mnie zjadał i pokarmu ubywało.... Mały często płakał, bo się nie najadał. Pielęgniarki radziły przejść na karmienie butelką. Ja jednak się uparłam!


Przez dwa tygodnie przystawiałam Go do piersi dosłownie co pół godziny. Było mi bardzo ciężko. Po powrocie ze szpitala do domu nie miałam czasu porządnie zjeść, bo Patryk wciąż domagał się jedzenia.... Z jednej strony bardzo mnie to cieszyło, ale z drugiej... Byłam wykończona. Ale nie poddawałam się, bo zauważyłam, że im częściej przystawiam synka do piersi, tym dłuższe mamy przerwy pomiędzy karmieniami.


I tak po około miesiącu sytuacja się troszkę unormowała. Zamiast wstawać w nocy 9 razy na karmienie, wstawałam siedem razy. A to znaczyło, że mały najada się bardziej, niż przed miesiącem. Wspomogłam się również specjalnymi herbatkami na "przyrost" pokarmu. Nie były zbyt smaczne, ale liczył się efekt. Przez około cztery miesiące tak "walczyliśmy". Często słyszałam od koleżanek i znajomych:

- Daj spokój z tym karmieniem, przecież na butelce byłoby Ci łatwiej....

Nie brałam sobie tych rad do serca, bo wiedziałam, że moje mleczko jest dla synka najlepsze!!! Do szału zaczęły mnie doprowadzać takie rady! Pamiętam jedną taką sytuację. Siedzimy na imprezce urodzinowej u rodziny. Wychodzę do drugiego pokoju nakarmić synka, a za plecami słyszę:

- Nie wiem po co to karmić dziecko piersią, jak można podać butelkę i po sprawie.

Wtedy się we mnie zagotowało i powiedziałam krótko:

-To moje dziecko, i to ja będę decydować jak i kiedy mam je nakarmić. A takie rady schowajcie sobie w kieszeń, albo stosujcie je w swoim życiu. Ja będę robić, jak ja uważam za słuszne!

Od wtedy się skończyły "dobre rady" i przycinki pod moim adresem, że dziecko ma przeszło pół roku, a ja jeszcze je karmię. I dobrze, że wszystko ucichło, bo niepotrzebny był mi stres.

Mały rósł jak na drożdżach. Na kolejnych badaniach Pani doktor chwaliła mnie i Jego, za wytrwałość. Za to, że nie poddaliśmy się w tak ciężkiej dla nas obojga sytuacji. Wiem, że i dla Patryka cala ta sprawa ze zbyt małą ilością pokarmu nie była komfortowa. Ale mój dzielny synek zawzięcie ssał pierś. I to właśnie dzięki temu pobudzał laktację. Ssanie dla takiego malutkiego dzieciątka, to jednak spory wysiłek. Ale ja mam "pracowitego" synka, z którym tworzyliśmy zgrany duet w sprawie karmienia!!!

Krótko mówiąc, są różne sytuacje w życiu, nie zawsze można karmić piersią, czasem są przeciwwskazania lekarskie. Ja jednak nic nie miałam do stracenia, nie poddałam się w sytuacjach kryzysowych i jestem z tego dumna. Karmiłam synka długo, i wiem, że wyszło Mu to na zdrowie.

Najnowsze komentarze

  • Awatar użytkownika Sonia
    SoniaIkona zgłaszania komentarza
    Patrycjoo, cieszę się bardzo, bardzo mocno!!!!! dasz radę, a ja będę Cię dopingować!!!!!! Po urodzeniu maluszka i już teraz:)))) Trzymaj się kochana!!!! MUSI być ok!!!!
  • Awatar użytkownika Patrycjaa
    PatrycjaaIkona zgłaszania komentarza
    Podziwiam! Ja karmiłam tylko miesiąc, bo niestety nie radziłam sobie z bólem. Chciałam, aby brodawki się zagoiły i odciągałam (bo mimo wszystko chciałam karmić piersią, tylko najpierw chciałam podleczyć brodawki). Wiadomo jednak jak to z odciąganiem jest- nie zawsze mamy na to czas. Nie dawałam rady odciągać regularnie i w końcu pokarmu było tak mało, że nawet na jedno karmienie dziennie nie wystarczało. :( teraz jestem w 7. miesiącu i mam w sobie tyle motywacji i wiary, że musi mi się udać! JESTEŚ MOJA INSPIRACJĄ :)
  • Awatar użytkownika nikaX23
    nikaX23Ikona zgłaszania komentarza
    czuje się jakby to był artykuł o mnie, pomijając to że nie byliśmy z synkiem w szpitalu. Ciągle słyszę komentarze, że powinnam go dopajać, nauczyć pić z butelki ale po co jezeli ja sadzę i popierając to poradnie laktacyjne, by karmic dziecko wyłącznie mlekiem do 6 m. Och a ile się nasłucham, ze się męczę, ze nie mogę normalnie jeść i wstaję w nocy, tylko co to kogos obchodzi, jezeli ja dla synka chce się tak "męczyć".