26 sierpnia 2010 12:03 | ID: 278561
27 sierpnia 2010 20:37 | ID: 279671
Wiem, Elenai, że to nie jest łatwy temat... I zdziwisz się, ale ja Twoich wątpliwości nie postrzegam jako bluźnierstw... Pytasz... Czyli szukasz... Nie jestem biblistą z wykształcenia i pewnie nie dam Ci dogłębnych odpowiedzi, ale jeśli dasz mi troszkę czasu spróbuję uzbroić się w pełniejszą wiedzę i może choć ciut Ci pomogę?
Ja osobiście nie mam takiego dylematu jak Ty... I w sumie nie wiem z czego to wynika... Ja na ten mój stan wiedzy jaki mam obecnie, widzę to w następujący sposób... oczywiście wcale nie oczekuję, że się ze mną zgodzisz...
Stary Testament to teksty o wielkiej zawiłości... Pisane na przestrzeni wielu lat... Kształtowane przez przeróżnych autorów... I żeby móc zgłębiać treść tej Księgi niestety nie ucieknie się od tych wszystkich uwarunkowań społecznych, historycznych, prawnych... Tamten czas to zupełnie inna rzeczywistość, jaka nam współczesnym ludziom nie mieści się czasem w głowie... Mentalność tamtych ludzi była zgoła odmienna od naszej... Zupełnie inna obyczajowość... Zobacz jakie było prawo! Kamienowanie... Krzyżowanie... Wyrzucanie poza daną społeczność... Oko za oko... I teraz w taką mentalność wchodzi Bóg... Podejmuje jakby „język i prawo" ludzkie... Ale nie do końca... Bo wybiera sobie naród, który ma zostać przygotowany do tego, by po wiekach przyjąć Jego Syna... I walczy o ten naród... Zobacz... Już ktoś tu pisał o porównaniu Boga do Rodzica... Czyż nie jest tak, że wychowując swoje dziecko kochający ojciec czy matka będą karać i karcić? Czy gdy dziecko zrobi coś złego, co może się obrócić przeciwko niemu samemu, rodzic nie zareaguje??? I czasem te reakcje są niestety bolesne dla dziecka... Ale sama zapewne wiesz, że nawet jeśli karzesz swoje dziecko nie znaczy, że go nie kochasz... A nie miałaś czasem tak, że zadając komuś karę odczuwałaś w sercu ból i łzy? Myślę, że Bóg nie karze dla własnej przyjemności... To tak jak w dalszym ciągu w tym porównaniu o którym piszę... Nieraz musiałam ukarać swoje dziecko i czułam nieznośny ciężar, że muszę to zrobić... Ale wiedziałam też, że nie mam innego wyjścia, bo do mojego upartego dziecka nie dotrze nic innego...
I jeszcze słowa gdzieś wyczytane: nie trzeba patrzeć na „gniew Boga" i Jego przebaczenie jako na coś całkowicie przeciwstawnego, ale raczej trzeba je widzieć jak dwie strony jednej i tej samej rzeczywistości. Określenie „gniew" w odniesieniu do Boga ma podkreślić, że Jego miłość nie zamierza tolerować niczego, co przeszkadza życiu, lub je niszczy, mówiąc krótko niczego, co nazywa się złem. Jeżeli Bóg kocha naprawdę, nie może być obojętny widząc swoją miłość wyszydzoną, odrzuconą, ponieważ oznaczałoby to, że pogodził się z tym, że Jego plan, aby dać pełnię życia, nie powiedzie się. Kiedy Biblia przynosi słowa, które wydają się surowe, trzeba je odczytywać jako krzyk serca - Boga, albo tego, kto mówi w jego imieniu - krzyk wskazujący konsekwencje odrzucenia miłości nieustannie ofiarowywanej. To, co nazywa się „gniewem Boga", wcale nie jest zaprzeczeniem miłości, jest, paradoksalnie, wyrazem tej miłości, za sprawą ludzkiej wolności wystawionej na tymczasową klęskę. Powraca jednak pytanie - skoro Bóg jest Miłością, czy ta miłość nie powinna ostatecznie pokonać wszelkiego sprzeciwu? Prawdziwy problem nie polega jednak na tym, żeby wiedzieć, czy Bóg zna gniew, ale jak to się dzieje, że ten gniew może skutecznie usuwać zło nie gwałcąc wolności tego, kto stoi naprzeciwko.
I wcale nie jest tak, że w ST jest jedynie mowa o Bogu gniewu... W wielu miejscach istnieją opisy Boga pełnego miłości i łagodności... Ot choćby: Księga Wyjścia 34, 6-7 ; Nehemiasza 9, 17 ; Psalm 86, 5 i 15 ; Księga Joela 2, 13...
Jeden ze współczesnych egzegetów (wybacz, ale nie pamiętam nazwiska), pisał: Otóż wyrywając pewne fragmenty z Biblii, np. tylko o tym Bożym gniewie, budujemy sobie obraz Stwórcy na PODOBIEŃSTWO CZŁOWIEKA! I tak samo, gdy rozczytujemy się jedynie w opisach słodkich i ckliwych... To nie pełny obraz i stąd mogą się brać różnego rodzaju wątpliwości... Wg wspomnianego biblisty Bóg jest i tym karzącym i tym pełnym miłosierdzia, a jedno drugiego nie wyklucza... Tylko dokładne i uważne czytanie Pisma św. pozwoli ogarnąć tę tajemnicę... I dla mnie jest to właśnie takie jak opisałam... Przez cały ST aż do Nowego następuje jakby ewolucja w mentalności ludzkiej, bo w innym wymiarze człowiek nie byłby w stanie przyjąć Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie...
27 sierpnia 2010 20:42 | ID: 279673


