Kocham-nie krzycze???????? - Forum
Znajdź nas na

Tworzymy społeczność rodziców

Wątek: 

Kocham-nie krzycze????????

43odp.
Strona 1 z 3
Odsłon wątku: 7708
Avatar użytkownika Karen
KarenPoziom:
  • Zarejestrowany: 18.08.2009, 19:31
  • Posty: 141
  • Zgłoś naruszenie zasad
6 listopada 2009 22:22 | ID: 74890
Przeglądając forum familie natknełam sie na pewien temat, który dał mi do myślnia i chcialam zapytać co sądzicie o kampani "Kocham-nie krzyczę",ostatnio w tv mozna oglądać taka własnie kampanię,która jest kontynuacja kampani "Kocham-nie biję". Dla mne to troszę niewykonalne,oczywiście nie drę sie na swoje dziecko i nie wyzywam,ale oczywiście czasem krzyknę i uważam że nie ma w tym nic złego,ta kampania nie do końca mi się podoba. Mam wrażenie że wsyztsko zmierza do wychowania beztresowego: nie krzycz,nie krytykuj, nie dawaj klapsa...nikt nie zdaje sobe jakie moga byc tego konsekwencje i tak już można zaobserwować ze dzieci sa coraz bardziej rozpieszczone,że rodzice pozwalaja im na duzo więcej niż kiedys,dzieci maja coraz mniejszy respekt do samych rodziców, do nauczycieli. Dorosłym nic nie wolno-dzieciom pozwala się na coraz więcej. Czy na tym mają polegać te kampanie?Ja w dziecństwie dostałam klapsa może ze dwa razy, mama czasem na mnie krzyknęła i nie odczuwam jakiegoś ubytku na psychice ani żadnej urazy. Moja córa nie dostała jeszcze "klapsa" ale nie z powodu tej kampani,poprostu narazie "działają" na nią inne metody-między innymi własnie podniesienie głosu - co inni traktuja już jako "owy" krzyk. Z reszta patrząc teraz z perspektyw nauczyciela szkoły czy przedszkola - daj sobie radę z około 25 dzieci mówiąc tylko spokojnie i życzliwie,krzyk jest poprostu w niektórych przypadkach nieunikniony. Trzeba jeszcze rozróżnic czym jest krzyk? Dla mnie to kampania powinna raczej brzmiec "Kocham-nie wyzywam,nie krytykuję,nie obrażam,nie ośmieszam"-to jest dużo dużo gorsze niż krzyk.
Avatar użytkownika Lara73
Lara73Poziom:
  • Zarejestrowany: 17.04.2008, 07:04
  • Posty: 849
1
  • Zgłoś naruszenie zasad
7 listopada 2009 06:31 | ID: 74918
no własnie, bo w tych czasach, to ja mam wyrzuty sumienia za kazdym razem jak podniose glos, a bezstresowe wychowanie wcale nie jest takie pozytywne jakby sie wydawało, wystarczy poobserwowac nasze kilkulatki
Avatar użytkownika Bartt
BarttPoziom:
  • Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
  • Posty: 5452
2
  • Zgłoś naruszenie zasad
7 listopada 2009 07:54 | ID: 74940
Bo to jest własnie efekt politycznej poprawności i wszechobecnej propagandy jakiegoś nowego modelu wychowania, które oprócz tego, że osłabia pozycję rodziców w procesie wychowania, wzmacnia pozycję państwa... 
Na rodzicach ciąży odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci. I jeśli trzeba, to mogą nakrzyczeć na dziecko, mogą mu przylać, wysłać do kąta, dać szlaban, itd. Bo to jest dla jego dobra. A dobre wychowanie, to także nauka szacunku do rodziców, pewnego pozytywnego respektu. 
Kampanie promowane obecnie są moim zdaniem zupełnie nietrafione - bo patologiczne rodziny, w których dochodzi do znęcania się nad dziećmi w ogóle się tym nie przejmą. Bo tam nie miłość jest podstawą wychowania. A normalnym rodzicom, którzy kochając swoje dzieci walczą (bo w dzisiejszym świecie to jest już walka) o to, żeby ich dzieci wyrosły na dobrych ludzi, ograniczy prawo do wychowanie własnych dzieci. 
Niech państwo skupi się na zwalczaniu patologii w społeczeństwie, a nie ograniczaniu wolności rodzicom. 
Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach...
