Zaznaczam, że nie jestem psychologiem, a swoich obserwacji nie prowadziłem na „reprezentatywnej grupie Polaków”. Jednak to, co widzę, pozwala mi na wyciągnięciu kilku wniosków i próbę zrozumienia, dlaczego tak mało tatusiów samemu wychodzi ze swoimi pociechami na spacer.
Rzuca mi się w oczy pewna zależność. Ilość ojców na samotnych spacerach z dziećmi, jest wprost proporcjonalna do wieku tych dzieci – im dziecko starsze, tym częściej można je spotkać na spacerze tylko z tatą.
Noworodek czy niemowlak karmiony piersią to niezbyt dobry kompan do samotnego spaceru z ojcem. Matka natura pozbawiła nas, ojców, pewnych możliwości i nakarmienie takiego brzdąca podczas spaceru staje się niemożliwe. Zresztą przyznaję to bez bicia – mamy lepiej się orientują, czy płaczący maluch chce jeść, ma mokro czy po prostu zły dzień. Nam zajęłoby trochę czasu, zanim dotarlibyśmy do przyczyny płaczu… Myślę, że nikt nie może mieć do nas, ojców, pretensji, że nie pałamy entuzjazmem do samodzielnego wyjścia na spacer z noworodkiem czy niemowlakiem…
No tak, ale co z dziećmi nie karmionymi piersią, starszymi? Tu przyczyna może leżeć gdzie indziej i być może to nie tylko kwestia wieku dziecka.
Obecna sytuacja na rynku pracy w Polsce sprawia, że pracuje zawodowo o wiele większy odsetek ojców, niż matek. Nie umniejszając w niczym trudów prowadzenia domu czy opieki nad dzieckiem, chciałbym, aby wszyscy zrozumieli, że pracujący tata także ma prawo być zmęczony, padać z nóg. Po wielu godzinach w pracy chciałby choć chwilę odpocząć przed telewizorem czy położyć się na kanapie.
Proszę Was, Drogie Panie, wprowadźmy też równouprawnienie w prawie do bycia zmęczonym. Wyjście z dzieckiem na spacer to nie zawsze jest spokojne pchanie wózka przez osiedle, posiedzenie na ławce – niekiedy zmienia się to w prawdziwy maraton, a przy kapryszącym dziecku – niemal w zapasy.
Pomijam w tym miejscu jeszcze jeden aspekt – praca do późna. Być może pewien odsetek tatusiów pracuje w takich godzinach, że nie sposób po powrocie do domu wyjść już z dzieckiem na spacer. Jakby na potwierdzenie tego, obserwuję, że liczba ojców z dziećmi na wspólnych wyprawach jest największa w weekend, szczególnie w soboty. Dla mnie to znak, że taki ojciec w dni powszednie pracuje do późno i dopiero w weekendy nadrabia wspólne wyjścia.
Co jeszcze może powstrzymywać tatusiów przed samodzielnym spacerowaniem z dzieckiem? Wy, Kochane Mamy! Teza bardzo odważna, jednak do obrony. Co niektórzy ojcowie słyszą przed wyjściem na spacer? „Pilnuj, żeby dziecko miało czapeczkę na głowie”, „Uważaj, żeby się nie pobrudziło/przewróciło/nie wpadło pod samochód”, „Nie oddalajcie się za daleko od domu”, i wiele podobnych uwag. Dla Was jest to pewnie coś naturalnego, by przypomnieć o elementarnych rzeczach, nam, facetom i ojcom za razem, włącza się mechanizm obronny. „Skoro ona mi mówi o takich prostych sprawach, to znaczy, że mi nie ufa lub że kiedyś musiałem o czymś z tej listy zapomnieć…”. A jeśli tak jest za każdym razem, przed każdym wspólnym wyjściem, lepiej odpuścić sobie te spacery. Jakbyście się poczuły, gdyby Wasz mąż za każdym razem, gdy bierzecie kluczyki od samochodu mówił Wam, żebyście pamiętały włączyć światła, żebyście uważały na skrzyżowaniu i patrzyły w lusterka za każdym razem, gdy zmieniacie pas na drodze?
Wiem, że ten artykuł nie wyczerpuje wszystkich możliwości. Wiem też, że są ojcowie, którzy nie wyjdą nigdy sami z dzieckiem z powodu „nie, bo nie” lub najzwyczajniej w świecie boją się takiego wyjścia.
Chciałbym jednak wierzyć, że dzięki temu tekstowi, choć kilka osób spróbuje zrozumieć takiego ojca, który nigdy sam nie wychodzi ze swoim dzieckiem…