Kłamstwo
Kłamstwo psuje dobre relacje międzyludzkie, niszczy zaufanie, wywołuje często falę negatywnych emocji.
Istnieją różne odsłony kłamstwa, różne powody...
Jak myślicie, czy istnieje coś takiego, jak "drobne nieszkodliwe kłamstwa"?
Czy dawanie fałszywego świadectwa może być usprawiedliwione w jakiejś określonej sytuacji?
Czy posługujecie się kłamstwem na codzień?
Czy fantazjowanie to też kłamstwo?
- Zarejestrowany: 09.12.2010, 12:33
- Posty: 1241
brzydzę się kłamstwem, ludzie zakłamani niewiele dla mnie znaczą, chociaż przyznam, że są sytuacje, kiedy trzeba nie tyle skłamać lecz nie dopowiedzieć do końca, żeby kogoś nie zranić lub nie przyspożyc cierpienia, ale są to wyjątkowe sytuacje;))
- Zarejestrowany: 31.01.2010, 09:26
- Posty: 21500
Wyjątkową sytuacją może być nieuleczalna choroba. Lepiej chyba osobie chorej żyć z nadzieją niż wiedzieć, że niedługo się umrze... dla mnie to jest jak to nazwałaś 'drobne nieszkodliwe kłamstwo'
- Zarejestrowany: 22.02.2010, 10:02
- Posty: 3921
Kłamstwa zdarzają się każdemu nawet tym,którzy brzydzą się nim.
To ciężki temat. Nie ulega watpiliwości, że kłamstwo jest złe. I nie ma czegoś takiego jak "dobre kłamstwo" czyli coś w myśl wyższych idei. Jeżeli nie chcę powiedzieć prawdy (a czasami tak jest, że trudno powiedzieć nam, że ktoś brzydko wygląda lub że coś jest nie tak) to wolę temat przemilczeć niż bajerować i ściemniać.
Fakt - zdarza mi się kłamać... choć bardziej jest to zabawa... opowiadam Małżonkowi niestworzone rzeczy, bawi mnie to, że On mi wierzy ale zaraz wyjaśniam, że to była ściema i że widać mogłabym być niezłą aktorką. W sprawach ważnych kłamać nie potrafię.
Zgadzam sie z Kasią. Uważam, ze bywaja sytuacje, kiedy kłamstwo jest lepsze od prawdy... Przykład? najbliższa nam osoba jest nieuleczalnie chora - powiedzieć jej prosto z mostu, że nie ma szans an wyleczenie? Nie umiałabym...To są sytuacje, kiedy kłamstwo chroni ludzi, których kochamy...
Zawsze wtedy, kiedy kłamstwo działa odwrotnie, czyli krzywdzi innych, jest nieusprawiedliwione.
A jeśli nieuleczalnie chora osoba nie zdąży pozałatwiać swoich spraw, pożegnać się, bo nie zostało jej powiedziane, że ma tylko kilka dni, tygodni, miesięcy? Nie mówimy dlatego, że nie chcemy,żeby się załamała, czy po prostu nie wiemy, jak to zrobić?
- Zarejestrowany: 31.01.2010, 09:26
- Posty: 21500
A jeśli nieuleczalnie chora osoba nie zdąży pozałatwiać swoich spraw, pożegnać się, bo nie zostało jej powiedziane, że ma tylko kilka dni, tygodni, miesięcy? Nie mówimy dlatego, że nie chcemy,żeby się załamała, czy po prostu nie wiemy, jak to zrobić?
Wg mnie nie da się delikatnie powiedzieć komuś, że za kilka dni umrze...
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
A jeśli nieuleczalnie chora osoba nie zdąży pozałatwiać swoich spraw, pożegnać się, bo nie zostało jej powiedziane, że ma tylko kilka dni, tygodni, miesięcy? Nie mówimy dlatego, że nie chcemy,żeby się załamała, czy po prostu nie wiemy, jak to zrobić?
Wg mnie nie da się delikatnie powiedzieć komuś, że za kilka dni umrze...
tylko z drugiej strony , to nie jest powód do ukrywania prawdy...
wolałabym prawdę - najgorszą - od najlepszego "ściemniania", nawet w imię szczytnych idei...
A jeśli nieuleczalnie chora osoba nie zdąży pozałatwiać swoich spraw, pożegnać się, bo nie zostało jej powiedziane, że ma tylko kilka dni, tygodni, miesięcy? Nie mówimy dlatego, że nie chcemy,żeby się załamała, czy po prostu nie wiemy, jak to zrobić?
Zgodzę się z Tobą. W przypadku nieuleczalnej choroby kłamiemy nie dlatego by chronić taką osobę ale dlatego, że chcemy okłamać samych siebie. I nie potrafimy przekazywać takich informacji.
Ja na przykład bym chciała wiedzieć... i uważam, że moi bliscy też zasługiwali by na prawdę.