Avatar użytkownika dziecinka
dziecinkaPoziom:
  • Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
  • Posty: 26147
3
  • Zgłoś naruszenie zasad
7 listopada 2009 08:40 | ID: 74945
Ludzie stracili jakiś zdrowy rozsądek. Uwazają,ze propagowany jest model bezstresowego wychowania. Każdy, kto jest za takim wychowaniem,błądzi, gdyz juz dawno udowodniono,ze ten typ wychowania nie sprawdza się. Natomiast wychowanie z elememntami bezstresowymi, to  juzcoś innego. Kampania: nie wiem, z jakim założeniem wyszło państwo, prowadząc ją. Ale uwazam,ze moze to odnieść skutki pozytywne. Jeśli chodzi o to,by rodzice zastanowili się, czy przypadkiem nie krzywdza swych dzieci, to dobrze. Jest sporo dorosłych ludzi, którzy, jak autorka postu pierwszego, twierdzą,ze skoro byli bici, to moga bic. Jest to nieprawda. Podnoszenie głosu: jeżeli rodzice notorycznie podnosza na dziecko głos, moz esię to źle odbić na psychice dziecka w sposób negatywny...np. w przyszłości kazde podniesienie głosu przez kogos dziecko dorosłe uzna za atak na swoją osobę. I te ostrzeżenia sa nie po to,by wychowywac bezstresowo( mam nadzieję), ale po to, aby się zastanowić, czy mozemy ulepszyc nasz sposób wychowania.I radze w ten sposob odbierac kampanie.
Avatar użytkownika alanml
alanmlPoziom:
  • Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
  • Posty: 30511
4
  • Zgłoś naruszenie zasad
7 listopada 2009 10:15 | ID: 74994
Staram się dziecku wszystko tłumaczyc spokojnym tonem jednak gdy widzę jak wklada paluchy do gniazdka lub zbliża się do gorącego pieca to podnoszę głos. Przecież nie powiem " Kubusiu proszę nie dotykaj tego".Mały ma półtora roku i nie rozumie ze moze stac mu sie krzywda, a mój podniesiony głos skutecznie go wyleczy od wkładania palcow do gniazdka. Jednak to ekstremalnie sytuacje.
Avatar użytkownika alanml
alanmlPoziom:
  • Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
  • Posty: 30511
5
  • Zgłoś naruszenie zasad
7 listopada 2009 10:16 | ID: 74995
Zaznaczam, ze kocham moje dziecko nad życie pomimo, że podniose na niego głos. 
Avatar użytkownika aśka r
aśka rPoziom:
  • Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
  • Posty: 3249
6
  • Zgłoś naruszenie zasad
7 listopada 2009 10:59 | ID: 75026
Bo to właśnie jest problem tego typu że ktoś rzuci hasło, które niestety nie trafia tam gdzie powinno. e żeli rodzic jest zwyrodnialcem to i tak nic do niego nie przemawia. A jak w jakiejś sytuacji zdarzy się nam chwila słabości już od razu musimy mieć poczucie winy. To prawda że należy się starać ale nie jesteśmy cyborgami i nie da się żebyśmy się zaprogramowali "od dzisiaj nie podniosę głosu" i już jesteśmy TYLKO LUDŹMI z różnymi problemami przed którymi nie jesteśmy do końca też dzieci uchronić a nawet dla ich dobra nie powinniśmy ich chronić, bo ja pamiętam co przeżyłam kiedy pierwszy raz poszłam do pracy ile rozczarowań tam mnie spotkało to samo było jak poszłam na swoje. Rzeczy z pozoru proste okazały się dużo trudniejsze bo nigdy do tej pory nie miałam z nimi do czynienia. Poza tym miałam kiedyś przykład człowieka któremu rodzice chcąc go ochronić przed światem zrobili mu krzywdę. On jest karłem i bardzo słaby psychicznie każdy głupi żart kogoś kto w jego otoczeniu nie pomyśli na czas powoduje że on strasznie przeżywa jak małe dziecko. Poza tym też wiele ludzi nie odróżnia stanowczego tonu od krzyku i to też jest problem bo ja często miałam takie sytuacje że jak do dziecka powiedziałam stanowczym głosem to miałam zwracaną uwagę że czemu krzyczę.
