Szczerze ....ja też nie piałabym z zachwytu jakby Michaś kiedys wybrał taką drogę. Ale uszanowałabym jego wybór choć obydwojgu nam byłoby trudno.
Isabelle napisał 2010-04-27 14:37:14Szczerze ....ja też nie piałabym z zachwytu jakby Michaś kiedys wybrał taką drogę.
A jesteś w stanie napisać dlaczego? Spróbujmy odszukać przyczyn reakcji rodziców na wybory dzieci.
Marcin1984 napisał 2010-04-27 14:38:40 Isabelle napisał 2010-04-27 14:37:14 Szczerze ....ja też nie piałabym z zachwytu jakby Michaś kiedys wybrał taką drogę.
A jesteś w stanie napisać dlaczego? Spróbujmy odszukać przyczyn reakcji rodziców na wybory dzieci.
Nie umiem tego wyjaśnić...
jeśli rodzice mają z góry zaplanowaną przyszłość dla dziecka to może ciężko zrezygnować im ze swojej wizji? inni rodzice chcą mieć po prostu wnuki w szczególności jeśli syn jest jedynakiem.
ja chcę żeby moje dziecko było po prostu szczęśliwe dla tego bym się nie sprzeciwiała! chociaż chcę mieć kiedyś wnuki więc łatwiej by mi było pogodzić się z synem-księdzem gdybym miała więcej dzieci!
Wydaje mi się, że co niektórzy rodzice nie potrafią cieszyć z takiego wyboru dziecka, gdyż uświadamiają sobie, że nigdy nie zostaną dziadkami, zwłaszcza jeśli jest to jest ich jedyne dziecko. A drugą sprawą jest to, że dziś na 20 mężczyzn idących do seminarium tylko połowa z nich lub nawet nie połowa kończy to seminarium. Ale myślę, że rodzice i najbliżsi mają bardzo duży wpływ na to jak potoczą się plany dziecka zwłaszcza wobec seminarium. Jeśli wbijemy komuś do głowy, że np. moje dziecko księdzem nie będzie to ono już księdzem nie będzie.
Moi znajomi w Reszlu mają trójkę dzieci córkę i 2-ch synów .Córka mężatka ma 1 dziecko a synowie ...jeden jest już księdzem a drugi za rok obecnie jest w seminarium .Rodzice oczywiście są bardzo dumni.
Co tu duzo mówić stare przysłowie mówi:"Kto ma Księdza w rodzininie tego bieda ominie" tak więc być może warto.Moi synowie Księżmi nie chcą być i ja z tego powodu ubolewać nie będę.
A ja uważam , że dziecko nie podejmuje takiej decyzji ot tak sobie. Jeżeli dużo wcześniej przygotowywał się do tej roli, to naturalną rolą rodziców jest wspierać go w wyborze. Jeżeli jednak , syn wiódł zupełnie nieuduchowione życie a na ten pomysł wpadł pod wpływem chwili, to należałoby się temu przyjrzeć. I koniecznie z nim porozmawiać raz, drugi, trzeci. Jeśli decyzja wypłynęła pod wpływem stresu ( bardzo często zawód miłosny), przeczekać a jednocześnie oddalac od niego ten zamiar. Myślę , że rodzice kochający dziecko i znający je potrafią wpłynąć na decyzje dzieci. Podobnie ma się rzecz z dziewczynami chcącymi wstąpić do zakonu. Znam przypadek koleżanki, ktorej córka weszła do zamkniętego zakonu. Jedyna córka samotnie wychowującej ją kobiety. To była rozpacz! Naprawdę!!!
A ja znam przypadek, gdzie najpierw jeden syn poszedł do seminarium i po roku czy dwóch wystąpił, a później drugi, młodszy wybrał tą samą drogę i też po roku wystąpił. Później się dowiedziałam, że to matka chłopców za wszelką cenę namawiała ich do takiego wyboru.
A ja uważam, że nic na siłę. Życia za nasze dzieci nie przeżyjemy.
Zawsze tak jest, obojętnie co dziecko wybiera, jedni sa zadowoleni inni nie, to noromalne.
Chyba wraz z urodzeniem dziecka rodzicom zawsze rysuje się jego przyszłość za lat naście czy dzieścia tak jak pisze Emi i Marcin. Często rozmawiamy z mężem o naszych chłopakach i wiem z całą pewnością, że zaakceptujemy każdy wybór jakiego dokonają w życiu, jesli będzie mógł im przynieść szczęście.
A czy naprawdę coś się tak diametralnie zmieniło w reakcji rodziców? Zawsze chyba jedni byli "za", a inni wylewali morza łez, chociazby z tego powodu, że nie będą mogli bawić własnych wnucząt.
My z małżonkiem wychodzimy z założenia, że nasz syn sam sobie obierze drogę, bo to Jego życie. My będziemy Go wspierać. Pokażemy możliwości, ale to On będzie decydował, w którą stronę pójdzie i z kim.
