Mąż nie wraca na noc. - Forum
Znajdź nas na

Tworzymy społeczność rodziców

Wątek

Mąż nie wraca na noc.

37odp.
Strona 2 z 2
Odsłon wątku: 33043
Avatar użytkownika osa
AnonimPoziom:
  • Zarejestrowany: 26.11.2009, 13:35
  • Posty: 998
  • Zgłoś naruszenie zasad
1 marca 2010, 10:15 | ID: 155051
Mój mąż po kłótni która zdarza się raz na 3 m-c ma loty i wychodzi z domu, nie wraca na noc, ostentacyjnie wyłącza telefon lub zostawia go w domu, obrączke i wraca na stępnego dnia zazwyczaj wieczorem. Kłótnie zazwyczaj to błacha rzecz ale jest powodem jego ucieczek. Wiem że nie jest to zdrada, ale problem alkoholowy. Po takim przepiciu wraca, śmierdzący, przemoczony. Na początku kiedy znikł 2 razy szukałam go, zgłaszałam na policję, dzwoniłam po znajmoych. Natomiast tym razem wszystko było mi obojętne, czy żyje czy nie? Dodam, że tym razem po upiciu się zabrał auto i pojechał. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić, nie mam już siły jestem zmęczona tym problemem. Szkoda mi tylko najmłodszego dziecka, wczoraj były jej urodziny a tato zjawiła się z prezentami, po przechlaniu po imprezie rodzinnej. Co mam zrobić?
Avatar użytkownika aśka r
aśka rPoziom:
  • Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
  • Posty: 3249
21
  • Zgłoś naruszenie zasad
1 marca 2010, 12:24 | ID: 155200
A jak chcesz komuś się wygadać z tego co na prawdę czujesz to tu też możasz popisać i się zwierzyć ja dzisiaj już wiem jak to jest bardzo ważne i nie sądzę żeby ktokolwiek na tym forum próbował Ciebie oceniać bo ja przeszłam przez coś podobnego i nie odważę się nikogo w takiej sytuacji oceniać tylko ja miałam długo poczucie przegranej ale u Ciebie nie musi tak być i życzę Ci z całego serca żeby się Tobie udało.
Avatar użytkownika aluna
alunaPoziom:
  • Zarejestrowany: 17.09.2008, 06:35
  • Posty: 4070
22
  • Zgłoś naruszenie zasad
1 marca 2010, 13:03 | ID: 155261
Z alkoholikam jest tak ze dopóki nie będą zmuszeni do wzięcia  losu i odpowiedzialnosci za swoje czyny na siebie, dopóty będą twierdzić że jest ok Kupuj tyle żeby w lodówce było dla Ciebie i dzieci a on sam niech kupuje sobie sam. Koniecznie idź do ośrodka -JESTEŚ wspóluzależniona ! Dopóki ty sie z tego nie uleczysz - nie pomozesz swojej rodzinie. Ostrzegam - nie będzie to latwe ani przyjemne. wyciagna wszystko, przeciągna cię psychicznie po najgorszych zakamarkach twojej duszy - ale warto ! Masz dzieci i MUSISZ walczyć dla nich i za nie. i przestań w końcu obwiniać siebie a jego tłumaczyć - jakby nie chciał to by nie pił. na siłę nikt mu w gardło nie wlewa. A że nie chce widzieć ? Rany - przecież tak jest łatwiej - po co ? żeby mieć wyrzuty sumienia ? No i druga sprawa - skoro ma wszystko podane jak na talerzu to po co ma sie wysilać?
