Matematyka: Koszmar czy Pasja?
Tak mnie wzieło na wspominki :)
Matematyka, ach tak matematyka.
Pamiętam czasy LO, gdy prawie cała klasa stała jak na ścięcie.
A ja? Zadowolona. Matematyka to cos, nad czym mogłam siedziec i nie marudzic..
Lubiłam matematykę. Liczyć, główkować, znajdywać rozwiązania. Tylko zawsze chodziłam okrężną droga...
A jak z Wami i Waszymi dziecmi?
Koszmar czy wrecz przeciwnie?
oj nie przepadalam za matmą, byłam w klasie o profilu humanistycznym i to wszystko wyjaśnia :)
A widzisz:)
Ja tez byłam niby na profilu humanistycznym, 10 h polskiego - było dla mnie zmora:)
Ale wybrałam ten profil z innego powodu - rozszerzony angielski.
Oj zawsze wyczekiwałam matematyki :)
Ja do tej pory uwielbiam matematykę. Uwielbiam liczyć. W szkole traktowałam matematykę, jak dobrą zabawę. Masz zadanie zgadkę. Jaki jest wynik? Musisz się pobawić, a zagadka się rozwiąże.
Ciekawe podejście.
Ja z kolei drążę, bo wiem, że tym skomplikowanym tworem rządzą jasne zasady, które dają rozwiązanie i chcę je poznać.
Ciekawe podejście.
Ja z kolei drążę, bo wiem, że tym skomplikowanym tworem rządzą jasne zasady, które dają rozwiązanie i chcę je poznać.
Czyz w matematyce nie jest piekne to, ze zawsze mozna znalezc wynik.... :)
- Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
- Posty: 1300
Jeden z najłatwiejszych, najprzyjemniejszych przedmiotów. Lubiłam zawsze - zdecydowanie pasja. Zawsze dziwiłam się, jak można się z tego "uczyć", choćby do klasówki. Wzory nie wymagały wkuwania, zadania rozwiązywało się automatycznie. Jestem dość leniwa - matematyka nie wymagała niczego poza myśleniem. Miło wspominam konkursy i olimpiady.
Udzielałam z niej korepetycji chyba od podstawówki - rówieśnikom i młodszym. Pamiętam, że w liceum miałam z nią sporo pracy - nauczycielka nie potrafiła nauczyć, zostawałam więc z koleżankami po zajęciach, musiałam wyjaśniać wiele spraw od podstaw.
Pasja przegrała z innymi zainteresowaniami - humanistycznymi. Szkoda.
Należę do tych, co nie wierzą, że ktoś nie ma żadnych umiejętności do przedmiotów ścisłych, że nie jest w stanie rozwiązać zadania. Przykład? W liczeniu pieniędzy jesteśmy mistrzami. Gdy spotykam dziecko, które twierdzi, że nie znosi matematyki, a obsługę sprzętu komputerowego, analizę w grach ma w małym paluszku - po prostu nie wierzę, że nie rozwiąże zadania. Ci, którzy deklarują niechęć i nienawiść do matematyki, są matematykami w prostych, normalnych, codziennych czynnościach.
Jeden z najłatwiejszych, najprzyjemniejszych przedmiotów. Lubiłam zawsze - zdecydowanie pasja. Zawsze dziwiłam się, jak można się z tego "uczyć", choćby do klasówki. Wzory nie wymagały wkuwania, zadania rozwiązywało się automatycznie. Jestem dość leniwa - matematyka nie wymagała niczego poza myśleniem. Miło wspominam konkursy i olimpiady.
Udzielałam z niej korepetycji chyba od podstawówki - rówieśnikom i młodszym. Pamiętam, że w liceum miałam z nią sporo pracy - nauczycielka nie potrafiła nauczyć, zostawałam więc z koleżankami po zajęciach, musiałam wyjaśniać wiele spraw od podstaw.
Pasja przegrała z innymi zainteresowaniami - humanistycznymi. Szkoda.
Należę do tych, co nie wierzą, że ktoś nie ma żadnych umiejętności do przedmiotów ścisłych, że nie jest w stanie rozwiązać zadania. Przykład? W liczeniu pieniędzy jesteśmy mistrzami. Gdy spotykam dziecko, które twierdzi, że nie znosi matematyki, a obsługę sprzętu komputerowego, analizę w grach ma w małym paluszku - po prostu nie wierzę, że nie rozwiąże zadania. Ci, którzy deklarują niechęć i nienawiść do matematyki, są matematykami w prostych, normalnych, codziennych czynnościach.
O własnie.
pieknie to napisałas.
Matematyka wszedzie jest taka sama...
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 19:15
- Posty: 860
Matematyka wszedzie jest taka sama...
O, był nawet taki cytat w "Wrednych dziewczynach" (;
W podstawówce bardzo lubiłam, ale pasją raczej nie była. Później było coraz gorzej, nauczycielki kompletnie nie umiały tłumaczyć i bliżej jej było do koszmaru ;)
Matematyka wszedzie jest taka sama...
