Też nie lubie drstycznych metod. Zmodyfikowałam sobie Tracy Hogg. Co kilka dni szłam "jeden kroczek" naprzód.
Ponieważ Maja zasypiała tulona i kołysana więc:
- pierw zaczęłam ją tulić i kołysać na poduszce (chodząc po pokoju jak zawsze)
- potem tą poduszkę kładłam sobie na kolana i kołysałam
- potem jak już się "przymuliła" to ją (na tej poduszce) odkładałam do łóżeczka
- potem na poduszce i na kolanach - ale juz nie kołysałam
- potem na poduszce i już do łżeczka od razu
- potem zaczęłam wychodzić z pokoju
Generalnie nauka zasypiania zajęła nam ze dwa tygodnie ale...
Wolność całkowita. Dziecko nauczyło się (bez płakania!) zasypiac samo w łóżeczku. Zaczęła też spokojniej spać w nocy.
A wcześniej trzeba ją było kołysać od pół godziny do godziny, budziąła się potem (i w dzień i w nocy) co 45 minut i dawaj na ręce znowu...
Ważna jest konsekwencja. Nie dac się złamac i powolutku, powolutku ale do przodu...