Użytkownik usunięty
    7
    • Zgłoś naruszenie zasad
    7 listopada 2009 11:12 | ID: 75033
    a ja i dam klapsa i krzyknę. Właśnie dlatego, że kocham. Może wykluczające się wzajemnie ale prawdziwe. Wolę krzyknąć i dac klapsa teraz, niż za kilka lat mieć dziecko rodem z filmów grozy.
    Chwała temu co bez gniewu idzie...
    Avatar użytkownika monaaa71
    monaaa71Poziom:
    • Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
    • Posty: 28735
    8
    • Zgłoś naruszenie zasad
    7 listopada 2009 12:28 | ID: 75044
    gochna napisał 2009-11-07 12:12:26
    a ja i dam klapsa i krzyknę. Właśnie dlatego, że kocham. Może wykluczające się wzajemnie ale prawdziwe.Wolę krzyknąć i dac klapsa teraz, niż za kilka lat mieć dziecko rodem z filmów grozy.
    no i tu się z toba zgodzę!dzieci muszą znać granice a że czasem tylko krzyk lub klaps potrafią je wskazać-bywa...
    ona jedna a ich trzech ;)
    Avatar użytkownika aśka r
    aśka rPoziom:
    • Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
    • Posty: 3249
    9
    • Zgłoś naruszenie zasad
    7 listopada 2009 12:44 | ID: 75053
    Ja myślę że jeżeli kończy się z krzyczeniem albo klaps kończy się od razu jak malec zostanie przywołany do porządku to nie ma o czym mówić a jeżeli rodzic zaczyna z tym przesadzać to już zaczyna się problem.
    Avatar użytkownika camea
    cameaPoziom:
    • Zarejestrowany: 04.11.2009, 08:50
    • Posty: 564
    10
    • Zgłoś naruszenie zasad
    7 listopada 2009 12:52 | ID: 75056
    No i mamy kontynuację tematu positive parenting... Pewnie, że łatwiej wrzasnąć na dziecko, niż stworzyć mu otoczenie, w którym będzie wystarczająco bezpieczne, żeby nie trzeba było podniesionego głosu - wystarczą zatyczki do gniazdek, czy to takie trudne? Kiedy dziecko będzie gotowe, to się je wyjmie i wytłumaczy, że tam jest prąd. 
    Wyobraźcie sobie osiemnastkę zdrowych, rozbrykanych przedszkolaków w wieku od 2,5 do 5 lat, w jednej sali, gdzie przez cały dzień NIKT nie podnosi na nie głosu. A pani wychowawczyni mówi półgłosem lub szeptem, żeby nie przeszkadzać innym dzieciom w zabawie. Niemożliwe? Oczywiście, że możliwe. I sprawdzone. I nikt się nie zabił, nie włożył palców do gniazdka (nie zmieściłyby się i tak), nie połknął kolorowych koralików i nie wepchnął do nosa stale dostępnych fasolek. Nie przez jeden szlachetny dzień, lecz kilka lat.
    A w ogóle nasuwa mi się coś takiego:
    monaaa71 napisał 2009-11-07 13:28:21
    no i tu się z toba zgodzę!dzieci muszą znać granice a że czasem tylko krzyk lub klaps potrafią je wskazać-bywa...
    "Panie władzo, ja piorę tę moją żonę tylko raz w tygodniu, bo inaczej głupieje... musi znać swoje miejsce w szeregu. Ale biję, bo kocham, bo to dla jej własnego dobra."
    Gratulacje, kontynuujmy taki światopogląd. Inaczej pedagodzy i pomoc społeczna stracą pracę, a mamy kryzys.
    Użytkownik usunięty
      11
      • Zgłoś naruszenie zasad
      7 listopada 2009 13:18 | ID: 75062
      wiecie co? już chyba niec nie napiszę w takich tematach. Niech za komentarz posłuży mój dzisiejszy wpis w blogu.
      Chwała temu co bez gniewu idzie...
      Avatar użytkownika alanml
      alanmlPoziom:
      • Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
      • Posty: 30511
      12
      • Zgłoś naruszenie zasad
      7 listopada 2009 13:21 | ID: 75063

      Taaak mam zatyczki w gniazdkach ale u znajomych, babci ich nie ma. Nie moge ufac dziecku pod tym wzgledem. Zanim zdążę podejść i uchronić małego przed poparzeniem krzykne - zareaguje i pieca nie dotknie. A potem siadam i tłumacze ze to gorace...az do nastepnego razu gdy ciekawość dziecka wezmie górę.

