Śmierć bliskiej osoby .
- Zarejestrowany: 30.01.2011, 20:35
- Posty: 111
W lipcu zmarł moj dziadek . 3 tygodnie przed śmiercia padła diagnoza rak . nikt nie był na to przygotowany . ostatnei dwa tygodnie swojego zycia spedził z nami w domu . ( mieszkam razem z dziadkami ) mineło juz poł roku a ja nadal nei moge sie pogodzzić z tym ze odszedł :( był dla mnie jak ojciec ktorego nigdy nei miałam . codziennie na kazdym kroku tak bardzo za nim tesknie . płacze po katach zeby aby babcia nei widziała . moze ktoś z was kochani wie ile takie załamanie moze trwac . mowia ze czas leczy rany ale to nei prawda on tylko przyzwyczaja nas do bolu :( jak przetrwac ten czas ??? prosze pomozcie
- Zarejestrowany: 06.06.2010, 10:45
- Posty: 9066
Śmierć bliskiej osoby to bardzo ciężkie przeżycie. Wszystko zależy od charakteru, ciężko stwierdzić ile takie załamanie może potrwać. Moja babcia do tej pory płacze jak wspomni o dziadku (zmarł w 2007). Jak przetrwać, po prostu być przy niej, wysłuchać tego co ma do powiedzenia. Nie znam innych sposobów.
- Zarejestrowany: 30.01.2011, 20:35
- Posty: 111
jestem przy niej prawie 24 na dobe . ja nie potrafie sie w tym wszystkim odnaleść
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Wylejesz dużo lez...Nie ma tu limtu czasu...Kochałaś go...ja byłam w 3 klasie podstawówki, jak zmarł dziadek.... Chorowałam dwa lata... Każda reakcja na śmierć jest inna. Ja byłm chora, Ty płaczesz... Pokonasz to. napewno! Musisz byc silna, dla Babci!
- Zarejestrowany: 20.07.2010, 07:11
- Posty: 2760
Przyspieszanie, spowalnianie, wypieranie lub „zamęczanie się”, na początku przynosi ulgę w bólu, niestety w dalszej perspektywie czasu skutek jest odwrotny od pożądanego, gdyż nagromadzone emocje, muszą znaleźć ujście. Pod przykrywką wesołej twarzy kryją się zbolałe serca, przepłakiwane noce, niekontrolowane wzruszenia – wówczas dobrze jest wrócić do tego pierwotnego bólu wraz z psychologiem, gdyż powody ucieczki od emocji mogą być bardziej złożone i pomoc specjalisty będzie wskazana.
Warto natychmiast wybrać się na konsultacje z psychologiem, kiedy śmierć bliskiej osoby, wydarzyła się w okolicznościach tragicznych, nagle albo gdy osoba w żałobie nie miała szans pogodzić się ze zmarłym. Dlaczego? Z prostej przyczyny, ponieważ bliscy są równie mocno zaangażowane emocjonalnie i w tej sytuacji, mogą nie dostrzec pewnych symptomów. Specjaliści, posiadają konieczną wiedzę, doświadczenie i umiejętności w rozmowach terapeutycznych, aby pomóc w „przeżyciu” trudnych sytuacji w sposób łagodny i konieczny do zdrowego funkcjonowania każdego z nas.
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Moja kuzynka ma stwierdzoną depresję. Minął rok od śmierci jej męża. Małżeństwem byli tylko 3 miesiące. Nie wiem jak długo będzie trwać taki nastrój, tęskonota, myślę, że to już zostaje w człowieku na zawsze, może czas pomoże tylko przyzwyczaić się do bólu, bo na pewno go nie uleczy. To mit, czas nie leczy ran
- Zarejestrowany: 06.06.2010, 10:45
- Posty: 9066
Fakt odejścia kochanej osoby pozostanie w człowieku do końca, z tym że ból z czasem łagodnieje.
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Moja kuzynka ma stwierdzoną depresję. Minął rok od śmierci jej męża. Małżeństwem byli tylko 3 miesiące. Nie wiem jak długo będzie trwać taki nastrój, tęskonota, myślę, że to już zostaje w człowieku na zawsze, może czas pomoże tylko przyzwyczaić się do bólu, bo na pewno go nie uleczy. To mit, czas nie leczy ran
DOKLADNIE!!!!!!!! Czas nie leczy ran...Tyko je zmiejsza, ale onbe ZAWSZE bolą.... Do bólu mona sie pryzwyczaić, ale ie mozna go pokonać.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Przykro mi, ze spotakała Cię taki smutek....