Avatar użytkownika asia1026
asia1026Poziom:
  • Zarejestrowany: 15.01.2010, 16:09
  • Posty: 243
23
  • Zgłoś naruszenie zasad
1 marca 2010, 16:53 | ID: 155499
POPIERAM WSZYSTKIE PRZEDMÓWCZYNIE ! NIE CZEKAJ TYLKO ZACZNIJ DZIAŁAĆ DLA SIEBIE I DZIECI A RÓWNIEŻ I TWOJEGO MĘŻA.PODJĘCIE DECYZJI WYMAGA DUŻEJ ODWAGI I UPORU ALE NA PRAWDĘ WARTO ,BO NIESTETY SAMA SOBIE NIE PORADZISZ.NIE MOŻESZ BEZ KOŃCA TŁUMACZYĆ POSTĘPOWANIA MĘŻA I NA TO SIĘ GODZIĆ,MASZ TAK SAMO JAK ON PRAWO NA NORMALNE ŻYCIE .PRZESTAŃ PROWADZIĆ GO ZA RĄCZKĘ I CIĄGLE WE WSZYSTKIM WYRĘCZAĆ.NAJWYŻSZY CZAS ODCIĄĆ TĘ PĘPOWINĘ UDRĘKI -BO NIE OSZUKUJMY SIĘ JEŚLI NIE BĘDZIESZ DZIAŁAĆ NA LEPSZE SIĘ NIE ZAPOWIADA.ŻYCZĘ POWODZENIA I TRZYMAM KCIUKI.
Avatar użytkownika Alicja23
Alicja23Poziom:
  • Zarejestrowany: 30.01.2010, 09:49
  • Posty: 1
24
  • Zgłoś naruszenie zasad
2 marca 2010, 07:15 | ID: 155853
Jezeli nie probowalas to z Nim porozmawiaj(bylo by dobrze, naruszyc temat leczenia-powinnas przejsc sie do poradni dla AA i zorjentowac sie we wszystkim), jesli to nic nie da a Ty czujesz sie zmeczona- i masz tego wszystkiego dosc. Spakuj albo jego albo swoje rzeczy, dzieci kiedys zrozumienia. Moja znajoma przez 10 lat meczyla sie z alkoholikiem mieli dziecko a on nadal pij i zapominal o calym swiecie. Od 6 miesiecy nie sa razem, a ona dopiero teraz dowiedziala sie czym jest szczescie przy innym facecie.. POWODZENIA!
Avatar użytkownika aśka r
aśka rPoziom:
  • Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
  • Posty: 3249
25
  • Zgłoś naruszenie zasad
2 marca 2010, 07:23 | ID: 155858
Alicja ma rację jeżeli jesteś zmęczona tym wszystkim to po prostu wyjedź. Ten wyjazd o którym pisałam na początku to nie głupia sprawa najlepiej tak żeby nie mógł robić scen i Cię szantażować samobójstwem to musiałoby to być miejsce gdzie on nie będzie się Ciebie spodziewał.
Avatar użytkownika tj mor
tj morPoziom:
  • Zarejestrowany: 16.02.2010, 08:54
  • Posty: 2
26
  • Zgłoś naruszenie zasad
2 marca 2010, 09:33 | ID: 155988
Dać kopa w dupe frajerowi.
Avatar użytkownika aldragorost
aldragorostPoziom:
  • Zarejestrowany: 23.02.2010, 09:37
  • Posty: 54
27
  • Zgłoś naruszenie zasad
2 marca 2010, 11:42 | ID: 156196