Kolega mojego syna wybrał droge zakonnika.Zaraz po maturze udał sie do zakonu i juz drugi rok trwa w tym postanowieniu. Miał byc architektem, w ostatniej chwili zdecydował inaczej. Pochodzi z inteligenckiej, bardzo religijnej rodziny, mimo to rodzice nie byli zachwyceni. Jest to taki chłopak,że cokolwiek będzie robił w życiu, będzie robił to bardzo dobrze. A rodzice z reguły jak ochłoną to akceptują wybory swoich dzieci, zwłaszcza jak widzą ich zadowolenie .
czemu rodzice tak reagują?
myśle,że kojarzą życie zakonne tak, jak jest nieraz przedstawiane : jako chodzenie po terenie zakonu z głową w chmurach;)
Poza tym jest to swoiste rozstanie z dzieckiem: on lub ona muszą się podporządkowywać teraz zasadom, panującym w zakonie czy w seminarium, a rodzice tracą nad nimi wszelka władzę.
Co jeszcze?
Nieraz o ludziach idacych do zakonu mowi się,ze są oni nieatrakcyjni ( co jest nieprawdą : widziałam zakonnice tak piekne,ze facetom oczy mogły spokojnie bieleć, a były one nieumalowane).
Życie zakonne wydaje się być cieżkie, gdy patrzy sie na nie tak, jak bywa przedstawiane. I jest ciężkie, ale w zupełnie innym wymiarze.
Ja myślę podobnie jak Debris i Motylek. Rodzice chcieliby, by ich syn założył rodzinę, miał dzieci, a oni wnuki. Są przekonani, że syn podejmując decyzję o stanie duchownym pozbawia się tego, co jest szczęściem rodzinnym.
A ja pragnę, aby Młody był szczęśliwy i by nikt przez Niego nie cierpiał.
Mashka napisał 2010-04-27 22:13:53A ja pragnę, aby Młody był szczęśliwy i by nikt przez Niego nie cierpiał.
I bardzo mądrze.
Ja nie wiem nie myślę o tym kim mogłaby być moja mała.
Dobrze, że ja nie musiałam stać przed takim wyborem swoich synów... bo na prawdę nie wiem jakbym to przyjęła....
Chociaz ostanio starszy syn coś nam napomykał, że miał takie myśli by iść do... zakonu... wow... zdziwiłam się bardzo... ale jak to powiedział, że to było dawno i nieprawda... ufff... ulżyło nam....
Moim zdaniem to przewartościowanie wychowania może wpłynąć na decyzję dorosłych juz "dzieci"
- zastanówmy się nad tym gdy w domu mówi się tylko oraz goni do kościoła nie tylko w niedzielę ale i w tygodniu. Gdzie dziecko "zmuszone" do ministrantowania (uszczęśliwione na siłę), uczestniczy we mszy św. na siłę - aby był spokój.
To właśnie w takiej rodzinie na siłę szuka się powołania - rzuca się ziarno na skałę niechęci do kościoła - nic z tego nie będzie. Rodzice są wtedy bardzo nieszczęśliwi.
- drugi przypadek, gdzie wartości chrześcijańskie w domu to tak jak "ślepiec" w kinie. Czyli bez zmuszania, bez wskazywania wartości , które przez dziecko są odkrywane w tempie odpowiednim dla niego samego. To z tego bedzie prawdziwy kapłan, zakonnik - z zamiłowania, gdzie linia została określona przez niego samego a nie podana na tacy. Rodzice - no własnie, tu zależy od kultury i zrozumienia.
Marcin1984 napisał 2010-04-27 14:38:40Isabelle napisał 2010-04-27 14:37:14Szczerze ....ja też nie piałabym z zachwytu jakby Michaś kiedys wybrał taką drogę.
A jesteś w stanie napisać dlaczego? Spróbujmy odszukać przyczyn reakcji rodziców na wybory dzieci.
Bo chciałabym być kiedyś babcią... wiem, wiem - że jedno nie wyklucza drugiego, ale... I myślę, że bycie księdzem to ciężki kawałek chleba. Duża odpowiedzialność. I nie jest to już az taka nobilitująca "fucha".
Mama Tymka napisał 2010-04-28 07:51:43Marcin1984 napisał 2010-04-27 14:38:40Isabelle napisał 2010-04-27 14:37:14Szczerze ....ja też nie piałabym z zachwytu jakby Michaś kiedys wybrał taką drogę.
A jesteś w stanie napisać dlaczego? Spróbujmy odszukać przyczyn reakcji rodziców na wybory dzieci.
Bo chciałabym być kiedyś babcią...
ale np. pastor ewangelicki może mieć rodzinę, więc nie jest wykluczone, że nie będziesz babcią, gdy Twój syn będzie osobą duchowną