Naukowcy bardzo interesują się sprawą śmierci bliskiej osoby. Wymyślili nawet takie etapy przeżywania śmierci, konczą się one akceptacją.
Trwa to długo - jakoś tak do trzech lat chyba.
Poszukam informacji i je wstawię.
Myślę, że one pozwolą zrozumieć, ze Twoja reakcja na śmierć dziadka, Izkaaa, jest normalna.
- Zarejestrowany: 01.03.2010, 13:39
- Posty: 841
Mogę ci zaproponować przeczytanie relacji z ewangelii Jana 11 rozdziału. Mówi o odczuciach Marty, Marii i Jezusa na wieść o śmierci Łazarza. Dla Jezusa był on bliskim przyjacielem; Jezus nie wstydził się swych łez. Pokrzepił Marię i Martę, siostry łazarza nadzieją zmartwychwstania. Poddał je próbie sprawdzając czy nadzieja zmartwychwstania jest realna. Następnie wskrzesił Łazarza sprawiając tym ogromną radość. Zachęcam zatem ciebie do przeczytania tej niezwykłej relacji.
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
Mówi się, że czas leczy rany - no nie wiem czy to prawda... Każdy człowiek ma inne uczucia i inaczej przeżywa śmierć bliskiej osoby. Moich rodziców dawno już nie ma a ja nie mogłam się z tym pogodzić przez dłuższy okres... ale i tak dalej to boli a czasami bardzo...
- Zarejestrowany: 06.06.2010, 10:45
- Posty: 9066
Mnie się wydaje że czas leczy rany w zależności od rodzaju rany, czyli wydarzenia jakie ją spowodowało.
- Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
- Posty: 3249
Po czymś takim coś umiera w nas razem z tym człowiekiem. Daje nam na bardzo długo a może nawet na zawsze poczucie że nie mamy wpływu na bardzo wiele spraw a zwłaszcza na to ile czasu mamy dla naszych bliskich i ile oni mają dla nas. Ja bym Ci radziła że jeżeli chcesz sobie popłakać to płacz ale jednocześnie (przynajmniej ja tak robiłam po śmierci męża) wstając rano proś Boga aby dał siłę na kolejny dzień i niestety z tak dużym bólem trzeba żyć z dnia na dzień bo bezsensowne wydaje się planowanie na dłużej. A zczasem trzeba też nabierać dystansu do siebie i swojego uczucia bólu bo jak nie to można zwariować to jest mega trudne ale możliwe.
- Zarejestrowany: 26.01.2010, 18:21
- Posty: 18946
Mnie się wydaje że czas leczy rany w zależności od rodzaju rany, czyli wydarzenia jakie ją spowodowało.
Mi się wydaje , że z biegiem czasu uczymy się żyć z tymi ranami . Żadna śmierć nie przychodzi w porę , każda przychodzi za wcześnie . 2 lata temu , w lutym , na moich rękach zmarła moja mama , pół roku później odeszła moja bratowa . Trudno było się z tym wszystkim pogodzić . Z upływem czasu ból jakby złagodniał , jednak wraca w okresie świąt , urodzin , kolejnej rocznicy śmierci , ale takie jest życie , niestety ...
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Obiacałam i wklejam:
6. Fazy dojrzale przeżywanej żałoby
Nikomu nie jest łatwo zająć dojrzałą postawę wobec śmierci osoby, którą kochał i którą nadal kocha. W procesie dochodzenia do równowagi i dojrzałości w tym względzie można zaobserwować następujące fazy rozstania z osobą zmarłą:
* przyjęcie do wiadomości faktu straty kogoś bliskiego oraz nowej rzeczywistości, jaka teraz zaistniała - oznacza to uwolnienie się od naturalnego buntu wobec śmierci kochanej przez nas osoby;
* świadome doświadczanie bólu związanego ze stratą kogoś bliskiego;
* uczenie się nowej sztuki życia po stracie bliskiej osoby;
* znalezienie dla osoby zmarłej nowego miejsca w naszym życiu.