       

      Natomiast krzyczenie na dziecko na ulicy, przy innych nie wchodzi w grę. Ostatnio kobieta darła sie na Malucha na ulicy i wytykała mu na cały głos jaki jest tepy bo nie moze pojąć ze nalezy isc za rękę.

      Avatar użytkownika Bartt
      BarttPoziom:
      • Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
      • Posty: 5452
      13
      • Zgłoś naruszenie zasad
      7 listopada 2009 13:21 | ID: 75064
      camea, jeśli nie potrafisz odróżnić wychowania dziecka, od relacji z żoną/mężem, to nie wiem jak można z Tobą rozmawiać. Można się sprzeczać, który model wychowania jest lepszy, itd. - ale nie można odbierać rodzicom prawa, to wychowywania dzieci w sposób, jaki oni uważają za słuszny. Swoją drogą to bardzo wygodne - zabraniać klapsów, krzyków, przekonywać ludzi do róznych modeli wychowania "w trosce o dobro dzieci". Tylko co z dziećmi z patologicznych rodzin? Z rodzin, które mają gdzieś modele wychowawnia i nie opierają go na miłości? Niech pomoc społeczna na takich miejscach i grupach się skupi, a nie normalnych rodzicach, którzy korzystaja z przysługujących im praw i starają się wychowywać dzieci na dobrych ludzi. Ja nie raz i nie dwa dostałem od rodziców i nie mam spaczonej psychiki, nie jestem psychopatą, nie cierpię na depresję, "nie widzę świata inaczej" (chociaż to ostatnie to może być :D ale to kwestia światopoglądu ;) )
      Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach...
      Użytkownik usunięty
        14
        • Zgłoś naruszenie zasad
        7 listopada 2009 13:29 | ID: 75066
        Bo to jest własnie efekt politycznej poprawności i wszechobecnej propagandy jakiegoś nowego modelu wychowania, które oprócz tego, że osłabia pozycję rodziców w procesie wychowania, wzmacnia pozycję państwa... no racja. Próba odebrania władzy rodzicielskiej w zamian za co? Skoro państwo tak mi się za przeproszeniem wpierdzielać chce w wychowywanie dziecka, chce narzucać jak i kiedy, to niech mi to jeszcze nasze szanowne państwo da pieniądze na utrzymanie tego dziecka. Nie jakiś ochłap w postaci wyżebranych jakimś cudem 68zł miesięcznie, ale coś za co to dziecko ubiorę, nakarmię i wykształcę.
        Na rodzicach ciąży odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci. I jeśli trzeba, to mogą nakrzyczeć na dziecko, mogą mu przylać, wysłać do kąta, dać szlaban, itd. Bo to jest dla jego dobra. A dobre wychowanie, to także nauka szacunku do rodziców, pewnego pozytywnego respektu. 
        Kampanie promowane obecnie są moim zdaniem zupełnie nietrafione - bo patologiczne rodziny, w których dochodzi do znęcania się nad dziećmi w ogóle się tym nie przejmą. Bo tam nie miłość jest podstawą wychowania. A normalnym rodzicom, którzy kochając swoje dzieci walczą (bo w dzisiejszym świecie to jest już walka) o to, żeby ich dzieci wyrosły na dobrych ludzi, ograniczy prawo do wychowanie własnych dzieci. popieram.
        Chwała temu co bez gniewu idzie...