A ja chodzę na terapie dla współuzaleznionych. Staram się zrozumieć, że to choroba a nie jego podły charakter. Tylko łatwiej zrozumieć cukrzyka czy chorego na raka niż alkoholika. Mój mąż wie o mojej terapii. Sam uważa, że nie musi chodzić bo problemu nie ma. Albo ma, ale to nie takie straszne. Już nie tłumaczę. Najgorsze, że przychodzi takie zobojętnienie. I już coraz mniej mi zależy. Idę na przeczekanie. Jak będzie mnie stać, nie tylko finansowo, ale i emocjonalnie, to podejmę się "ostatecznego rozwiązania kwestii". Jeszcze staram się walczyć momentami, ale męczy mnie życie w "trójkącie". Bo i tak zazwyczaj alkohol staje na pierwszym miejscu.

Użytkownik usunięty
    28
    • Zgłoś naruszenie zasad
    2 marca 2010, 12:10 | ID: 156246
    aldragorost napisał 2010-03-02 12:42:39
    A ja chodzę na terapie dla współuzaleznionych. Staram się zrozumieć, że to choroba a nie jego podły charakter. Tylko łatwiej zrozumieć cukrzyka czy chorego na raka niż alkoholika. Mój mąż wie o mojej terapii. Sam uważa, że nie musi chodzić bo problemu nie ma. Albo ma, ale to nie takie straszne. Już nie tłumaczę. Najgorsze, że przychodzi takie zobojętnienie. I już coraz mniej mi zależy. Idę na przeczekanie. Jak będzie mnie stać, nie tylko finansowo, ale i emocjonalnie, to podejmę się "ostatecznego rozwiązania kwestii". Jeszcze staram się walczyć momentami, ale męczy mnie życie w "trójkącie". Bo i tak zazwyczaj alkohol staje na pierwszym miejscu.
    wiecie co, dziewczyny - życie z drugim człowiekiem nie polega tylko na dawaniu, poświęcaniu się czy ratowaniu czegoś tam... są pewne granice. Jeżeli ktoś tego nie docenia, a my nie mamy siły na ciągłe włażenie pod górę, kiedy na czubku siedzi ktoś kto usilnie próbuje nas zepchnąć i dodatkowo podrzuca kłody, to chyba trzeba zmienić kierunek. Dobrych decyzji życzę!
    taką wodą być a nie tą co żałośnie całą noc tłucze się po oknie
    Avatar użytkownika aśka r
    aśka rPoziom:
    • Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
    • Posty: 3249
    29
    • Zgłoś naruszenie zasad
    2 marca 2010, 14:21 | ID: 156419
    Mama Tymka napisał 2010-03-02 13:10:08
    wiecie co, dziewczyny - życie z drugim człowiekiem nie polega tylko na dawaniu, poświęcaniu się czy ratowaniu czegoś tam... są pewne granice. Jeżeli ktoś tego nie docenia, a my nie mamy siły na ciągłe włażenie pod górę, kiedy na czubku siedzi ktoś kto usilnie próbuje nas zepchnąć i dodatkowo podrzuca kłody, to chyba trzeba zmienić kierunek.Dobrych decyzji życzę!
    Kasiu to wszystko jest prawdą bo czasem nawet trzeba dać "kopniaka" póki nam zależy i ten ktoś albo się stoczy całkowicie albo zrozumie i weźmie się za siebie i wtedy mogłaby być szansa że można uratować rodzinę. Ale wiele osób w takiej sytuacji tak jak aldragorost (wyczytałam w innym wątku) nie ma pracy i wtedy przy dzieciach takie ostateczne rozwiązania bywają na jakiś czas nie możliwe co gorsza alkoholicy o tym wiedzą i wykorzystują ten fakt wmawiając tej drugiej osobie że nie ma innego wyjścia a nawet często wmawiają winę za tą sytuację.
    Avatar użytkownika minow
    minowPoziom:
    • Zarejestrowany: 02.03.2010, 14:40
    • Posty: 1
    30
    • Zgłoś naruszenie zasad
    2 marca 2010, 14:55 | ID: 156464

    Przeczytaj to, może Ci sie przyda:

    List alkoholika

    Jestem alkoholikiem. Potrzebuję Twojej pomocy. Nie rób mi wymówek, nie obwiniaj mnie, nie złorzecz mi. Nie byłabyś zła na mnie, gdybym był chory na gruźlice lub cukrzycę.

    Alkoholizm to też choroba. Nie wylewaj mojego alkoholu, to po prostu strata, ponieważ ja zawsze znajdę sposób na zdobycie dalszej porcji alkoholu. Nie pozwól mi wywołać u Ciebie złości. Jeśli zaatakujesz mnie słownie lub fizycznie, będziesz mnie tylko upewniała w złej opinii, jaką mam o sobie.

    Ja już wystarczająco nienawidzę siebie. Niech Twoja miłość do mnie i lęk o mnie nie doprowadza Ciebie do robienia tego, co sam powinienem robić. Jeśli weźmiesz na siebie odpowiedzialność za wszystko, oduczysz mnie podejmowania odpowiedzialności. Będę miał coraz większe poczucie winy, a Ty będziesz się czuła urażona. Nie przyjmuj moich obietnic, obiecam cokolwiek, by wyjść z kłopotów. Ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymywaniem obietnic nawet tych, o których mówię z początku serio. Nie groź mi, jeśli nie masz zamiaru spełnić groźby. Jeśli raz podjęłaś jakąś decyzję trzymaj się jej. Nie wierz wszystkiemu, co mówię o Tobie, to może być kłamstwo. Zaprzeczenie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co więcej najczęściej łatwo tracę szacunek dla tych, których zbyt łatwo można oszukać.

    Nie pozwól mi mieć nad Tobą przewagę, nie daj się wykorzystywać przeze mnie. Miłość nie może długo istnieć bez wymiaru sprawiedliwości. Nie ponoś za mnie lub nie próbuj oddzielić mnie od konsekwencji mojego picia.

