Czy śmierć dziecka może byc przyczyna rozpadu związku?
- Zarejestrowany: 17.07.2011, 21:37
- Posty: 63
Czemu po śmierci dziecka mąż odsunął się od żony? Wiem, że to ciężkie przeżycie i że każdy inaczej reaguje, ale wstrząsnęła mną historia, którą przeczytałam w powieści Andrew Nicolla Dobry człowiek. Bohaterka, Agate, traci dziecko i jej mąż zamiast (tak sobie przynajmniej ja wyobrażam "idealną reakcję") razem z nią przechodzić kolejne etapy żałoby, zaczyna się od niej oddalać, odmawia jej bliskości a nawet seksu. Czy tak może być naprawdę, czy raczej to licentia poetica?
- Zarejestrowany: 26.11.2009, 13:35
- Posty: 998
Oczywiście, że tak ponieważ mężczyźni są mniej odpowrni na wszelkiego typu porażki. Nie wiem co powodem było śmierci dziecka, ale najczęściej jest to wspólne obwinianie się, że jedno z nich nie zrobiło czegoś więcej dla ratunku. Z drugiej strony zmiana życia, od nowa zamyka bolesne doświadczenia. Często mąż odsuwa się od żony bo nie chce mieć drugiego dziecka i przeżywac jeszcze raz straty, dlatego też można to nazwać ucieczką przed kolejną porażką życia.
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Ależ to tylko powieść...W życiu może być inaczej.
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
Każdy meżczyzna może przeżywać to inaczej, tak myślę...
- Zarejestrowany: 25.01.2010, 09:38
- Posty: 5777
Każdy meżczyzna może przeżywać to inaczej, tak myślę...
Zgadzam się, może i tak być - rozpad związku po śmierci dziecka.
Niestety to bardzo częsta reakcja na stratę - mężczyźni i kobiety zupełnie inaczej reagują na śmierć dziecka. Kobiety są otwarte, mówią o bólu, zatracają się w życiu by "zapomnieć" i złagodzić to co się wydarzyło. Mężczyźni nie potrafią wyrzucić tego z siebie. Sądzę, że po części jest to też spowodowane tym, że podświadomie małżonkowie oskarżają się o taką sytuację, która doprowadziła do nieszczęścia. I albo to parę wzmacnia bo jednoczą się w tragedii, albo ją osłabia powodując zupełny rozpad związku.
Pamiętam dylemat jaki przechodziliśmy z Mężem całkiem niedawno. Mieliśmy psa ( w zasadzie mamy go dalej, tylko obecnie "mieszka" z Teściami), kiedy na swiat przyszedł Syn. Początkowo pies mieszkał z Nami ale po serii wiadomości o zagryzieniach dzieci przez psy (całkiem niedawno w ciągu bodajże tygodnia były 3 takie przypadki) Mąż nalegał, żebyśmy jednak psa oddali do rodziców jednych albo drugich (obydwoje mają spore podwórka, warunki idealne dla boksera). Początkowo nie chciałam się zgodzić, płakałam, byłam strasznie przywiązana do naszego Tolka. Jednakże Mąż wtedy powiedział "Ok, ale jak sie coś stanie, to Ci tego nigdy w życiu nie wybaczę! Rozejdę się z Tobą!" Dlatego obawiam się, że bardzo możliwe, że mój Mąż właśnie tak mógłby zareagować. Mam nadzieję, że nigdy nie będzie nam dane się o tym przekonać!
- Zarejestrowany: 17.07.2011, 21:37
- Posty: 63
W tym książkowym małżeństwie on przestał z nią rozmawiać, kochać sie, a zaczął pić... Niewątpliwie był slabszy, ale i mniej skłonny do jakiejkolwiek współpracy. Zupełnie jakby miał monopol na cierpienie.
- Zarejestrowany: 17.07.2011, 21:37
- Posty: 63
Dodam, że temat mnie o tyle ciekawi, że moi rodzice stracili dziecko, mojego brata. I nie rozbiło to ich małżeństwa.
