Oficjalnie zadłużenie skarbu państwa wynosiło w kwietniu ponad 644 mld zł. To ok. 17 tys. zł na przeciętnego Polaka i około połowy polskiego PKB.
Tymczasem według Janusza Jabłonowskiego z departamentu statystyki Narodowego Banku Polskiego rzeczywistość jest dalece bardziej ponura: do jawnego powinniśmy doliczyć dług ukryty, sięgający 180 proc. PKB.
Dług ukryty to m.in. zaległe płatności w ochronie zdrowia, a także np. system rentowy, w którym obniżono składkę i nie ma zależności między wpłaconymi składkami a otrzymywanymi świadczeniami.
Jabłonowski przyznaje wprawdzie, że jego obliczenia obarczone są "jakimś warunkowym ryzykiem", ale podstawowy wniosek pozostaje jeden: na dłuższą metę finanse publiczne są niestabilne.
Jeśli przyjąć, że w tym roku wartość polskiego PKB wzrośnie do 1,35 bln zł i że całkowity dług publiczny przekroczy 3 bln zł, to łatwo obliczyć, że statystyczny Polak jest już zadłużony na ok. 80 tysięcy złotych, czyli na wysokość swoich dwuletnich zarobków.
http://biznes.onet.pl/mamy-3-000-000-000-000-zl-dlugu,18543,3319107,1,prasa-detal
Jak widać, według niektórych specjalistów trzyosobowa rodzina zadłużona jest na prawie ćwierć miliona złotych. Oczywiście, nikt nie pytał nas o zgodę, kiedy pożyczał (a w zasadzie kradł) na nasze konto. A kiedyś trzeba będzie spłacić, albo ciąć.
Tyle, że do tego trzeba polityków z jajami. Ale takie rzeczy to nie w Polsce.