Dobrze postawione pytanie: "kiedy jestem szczęśliwa i z kim?".
Zastanawiałam się nad tym setki razy - czasem zmuszona do tego jakąś sytuacją życiową, a czasem same myśli przychodzą (znacie pewnie to uczucie - myśli przypływają do naszej głowy - mimowolnie, bez naszego udziału).
Szczerze - na różnych etapach swojego życia, różnych sobie odpowiedzi udzielałam i tu dodać jeszcze muszę, by odpowiedź była pełna: czasem własny osąd - czy jestem szczęśliwa, czy też nie - nie był do końca obiektywny, a raczej powodowany tym, że pod górkę mam i taka szybka ocena mojej sytuacji: muszę być nieszczęśliwa, bo "mi aż tak źle" - po chwili opamiętania i refleksji umię zmienić zdanie: no nie jest przecież aż tak źle.
A teraz czy jestem szczęśliwa? - znów niełatwo odpowiedzieć, bo należałoby sprecyzować: tak bądź nie.
Ale czy to takie proste, no właśnie ...
Najwłaściwsza aktualnie dla mnie samoocena w tej kwestii - bywam szczęśliwa, bo mam ku temu powody. Największych dostarcza mi mój jedyny Skarb Córeczka. Choć jako samotna mama (nie z wyboru, ale z powodu takiej, a nie innej sytuacji życiowej - mąż odszedł), nie łatwo mi, to nauczyłam się cieszyć dla niektórych banalnymi pewnie rzeczami: że córka świetnie się rozwija, że jest zdrowa, że ją mam - nie wyobrażam sobie życia bez dziecka - to mnie napędza, dodaje sił do walki z codziennością - jak mam sens życia, to nie mogę być nieszczęśliwa, prawda?!
Dom, praca, dziecko, sprzątanie, gotowanie, głowa pęka od logistycznego trudu opanowywania wszystkiego, a do tego samotne wieczory ......................, trud samodzielnego dźwigania decyzji życiowych, lęk przed utratą pracy - jak w tym wszystkim powiedzieć śmiało - jestem szczęśliwa.
No nie łatwo, ale jak napisałam wystarczy umieć cieszyć się rzeczami "małymi", wychwytywać te szczęśliwe momenty. Padam z nóg, córka cały dzień niestworna, kolejne rachunki w skrzynce pocztowej - a tu moment wspaniały - Magdalenka przychodzi na kolana i przytula mnie mówiąc: "mamo kocham Cię!" - mam wtedy tak serce radością napełnione, że aż łzy cisną się do oczu. Tak w takich chwilach bywam szczęśliwa.
Szczęście dla mnie to zdrowie - wiem, co mówię i umię je docenić. Kilka miesięcy temu Mama moja usłyszała wyrok: białaczka. Kolejny cios życiowy oczywiscie największy dla Niej, ale i dla mnie, choć staram się panować nad tym i nieokazywać - jestem silna dla Niej - nie mogę być nieszczęśliwa, musze być dla Niej pozytywnie nastawiona do tej choroby by napędzać Mamę do walki z nią. Cieszę się więc z każdego dnia, bo nie wiadomo jak ich wiele i w jakiej formie będzie Mama - bywam więc też szczęśliwa, gdy Mama ma "dobry" dzień i czuje się dobrze.
Zatem konkretnie: nie jestem nieszczęśliwa, pełnię szczęścia - może kiedyś i mnie to pisane będzie i ją osiagnę, ale bywam szczęśliwa, bo jak nie bywać mając wspaniałe dziecko i ten uśmiech mojej córeczki- rozpromieni każdy najsmutniejszy dzień: