Jestem przeciwna cesarkom na życzenie,ale trzeba sobie zdac sprawę,że w wielu szpitalach pokutuje teoria, iż nawet jesli są wskazania do cc, to "rodzimy" na siłe,byleby naturalnie. W moim mieście również są takie historie, jedna z nich nawet w moim najbliżsyzm otoczeniu- o mały włos nie skończyło się tragedią dla matki i dziecka. Sama mam wskazania do cesarki,pomijam już gorszy wzrok,bo to często naciągana kwestia,ale 14 miesiecy temu przeszłam ciężką operację kręgosłupa szyjnego (mam tytan zamiast kręgu) i żyję z grożbą następnej, ponieważ mam kolejne wypukliny w k. szyjnym. Absolutnie to zdanie neurologa, operatora itp,its nie woln mi rodzić sn, nie wolno mi przeć,bo może sie skończyc operacją i wózkiem. A jak reaguje lekarz w moim mieście-"no zoabczymy" itp,itd, "może jednak nie", a ja nie mam zamiaru ryzykowac. Dziecko musi miec matkę zdrową,a nie na wózku. Wkurza mnie to,ze mimo wskazań będę musiała "załatwiać" cesarke na życzenie, a raczej nie na życzenie,ale tak,by mieć pewność,że na dyżurze komuś nie odbije i się nie odwidzi. Dlatego też dążę do teog,by było to w 38 tyg,moze uda sie do 39 przeciągnąc, wolę jednak nie czekac do chwili,gdy odejda wody i będzie panika. W moim przypadku winny jest durny system i podejście a nie moje kaprysy. wolałabym dziecko rodzic naturalnie,ale jest co jest.