O, był nawet taki cytat w "Wrednych dziewczynach" (;
W podstawówce bardzo lubiłam, ale pasją raczej nie była. Później było coraz gorzej, nauczycielki kompletnie nie umiały tłumaczyć i bliżej jej było do koszmaru ;)
Tak tak! Własnie tak mi sie skojarzyło :)
- Zarejestrowany: 06.06.2008, 12:08
- Posty: 368
Mój najstarszy syn nie przepada za matematyką, wlaśnie skończył LO, uczył się tylko aby zaliczyć, a to średni obecnie zdał do II klasy LO z ksiązkami zadaniami matematycznymi się nie rozstaje.
Wakacje z nami, swoje obozy czy inne spotkania ( np. nawet wyjazd gdzieś niedaleko rowerem, plecak ze sobą i zawsze pare kartek na ktorych móglby coś sobie policzyć).
Plaża, restauracja, samochód -ksiazka na kolanach, u niego to widać ze pasja i efekty są.
W czasie roku szkolnego wyszukuje sobie wykłady na uczelniach dostępne dla wszystkich, nawet już nie nadążam za nim z tą matemtayką, ale bardzo się cieszę , bo takie umysły w przyszłosci na pewno znajdą pracę.
Teraz niestety nie wiadomo co ma wybrać starszy , sam nie wiem co chce i z takimi najgorzej, chociaz i ja w jego wieku też nie wiedziałam co wybrać.
A trzeci synek , wlasnie idzie do szkoły, ale z matematyką nie będzie miał problemu, dobrze już sobie radzi z dodawaniem, odejmowaniem do 100, kojarzy już tabliczkę mnożenia, pisze już liczby w sytemie rzymskim, ale widać , ze tez garnie się do tego.
Już od conajmniej dwóch lat , jak bylismy w księgarniach, to gdy pytałam jaką książeczkę ci kupić to odpowiadał taką z plusami ( na poczatku nie wiedzielismy o co chodzi, ale miała być na dodawanie).
Matematykę probować ćwiczyć od malego, proste zadania w formie zabawy, a na pewno to zaprocentuje w przyszłosci.
Mój najstarszy syn nie przepada za matematyką, wlaśnie skończył LO, uczył się tylko aby zaliczyć, a to średni obecnie zdał do II klasy LO z ksiązkami zadaniami matematycznymi się nie rozstaje.
Wakacje z nami, swoje obozy czy inne spotkania ( np. nawet wyjazd gdzieś niedaleko rowerem, plecak ze sobą i zawsze pare kartek na ktorych móglby coś sobie policzyć).
Plaża, restauracja, samochód -ksiazka na kolanach, u niego to widać ze pasja i efekty są.
W czasie roku szkolnego wyszukuje sobie wykłady na uczelniach dostępne dla wszystkich, nawet już nie nadążam za nim z tą matemtayką, ale bardzo się cieszę , bo takie umysły w przyszłosci na pewno znajdą pracę.
Teraz niestety nie wiadomo co ma wybrać starszy , sam nie wiem co chce i z takimi najgorzej, chociaz i ja w jego wieku też nie wiedziałam co wybrać.
A trzeci synek , wlasnie idzie do szkoły, ale z matematyką nie będzie miał problemu, dobrze już sobie radzi z dodawaniem, odejmowaniem do 100, kojarzy już tabliczkę mnożenia, pisze już liczby w sytemie rzymskim, ale widać , ze tez garnie się do tego.
Już od conajmniej dwóch lat , jak bylismy w księgarniach, to gdy pytałam jaką książeczkę ci kupić to odpowiadał taką z plusami ( na poczatku nie wiedzielismy o co chodzi, ale miała być na dodawanie).
Matematykę probować ćwiczyć od malego, proste zadania w formie zabawy, a na pewno to zaprocentuje w przyszłosci.
Pięknie!:)
Tuz to jest naprawde wielka pasja!
Wczoraj właśnie znajomość matematyki bardzo nam się w pracy przydała. Ale pół godziny na wyjasnienie sytuacji musieliśmy poświęcić.
- Zarejestrowany: 26.01.2010, 18:21
- Posty: 18946
wszystko zależy od nauczycieli . Miałam pecha w szkole średniej i zraziłam się do matematyki ...
Ja w podstawówce nie miałam zbyt fajnych, w szkole średniej na początku była taka pani, która chyba sama nie rozumiała co stara sie wytłumaczyć, a dopiero potem, już przy innej nauczycielce zaczęłam szaleć za matmą. Tak właściwie to podpatrzyłam u kolegi, że rozwiązuje zadania matematyczne z autentyczną pasją, zaciekawiło mnie co takiego jest w matmie, że tak go kręci i tak się zaczęła moja wielka miłość do matematyki awans z trójki na piątkę.