    Nie kłam za mnie, nie płać za mnie rachunków. Takie postępowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi, który mógłby zmobilizować mnie do szukania pomocy. Dopóki będziesz mnie ratowała z każdej opresji, będę mógł zaprzeczać temu, że mam problem alkoholowy. Ponad wszystko, ucz się wszystkiego, co tylko możliwe o alkoholizmie i Twojej roli w stosunku do mnie.

    Przychodź na otwarte zebrania AA. Uczęszczaj na spotkania Al-Anon regularnie. Czytaj literaturę i utrzymuj osobisty kontakt z członkami Al-Anon. To są ludzie, którzy mogą dopomóc zobaczyć jasno całą Twoją sytuację.

    Kocham Cię. Twój alkoholik.

    Mietek
    Avatar użytkownika aldragorost
    aldragorostPoziom:
    • Zarejestrowany: 23.02.2010, 09:37
    • Posty: 54
    31
    • Zgłoś naruszenie zasad
    2 marca 2010, 16:39 | ID: 156552
    Odpowiedź na #29
    No właśnie. Chwilowo nie poczynię żadnych drastycznych kroków. Ale trzymam się i mimo wszystko wierzę, że coś się zmieni na lepsze. Muszę znaleźć pracę teraz. I na pewno bedzie mi łatwiej.
    Avatar użytkownika osa
    AnonimPoziom:
    • Zarejestrowany: 26.11.2009, 13:35
    • Posty: 998
    32
    • Zgłoś naruszenie zasad
    2 marca 2010, 18:49 | ID: 156672
    Jestem po rozmowie z mężem uświadomiłam mu że nie zależy mi już na szukaniu go, na tym czy żyje jest mi to obojętne. Poczekam aż zapuka policja i pochowam w drewnianej skrzyni, zaklepie łopatą. Mój świat się nie skończy, ale jego! żal tylko dzieci, ale jest mi on obojętny. Mam nadzieję, że zrozumiał swoj problem, w końcu ma wiedze na temat tej choroby, wiem że jedno potknięcie a straci wszystko, rodzinę, pracę a bez niej będzie nikim, bo komornicy go zjedzą. Bez pracy nie będzie miał na żadne potrzeby, raty itd. Stanie się opluty i wyrzucony ze swojego zawodowego środowiska, to człowiek wykształcony, na prestiżowym stołku, ale i takich usuwają, wtedy staje się kloszradem rynsztoku. Ja wiem jedno, nie jestem tą dziewczyną sprzed 5 lat , jestem już inna, obojętna!
    Avatar użytkownika aldragorost
    aldragorostPoziom:
    • Zarejestrowany: 23.02.2010, 09:37
    • Posty: 54
    33
    • Zgłoś naruszenie zasad
    3 marca 2010, 15:23 | ID: 157430
    Obawiam się, że nie trafi to do niego. Przecież alkoholizm jest chorobą, gdzie mechanizmy uzaleznienia całkowicie blokują przyjmowanie jakichkolwiek argumentów. Pewnie pomyśli, ale baba ględzi. Moge nie pić przez kilka dni to się odczepi. Znam to z autopsji. My i oni, mamy zupełnie inne pojmowanie swiata. Musi się zacząć leczyć, albo trzeba go skierować, albo odejść. Ja się szykuję na ratowanie mojego związku i będę walczyć
    Avatar użytkownika Sonia
    SoniaPoziom:
    • Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
    • Posty: 112855
    34
    • Zgłoś naruszenie zasad
    3 marca 2010, 19:17 | ID: 157576
    Współczuję Ci z całego serca.Myślę,że może warto byłoby jakoś mu pomóc????Pytanie tylko w jaki sposób????Może namówisz męża na terapię lub idź sama i wtedy terapeuta podpowie Ci co zrobić dalej.Wiem,że jest Ci ciężko ale jednak walcz o Was i o Wasz związek.Warto....
    Avatar użytkownika dziecinka
    dziecinkaPoziom:
    • Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
    • Posty: 26147
    35
    • Zgłoś naruszenie zasad
    3 marca 2010, 20:04 | ID: 157598