A jeśli nieuleczalnie chora osoba nie zdąży pozałatwiać swoich spraw, pożegnać się, bo nie zostało jej powiedziane, że ma tylko kilka dni, tygodni, miesięcy? Nie mówimy dlatego, że nie chcemy,żeby się załamała, czy po prostu nie wiemy, jak to zrobić?
Wg mnie nie da się delikatnie powiedzieć komuś, że za kilka dni umrze...
Według mnie to i tak sie czuje... Obserwowałam ostatnie dni życia moich dziadków, więc wiem coś o tym...
A jeśli nieuleczalnie chora osoba nie zdąży pozałatwiać swoich spraw, pożegnać się, bo nie zostało jej powiedziane, że ma tylko kilka dni, tygodni, miesięcy? Nie mówimy dlatego, że nie chcemy,żeby się załamała, czy po prostu nie wiemy, jak to zrobić?
Zgodzę się z Tobą. W przypadku nieuleczalnej choroby kłamiemy nie dlatego by chronić taką osobę ale dlatego, że chcemy okłamać samych siebie. I nie potrafimy przekazywać takich informacji.
Ja na przykład bym chciała wiedzieć... i uważam, że moi bliscy też zasługiwali by na prawdę.
Ja również chciałabym wiedzieć... Czułabym się oszukana, jeśli w końcu sama bym sie domyśliła, że jednak nie ma nadziei...
Ja miałam w rodzinie taką sytuację gdzie mąż "chronił" przed prawdą i chorą żonę i dorosłe dzieci, i rodziców żony i Jej rodzeństwo. Czy to w czymś pomogło? NIE. Wszyscy i tak wiedzieli. Ale mieli pretensje, że się im broni prawdy.
A takie "codzienne" kłamstewka? Dlaczego posługujemy się nim w codziennej komunikacji? Co kłamca chce w ten sposób osiągnąć? Świety spokój?
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
A takie "codzienne" kłamstewka? Dlaczego posługujemy się nim w codziennej komunikacji? Co kłamca chce w ten sposób osiągnąć? Świety spokój?
prawdopodobnie "święty spokój" może być powodem...także to, że ktoś już nie chce się kłocić i zbyć czyjeś natarczywe domaganie się odpowiedzi - to może taką otrzymać - często fałszywą...
ale jeśli do takich wybiegów człowiek musi się posuwać - to widać, że z takiej relacji, raczej nic nie będzie...
- Zarejestrowany: 09.12.2010, 12:33
- Posty: 1241
odnośnie osób śmiertelnie chorych, to podzieliłabym na tych, którzy dowiadując się prawdy o chorobie, budzi się w nich wewnętrzna siła walki z chorobą, co przedłuża im życie, ale drugą grupą są osoby, które się załamują i tym samym choroba w bardzo szybkim tempie się rozwija i ja należę właśnie do tej grupy i pewnie bym się dopytywała a nawet myślała, że być może to- to , ale nie chciałabym tego usłyszeć...
Ten święty spokój wiąże się często z tym, że chcemy uniknąć krytyki ze strony innych.
A czy wybaczacie takie drobne kłamstwa? I komu jesteście w stanie wybaczyć?
A takie "codzienne" kłamstewka? Dlaczego posługujemy się nim w codziennej komunikacji? Co kłamca chce w ten sposób osiągnąć? Świety spokój?
Bo to jest łatwiejsze? Bo się boimy przyznać że nam się wstać z łóżka nie chciało więc ściemniamy, że autobus, zacięcie w windzie i takie tam :))))
Wydaje nam się, że takie kłamstewka lepiej wyglądają niż nudna prawda.
odnośnie osób śmiertelnie chorych, to podzieliłabym na tych, którzy dowiadując się prawdy o chorobie, budzi się w nich wewnętrzna siła walki z chorobą, co przedłuża im życie, ale drugą grupą są osoby, które się załamują i tym samym choroba w bardzo szybkim tempie się rozwija i ja należę właśnie do tej grupy i pewnie bym się dopytywała a nawet myślała, że być może to- to , ale nie chciałabym tego usłyszeć...
Lizo, myślę,że na początku każdy człowiek, który dowiaduje się o cieżkiej chorobie wpada w rozpacz. Później, jedni potrafią tę rozpacz przemienić w walkę o siebie, a inni... innym jest znacznie trudniej to zrobić.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Podpatruję sobie nieraz i uważam, że osoby kłamiące wychodzą na swoje. O ile potrafią dobrze kłamać. To przykre, ale prawdziwe.
Podpatruję sobie nieraz i uważam, że osoby kłamiące wychodzą na swoje. O ile potrafią dobrze kłamać. To przykre, ale prawdziwe.
Rzeczywiście, są osoby, które kłamią dla wygody lub zysku. Zastanawiam się, co z ich sumieniami? Jak można oszukać np. staruszkę wyłudzając pieniądze na tzw. "wnuczka" lub podczas prezentacji garnków, pościeli, itp. namawiać ludzi na koszty znacznie przewyższające ich możliwości finansowe.