- Zarejestrowany: 05.06.2011, 22:38
- Posty: 29
Każdy jest inny. Kobiety też mogą różnie reagować. W tej książce facet ewidentnie stchórzył przed życiem. Tak bardzo złamał go ból, że bał się każdego kolejnego dnia. I wszelkich uczuć.
- Zarejestrowany: 18.05.2011, 11:54
- Posty: 29
Myślę, że to zależy od psychiki. Mężczyźni są, tak samo jak kobiety, różni. Takie wydarzenie może zarówno całkowiecie zniszczyć związek jak i scementować go. Nie generalizowałabym niczego, ale też wcale nie dziwi mnie powieściowy rozpad małżeństwa.
- Zarejestrowany: 17.07.2011, 21:37
- Posty: 63
To chyba 'prawda najprawdziwsza' Farimo. Jak juz pisałam znam z najbliższej rodziny przypadki śmierci dziecka. Znam wśród znajomych. Wiem że wspólna tragedia te 3 znane mi związki raczej wzmocniła. Dlatego tak mnie to frapuje. Bo życie jakby co innego mi pokazuje a w książce inaczej. Ale... możliwe, że kazdy reaguje inaczej
Jestem w stanie wyobrazić sobie taką sytuaję. Jesli chodzi o błachostki w życiu codziennym, któeopłakują kobiety - facet jest w stanie je wtedy przytulić ipocieszyć... jednak przydramatycznym wydarzeniu mężczyźni już nie umieją "udawać" twardzieli a ih psychika jest o wiele słabszaniż kobieca... Nie są także przyzwyczajeni do tego, by ktoś ich pocieszał czy im współczuł...Wtedy uciekają w samotność... Tak bywa często.
- Zarejestrowany: 17.07.2011, 21:37
- Posty: 63
Myosostis, to chyba właśnie o to chodzi. Mężczyźni są oduczani używania emocji. Jedyną dopuszczalna jest gniew. Wszystkie inne są niemęskie.
- Zarejestrowany: 18.05.2011, 11:54
- Posty: 29
Myosostis, to chyba właśnie o to chodzi. Mężczyźni są oduczani używania emocji. Jedyną dopuszczalna jest gniew. Wszystkie inne są niemęskie.
Chyba właśnie w tym tkwi problem. Nawet teraz, pomimo rozwoju cywilizacyjnego, dostępu do informacji, przekazuje się dzieciom spetryfikowane kalki zachowań rodem ze średniowiecza (no, może trochę przesadziłam z tym średniowieczem). Kilka dni temu była na chrzcie bliżniąt (chłopca i dziewczynki), na których byłam świadkiem tego, jak starszyzna tłumaczyła oseskowi płci męskiej, że ma być silny i dzielny i że nie wolno mu płakać, bo przecież jest prawdziwym mężczyzną.
- Zarejestrowany: 17.07.2011, 21:37
- Posty: 63
Farimo, to straszne. Już takiego maluszka indoktrynują?
Wydaje mi się, że tak jak różne sa kobiety, tak różni są też mężczyźni...
W wspomnianej przez Ciebie książce opisana była ta smutniejsza wersja tragedii jaką jest strata dziecka, ale w rzeczywistości nie musi tak być.
Jeśli kobieta i mężczyzna bardzo się kochająa i wspierają się na codzień to myślę, że z takiej tragedii wyjdą tylko wzmocnieni...
- Zarejestrowany: 24.05.2011, 09:12
- Posty: 2868
Każdy na swój sposób i inaczej odbiera taką tragedię.Każdy radzi sobie z nią inaczej.Ja znam parę która straciła 6 miesięcznego synka ale wspierali się nawzajem i jeszcze bardziej ich to zbliżyło.
- Zarejestrowany: 17.07.2011, 21:37
- Posty: 63
No właśnie... Wszystkie pary jakie znam, a które straciły dziecko, włącznie z moimi rodzicami, wspierają się. Nie znam żadnej, która z tego powodu rozstalaby sie. Ale... ile ludzi tyle reakcji.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Jeszcze mi przyszło do głowy, że to może zależeć od tego, jaki był związek przedtem, przed stratą. Jeśłi wtedy już były jakieś poważne problemy, to strata mogła je powiększyć...