        Użytkownik usunięty
          15
          • Zgłoś naruszenie zasad
          7 listopada 2009 13:39 | ID: 75067
          Niech państwo skupi się na zwalczaniu patologii w społeczeństwie, a nie ograniczaniu wolności rodzicom. żeby tylko państwo nie przegięło w drugą stronę. Jest sporo dorosłych ludzi, którzy, jak autorka postu pierwszego, twierdzą,ze skoro byli bici, to moga bic. Dostałam lanie jak zasłużyłam. Nie bez powodu zatem. I teraz z perspektywy czasu wiem, jakim upokorzeniem dla ojca było uderzenie mnie jako dziecka. Dostawałam klapsy, ale nie poczuwam tego jako jakiegoś prawa do bicia własnej córy. Poza tym też wiele ludzi nie odróżnia stanowczego tonu od krzyku i to też jest problem bo ja często miałam takie sytuacje że jak do dziecka powiedziałam stanowczym głosem to miałam zwracaną uwagę że czemu krzyczę. Niestety - jesteśmy narodem, w którym widzi i słyszy się to co się chce, a nie to co jest. Pewnie, że łatwiej wrzasnąć na dziecko, niż stworzyć mu otoczenie, w którym będzie wystarczająco bezpieczne, żeby nie trzeba było podniesionego głosu - wystarczą zatyczki do gniazdek, czy to takie trudne? Kiedy dziecko będzie gotowe, to się je wyjmie i wytłumaczy, że tam jest prąd. zatyczkami do prądu nie uchronisz dziecka przed wszystkim. Jeśli tłumaczenie, że żelazko jest gorące nie pomaga to co? Mam pozwolić dzieicakowi, żeby się poparzył celem zrozumienia? Moje dziecko ma poczucie bezpieczeństwa. Jestem o to spokojna. Gratulacje, kontynuujmy taki światopogląd. Inaczej pedagodzy i pomoc społeczna stracą pracę, a mamy kryzys. taki tzn jaki? odmienny od tego, który reprezentujesz? Inny od tego, który Ci wpojono na studiach? czy mam się czuć gorszą matką ponieważ nie ukończyłam pedagogiki? Sorki - mam prawo mieć swój pogląd i sposób na zycie, na wychowywanie dziecka. I nie Tobie to oceniać. Można się sprzeczać, który model wychowania jest lepszy, itd. - ale nie można odbierać rodzicom prawa, to wychowywania dzieci w sposób, jaki oni uważają za słuszny. Tak Bartku - można się sprzeczać. ale żeby od razu krytykować jak niektórzy? Wychowuję Mała po swojemu - ona jedna i tylko ona mnie z tego w przyszłości rozliczy.
          zła matka, oj zła...
          Użytkownik usunięty
            16
            • Zgłoś naruszenie zasad
            7 listopada 2009 13:40 | ID: 75068
            aha - Bartek, dzisiaj świętujemy. Zgadzam się z Toba jak nigdy wcześniej.
            Chwała temu co bez gniewu idzie...
            Avatar użytkownika dziecinka
            dziecinkaPoziom:
            • Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
            • Posty: 26147
            17
            • Zgłoś naruszenie zasad
            7 listopada 2009 14:22 | ID: 75148
            no ładnie, tyle postow, a ja mam malo czasu na czytanie... dostalam lanie jak zasluzylam - czyli - mozna bic jak sie zasluzy....przeniesmy to dalej...jak ktos mi zrobi cos zlego, to musze go pobic, bo zasluzyl... no to wiezienia nic dziwnego ze przepelnione...
            Użytkownik usunięty
              18
              • Zgłoś naruszenie zasad
              7 listopada 2009 15:10 | ID: 75155
              A ja w  wychowaniu SWOICH dzieci kieruję się matczyną intuicją cokolwiek to znaczy, nie interesują mnie schematy. Jako rodzicom nie wychodzi nam to chyba najgorzej, bo jakimś cudem tyłek naszego 15 latka nie wie, co to razy ojcowskie. Mąż jak do tej pory nigdy nie uderzył synów, mój Ojciec też nigdy nie podniósł na nas ręki. Stąd więc wiem, że się da...I mam nadzieję,że i my nie będziemy musieli uciekać się do takiego "wyjścia" z problemu. Tu akurat uważam, że razy dawane dziecku sa jednoznaczne z bezsilnością rodzica i wcale nie oznaczają opanowania sytuacji.  Co do stanowczego tonu- kiedy zachodzi potrzeba używam, aczkolwiek staram się żeby nie skończyło się efektem "tsunami"... Acha i stanę pierwsza w kolejce KONSEKWENCJA, CIERPLIWOŚĆ i OPANOWANIE- cały czas to kupuję kilogramami :)  Daleka jestem od dawania dobrych rad i bulwersacji jeśli ktoś myśli inaczej, ale to po prostu mój sposób na wychowanie.
