Autor zdjęcia/źródło: Photoxpress.com
Czy 19-latki są w macierzyństwie bardziej nieporadne niż 25–latki? Co jest najtrudniejsze dla młodych mam? Dwie z nich opowiedziały nam o blaskach i cieniach urodzenia dziecka przed dwudziestką...
Joanna pierwsze dziecko urodziła w wieku 17-tu lat i 10-ciu miesięcy. Mieszkała wówczas na wsi, gdzie spotkała się z wielką krytyką i komentarzami w stylu: "Jak tak można w takim wieku w ciążę zajść!". Ale starała się nie brać tego do siebie i słusznie, ponieważ szum wokół niej dość szybko minął. Skończył się jak tylko następna młoda dziewczyna zaszła w ciąże i wtedy to ona stała się obiektem plotek.
Zapewnia, dzisiaj już z perspektywy czasu, że emocje związane z macierzyństwem były u niej takie same, jak u kobiet rodzących w wieku 20-30 lat. Czuła nieopisane szczęście, gdy córeczka się śmiała, a gdy małej coś dolegało u niej pojawiały się łzy.
Joanna kompletnie nie rozumie ludzi, którzy uważają, że młoda kobieta gorzej poradzi sobie z opieką nad noworodkiem. Jak podkreśla, jej mąż oraz rodzice pracowali a ona nie miała problemów zajmując się maluszkiem.
Nie zgadza się zupełnie z dość powszechną opinią, że wczesne macierzyństwo to zniszczenie sobie życia – „Gdybym dzisiaj miała wybierać, wybrałabym tak samo!” – zapewnia. Teraz cieszy ją bardzo to, że jak wychodzi gdzieś razem z córką to osoby, które ich nie znają myślą, że są siostrami i dzięki temu czuje się duuuuużo młodziej.
Renata urodziła Martę na krótko przed ukończeniem dziewiętnastu lat. To było 12 lat temu – dokładnie 17 lutego 2000 roku. „Mój świat zmienił się, nabrał innej wartości i zmieniły się priorytety.” – wspomina.
Ze strony rodziców, rodziny czy bliskich znajomych nie usłyszała ani słowa krytyki – co było wówczas bardzo ważne. Ale przyznaje, że jej ciąża była "solą w oku" dla niektórych osób postronnych, które nie odmawiały sobie komentarza, że „życie sobie marnuje”. Z perspektywy czasu nie zgadza się tym, chociaż przyznaje, że czasem zastanawia się gdzie teraz by była gdyby wówczas nie zaszła w ciążę…
W jej przypadku, jak sama określa, wczesne macierzyństwo nie miało wad – jedynie zaletę taką, że wstawanie w młodym wieku jest dużo łatwiejsze. Nigdy nie ciągnęło jej do imprezek, więc w tamtym czasie nawet nie żałowała, że ją omijają. Jeśli tylko będzie miała ochotę, może odbić je sobie teraz, gdy dwójka dzieci odchowana i ma większe możliwości.
Stereotypy, że młode matki są niedojrzałe oraz wróżby o rychłych końcach ich związków kwituje tym, że, po tylko latach ich małżeństwo ma się dobrze, a Marta ma też brata ;-)
Według Renaty mogą być dojrzałe nastoletnie matki i nieodpowiedzialne dorosłe. Pomimo, że sama wcześnie założyła rodzinę, rozumie i nie potępia kobiet, które zdecydowały się na późne macierzyństwo z własnej wygody, bo chciały się wyszaleć czy zrobić karierę.
„Mimo tego, że ciąża była zupełną wpadką i mając możliwość cofnięcia wydarzeń nic bym nie zmieniła!” – zaznacza Renata – „Dziś, mając 31 lat, czuję się spełniona jako mama, a mąż jako tata, a dzieci dostarczają nam wiele radości, chociaz troski też są...”