    Anonimie rozpoczynający wątek. Brawo! Brawo,ze cos zrobiłas! dobry poczatek:) Ale: niestety, niczego nie zrobiłas w kierunku ratowania siebie, dziecka i jego. Aldragorost ma całkowitą rację. Warto słuchac porad Aldragorost, gdyz: 1. ma w domu alkoholika, 2. ratuje siebie i byc moze jego tym,ze pomaga sobie . ładny jest ten list alkoholika. wczytaj sie w niego i czytaj czesto. Pozdrawiam.
    Avatar użytkownika alanml
    AnonimPoziom:
    • Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
    • Posty: 30511
    36
    • Zgłoś naruszenie zasad
    3 marca 2010, 20:04 | ID: 157599
    Bardzo trudna sytuacja bo z jednej strony w jakims sensie kobiety alkoholików marnują sobie zycie przy nich a z drugiej kochają i cierpia, starają się i nic z tego nie wychodzi. O ile facet nie przyzna się i nie zechce sie leczyć niewiele można zrobić. W momencie gdy sa dzieci trzeba patrzec na ich dobro. I warto pomyslec czy lepszy tata pijany czy brak taty? Jak bedzie wspominac dziecko swoje dziecinstwo? Moja mama miała męza alkoholika, odeszła od niego. Ja go nie pamietam i jestem szczesliwa a moja starsza siostra ma tylko złe wspomienia. Najlepsze jest to, ze on ma nowa rodzinę i nie pije. Moze w waszych sytuacjach jest tak, ze rozstanie będzie jedynym i najlepszym wyjsciem, takim wstrząsem. Moze wróci a moze nie. Trzeba o tym pamietac. 
    Avatar użytkownika asia1026
    asia1026Poziom:
    • Zarejestrowany: 15.01.2010, 16:09
    • Posty: 243
    37
    • Zgłoś naruszenie zasad
    3 marca 2010, 21:19 | ID: 157711
    to prawda dopóki alkoholik nie przyzna się sam że nim jest ,zawsze będzie obwiniał wszystkich i o wszystko ,oszukiwał, okradał, a gdy dojdą jeszcze awantury z rękoczynami w których niestety uczestniczą dzieci to już nie jest ciekawie .A jednak wiele kobiet na przekór sobie i swojemu sumieniu tkwi dalej z nadzieją na poprawę ,dla dzieci bo przecież muszą mieć ojca.Ja przez wiele lat przechodziłam taką katorgę,zawsze z nadzieją właśnie na poprawę i dla córki.Awantury ,wyzwiska, ciągłe poniżanie i doszukiwanie się zdrad z mojej strony.Wszywki z ESPERALA na rok,obiecywanie poprawy ,ale żadnej terapi bo nie potrzebna.I tak kilka dobrych latek zleciało.Po 7 latach kolejna córka i ciągle bez zmian ,coraz gorzej bo przyzwyczaił się że zawsze wybaczę i z wygody bo to ja o wszystko dbałam,a co najwazniejsze siedziałam cicho, tylko prosiłam  a sama nie miałam siły i odwagi się postawić.Doszło do tego że starsza córka zaczęła mi wytykać po co z nim siedzę -przecież nie mamy ślubu,dosłownie brzydziłam się tego człowieka i znienawidziłam za te piekło i niestety za moim przyzwoleniem bo nie robiłam nic ze strachu .W końcu trafiłam na indywidualną terapię dla współuzależnionych,z oporem i małymi kroczkami uwierzyłam że możemy żyć normalnie -ale niestety już bez ojca dzieci.Starsza córka niestety ma bardzo mocno wyryte tamte lata z ojcem alkoholikiem,młodsza mniej pamięta.Winię się za te zmarnowane lata przy człowieku, który niestety zamiast rodziny wybrał alkohol,ale dziękuję BOGU że dał mi przez te lata jednak siłę i że w ogóle żyjemy .Od 5 lat dochodzimy do siebie psychicznie i fizycznie,ważne że już bez alkoholu i awantur. Zrobiłam to tylko dlatego żeby dzieci (dziewczynki ,w przyszłości kobiety)nie żyły w przeświadczeniu że tak trzeba żyć i dawać sobą pomiatać,żeby nie powielały mojego błędu.Obecnie tworzymy nową rodzinę, szczęśliwą już w 5-tkę.Każdy ma prawo do szczęścia a my je znalazłyśmy,nawet po takim piekle.