27 sierpnia 2010 20:55 | ID: 279686


27 sierpnia 2010 21:08 | ID: 279701
27 sierpnia 2010 21:10 | ID: 279705
27 sierpnia 2010 21:25 | ID: 279711
28 sierpnia 2010 09:54 | ID: 279869
28 sierpnia 2010 10:10 | ID: 279876
28 sierpnia 2010 10:24 | ID: 279881

28 sierpnia 2010 13:00 | ID: 280019
29 sierpnia 2010 08:04 | ID: 280502
(fot. AFP / Andrew Winning, sprawa wyświęcania kobiet dzieli anglikańskich duchownych)
Postępowi katolicy nie zgadzają się ze stanowiskiem Watykanu, według którego zawód księdza mogą wykonywać tylko mężczyźni. Dlatego w Londynie Ojca Świętego przywitają autobusy z wielkimi plakatami: „Papieżu Benedykcie, wyświęcaj kobiety!”.
Kampanię przed czterodniową papieską wizytą, która odbędzie się w połowie września, organizuje grupa Wyświęcanie Kobiet Katolickich (CWO). Zapłaciła ona 15 tysięcy funtów za umieszczenie plakatów na 15 piętrowych autobusach kursujących w centrum Londynu. Pojazdy z apelem do papieża będą jeździły m.in. przed Pałacem Westminsterskim, gdzie ma przemawiać Benedykt XVI.
Kościół katolicki stanowczo sprzeciwia się kapłaństwu kobiet. Tymczasem we wspólnotach protestanckich, np. luterańskich, dama w koloratce już od dawna nikogo nie dziwi. Panie wykonują zawód pastora (czyli duszpasterza, księdza) m.in. w Holandii (od 1929), Norwegii (1930), Danii (1948), Szwecji (1958), Hesji (1959; od 1978 w całych Niemczech), USA (1970) i Finlandii (1988). A w niektórych kościołach, np. o ustroju episkopalnym, pełnią nawet funkcje biskupie.
Wyświęcanie kobiet zbiegło się z rozwojem ruchu feministycznego w świecie zachodnim. Idea równości płci jest dla Watykanu całkowicie niezrozumiała i obca. Dlatego – jak łatwo się domyślić – Benedykt XVI zignoruje kampanię brytyjskich katolików. Nadal do profesji księdza będą dopuszczani wyłącznie mężczyźni. Czy to może zwiększy nieufność wiernych do papieża i pogłębić kryzys personalny w Kościele?
Coraz większą liczbą parafii na Zachodzie nie ma już kto zarządzać, bo stara kadra wymiera, a młodzi mężczyźni raczej się nie garną do seminariów duchownych. Niektóre kobiety chętnie by ich zastąpiły w roli kleryków czy kapłanów. Na razie przynajmniej nie ma szans, by piękniejsza część ludzkości stanęła za ołtarzem.
Mirosław Sikorski
wp.pl
29 sierpnia 2010 10:12 | ID: 280532

29 sierpnia 2010 16:57 | ID: 280738

Piszę szczerze, takie mam spostrzeżenia... Bardzo mało osób naprawdę myśli o Bogu, próbuje pogłębia swoją wiarę... Ja sama czuję, że moja wiara jest znacznie słabsza niż kiedyś...Dopiero tutaj, z Wami mogę naprawdę szczerze porozmawiać na tematy wiary... W moim otoczeniu nie mam takich osób...Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!