Kochać to pragnąć, by kochana przez nas osoba żyła zawsze i by zawsze była z nami. Największym cierpieniem dla kogoś, kto kocha, jest rozstanie z ukochaną osobą. Gdy rozstanie to jest jedynie chwilowe, wtedy przeżywamy bolesną tęsknotę. Gdy rozstanie to jest ostateczne w perspektywie doczesności, wtedy przeżywamy żałobę, która jest czymś o wiele bardziej bolesnym niż najboleśniejsza nawet tęsknota.
http://www.opoka.org.pl/b...loba_zycie.html
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
ajczęściej wymienia się cztery stadia żałoby:
I. wstrząs i szok, uczuciowa anestezja, otępienie – bezpośrednio po śmierci,
II. gwałtowny szloch, protest – minuty, godziny,
III. dezorganizacja – godziny lub dni, miesiące,
IV. reorganizacja – 6 miesięcy
http://www.sciaga.pl/teks..._psychologiczny
Izao, ja również musiałam zmagać sie z bólem po odejściu wielu bliskich osób. W październiku 2009 r. zmarła moja ukochana babcia, z którą przez 19 lat mieszkałam na jednym podwórku. Też była mi bardzo bliska. Jednak jej choroba była juz tak bolesna, babcia tak bardzo cierpiała, ze smierć była dla niej ulgą... To bolesne ale prawdziwe... Babcia była bardzo wierząca i nie bała sie odejść na tamtą stronę. Dlatego i ja po jej smierci starałam sie myśleć tymi aktegoriami...
Łzy są normalne i pewnie jeszcze nie raz zapłaczesz, nawet za rok czy dwa... Jednak nie pozwól, aby żałoba zawładnęła twoim zyciem... Twój dziadek na pewno by tego nie chciał...
Izo to nigdy nie przestanie boleć... moja prababcia odeszła 8 lat temu i nadal zdarza mi się płakać gdy o Niej pomyślę... ale psychologowie twierdzą, że człowiek "oswaja" się z bólem i stratą po około roku.
- Zarejestrowany: 30.01.2011, 20:35
- Posty: 111
Mój dziadek tez strasznie cierpiał . choroba postepowała w trybie expresowym . dosłownie z minuty na minute :( Wiem ze juz teraz nie cierpi i ze nas pilnuje . moze to sie wydac dla niektorych dziwne ale on ciagle tu jest . np w nocy z 31 pazdiernika na 1 listopada zapalił mi sie komin i nitk nie wie jak to sie stało ze woda leciała z zbiornika i nadzwyczaj głosno pukała o schody i przestała w chwili gdy zobaczyłam ze sie pali . a woda w piecu sie nei gotowała . on tu pilnuje zeby nam sie nic nei stało . . . stale mam zapalona świeczke przzed jego portretem ktory dalismy namalowac po jego smierci .
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
W lipcu zmarł moj dziadek . 3 tygodnie przed śmiercia padła diagnoza rak . nikt nie był na to przygotowany . ostatnei dwa tygodnie swojego zycia spedził z nami w domu . ( mieszkam razem z dziadkami ) mineło juz poł roku a ja nadal nei moge sie pogodzzić z tym ze odszedł :( był dla mnie jak ojciec ktorego nigdy nei miałam . codziennie na kazdym kroku tak bardzo za nim tesknie . płacze po katach zeby aby babcia nei widziała . moze ktoś z was kochani wie ile takie załamanie moze trwac . mowia ze czas leczy rany ale to nei prawda on tylko przyzwyczaja nas do bolu :( jak przetrwac ten czas ??? prosze pomozcie
2 tygodnie temu zmarła moja babcia. dwa dni przed śmiercią zdiagnozowali u niej raka. to było koszmarne przeżycie...tobie jest o wiele trudniej,bo dziadek mieszkał z wami,miałaś go na co dzień,poza tym jak piszesz traktowałaś jak ojca...każdy kąt ci o nim przypomina. czas zaleczy rany, kiedyś. 3majcie się dzilenie
Mój dziadek tez strasznie cierpiał . choroba postepowała w trybie expresowym . dosłownie z minuty na minute :( Wiem ze juz teraz nie cierpi i ze nas pilnuje . moze to sie wydac dla niektorych dziwne ale on ciagle tu jest . np w nocy z 31 pazdiernika na 1 listopada zapalił mi sie komin i nitk nie wie jak to sie stało ze woda leciała z zbiornika i nadzwyczaj głosno pukała o schody i przestała w chwili gdy zobaczyłam ze sie pali . a woda w piecu sie nei gotowała . on tu pilnuje zeby nam sie nic nei stało . . . stale mam zapalona świeczke przzed jego portretem ktory dalismy namalowac po jego smierci .
Izo, wierzę w obecność bliskich, którzy odeszli... I to bardzo pomaga... Bardzo często śnią mi się zmarli - babcie, przyjeciel, kuzynka... To są dobre sny!... Podobno znaczą one, że zmarły opiekuje się nami...