"''''Urlop macierzyński? Nie potrzebuję czegoś takiego.''''
Dr Helen Wright jest dyrektorem jednej z najlepszych szkół prywatnych w Wielkiej Brytanii. W tym tygodniu urodziła swoje trzecie dziecko. Współpracownicy i uczniowie spodziewali się ją zobaczyć za kilka miesięcy - po urlopie macierzyńskim. Tymczasem dr Wright pojawiła się w pracy... siedem godzin po porodzie.
Pokazała nowo narodzoną córeczkę kolegom i... zabrała się do pracy. Od razu odpowiedziała na korespondencję i spotkała się z rodzicami uczniów. Dziecko, noszone w chuście, jest z nią cały czas. Dr Wright twierdzi, że to znakomity sposób, żeby pokazać uczniom, że można połączyć pracę i macierzyństwo." Podano za deser.pl Jak dla mnie raczej to drugie. Nawet jeśli ona czuła się dobrze to nikt mi nie powie, ze dobre jest dla noworodka zabieranie go w takie wielkie skupiska ludzi tuż po narodzinach... Co o tym myślicie?

!
Mój mąż sie śmieje,że prawie każda jego koleżanka z pracy( jest nauczycielem) od razu przechodzi na zwolnienie, jak "zaciąży".
Ja poszłam na początku dziewiatego miesiąca. Czułam sie dobrze, więc po co miałam leżeć w domu?