              Avatar użytkownika aśka r
              aśka rPoziom:
              • Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
              • Posty: 3249
              19
              • Zgłoś naruszenie zasad
              7 listopada 2009 16:33 | ID: 75169
              camea napisał 2009-11-07 13:52:58
              No i mamy kontynuację tematu positive parenting... Pewnie, że łatwiej wrzasnąć na dziecko, niż stworzyć mu otoczenie, w którym będzie wystarczająco bezpieczne, żeby nie trzeba było podniesionego głosu - wystarczą zatyczki do gniazdek, czy to takie trudne? Kiedy dziecko będzie gotowe, to się je wyjmie i wytłumaczy, że tam jest prąd. Wyobraźcie sobie osiemnastkę zdrowych, rozbrykanych przedszkolaków w wieku od 2,5 do 5 lat, w jednej sali, gdzie przez cały dzień NIKT nie podnosi na nie głosu. A pani wychowawczyni mówi półgłosem lub szeptem, żeby nie przeszkadzać innym dzieciom w zabawie. Niemożliwe? Oczywiście, że możliwe. I sprawdzone. I nikt się nie zabił, nie włożył palców do gniazdka (nie zmieściłyby się i tak), nie połknął kolorowych koralików i nie wepchnął do nosa stale dostępnych fasolek. Nie przez jeden szlachetny dzień, lecz kilka lat.A w ogóle nasuwa mi się coś takiego:
              Widzę camea że koniecznie i na siłę chcesz nam wpoić że z takim myśleniem nie jesteśmy dobrymi rodzicami. Wszystkim łatwo jest ferować wyroki i podważać autorytet innych osób z otoczenia dzieci. Już wcześniej pisałam Ci że nie zawsze da się wyegzekwować od wszystkich ludzi jakich nasze dzieci spotykają odpowiednich zachowań. Nawet spotkałam ludzi po pedagogice którzy popełniają podstawowe błędy wychowawcze a Ty wymagasz od zwłykłych ludzi żeby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienili swój światopogląd a co ciekawsze jeszcze będą musiały często zmieniać całe otoczenie. Ja nie mówię że to są super metody ale co takiego strasznego dzieje się w tym że matka krzyknie czasem na dziecko po to żeby się uspokoiło żeby wiedziało że przegina. Mi niestety zdarzyło się że przylałam Ance i kiedy wykrzyczała mi że dzieci się nie wychowuje biciem to jej powiedziałam że skoro nie potrafi dotrzymać umowy między nami i inne sposoby nie działają żeby zrozumiała że pewne zasady muszą obowiązywać to będzie dostawała i możesz mi wierzyć że od tamtej pory widzę że przynajmniej się stara dotrzymywać danego słowa, ale mimo to nadal próbuje przekraczać granice tylko dlatego że kiedyś moi rodzice podważyli mój autorytet, który z wielkim trudem odbudowuję. A poza tym już w tej chwili nie muszę sięgać aż po takie metody żeby wiedziała o co mi chodzi. No i oczywiście poparte to było później długą rozmową, bo nie należy takich rzeczy robić nie tłumacząc dziecku co się stało ona bardzo dobrze wie że nie chciałam tego robić, ale musiałam jej dać do zrozumienia że przekroczyła wszelkie granice i chociaż nie było mi z tym łatwo to uważam że tamta chwila była bardzo przełomowa w naszych relacjach i myślę że to było bardzo potrzebne jej i mi. Wiem że ładnie i pięknie by wyglądało życie gdyby dzieci były wolne od takich rzeczy, ale nie zawsze się tak da. I jeszcze Bart zwrócił uwagę na coś ciekawego krytykuje się rodziców którzy nie katują dzieci i zabiera się dzieci tam gdzie nie ma takiej konieczności a tam gdzie trzeba coś zrobić raczej się przymyka oczy.
              Użytkownik usunięty
                20
                • Zgłoś naruszenie zasad
                7 listopada 2009 17:31 | ID: 75199

                nie no  camea ma po części rację nie ukrywajmy...rozpisaliśmy się o wymierzaniu klapsów i krzyku. Na pewno to niesie w człowieku w jakimś sensie konsekwencje  na potem...O ile dwulatek czy ośmiolatek nie odda to 16 czy 17 latek może już zaryzykować...Ja nie uważam, że po skonczeniu pedagogiki i żeby było śmieszniej  opiekuńczo-wychowawczej mam dyplom w kieszeniu w byciu super matką ale miałam jednak przy tej okazji do czynienia z dziećmi, które wstydziły się rozbierać na w- fie, bo pod spodniami były siniaki...a zaczynało sie od klapsów... yntelygenckie rodziny zresztą... Chyba napisała Aśka, że błędy nie dyskwalifikują ale uczą. I zgadzam się  z tym jak najbardziej. Dziecinka tez napisała coś prawdziwego, co staje sie niestety patologią w naszym społeczeństwie. Za dużo tego "zasłużył sobie" wszędzie.