Pomoc na siłę.
Czy Wasi rodzice starają się pomagać Wam w wychowaniu dzieci na siłę? Bo sobie nie poradzicie?
Z moją mamą nie ma takich problemów, jednak teściowa "ma misję". Wczoraj zostałam ciocią. Szwagierka urodziła córeczkę, swoje drugie dziecko. A teściowa już w godzinę po otrzymaniu informacji o narodzinach pakowała się bo chciała jechać do Warszawy i im pomóc. Bo przecież ktoś musi się zająć starszym dzieckiem, przecież oni sobie nie poradzą! Nie docierało do niej przekonywanie, że oni chcą ten czas spędzić tylko ze sobą, nacieszyć się nową sytuacja w własnym gronie. Dopiero silny protest taty dzieci nieco ją "ostudził".
I pewnie powiecie, że to dlatego, że się cieszy. Może i macie rację. Tylko, że ona ma takie „misje” co chwilę. I chce pomagać na siłę i to wg swojego pomysłu. Nas też często taka „pomoc” dopada. Na szczęście już nauczyłam się mówić twardo NIE! Bo co to za pomoc, gdy chce wziąć młodego przy pięknej pogodzie z ogródka do domu, aby trochę z nią posiedział? Tzn młody będzie robić co chce a ona będzie oglądać ulubiony serial w tv. Bo tak ta „pomoc” najczęściej wygląda.
Tak więc walczymy z tym pomaganiem na siłę prawie codziennie (w końcu mieszkamy w tym samym domu), a jak to wygląda u Was?
- Zarejestrowany: 07.12.2010, 10:29
- Posty: 4294
Też mam podobnie;)
miałam podobnie- teściowa udzielała mi swoich złotych rad i chciała we wszystkim wyręczać bo" wy nie wiecie co to znaczy mieć dziecko". Trochę to ustąpiło gdy się wyprowadziliśmy ale teściowa nadal próbuje się wtrącać w wychowanie karoliny. Efektów jednak nie ma bo to my wiemy co dla naszego dziecka jest najlepsze, nikt inny. W takich przypadkach konieczna jest stanowczość.
nie mam tego problemu,bo uznaje,że nie mam rodziców...
nie mam tego problemu,bo uznaje,że nie mam rodziców...
czasem to i lepiej..
- Zarejestrowany: 03.11.2010, 19:55
- Posty: 4645
czy na siłe .... nie !!! pomagają ale nie na siłe bo wiedzą Ze sami sobie radzimy i to dobrze radzimy.
nie mam tego problemu,bo uznaje,że nie mam rodziców...
czasem to i lepiej..
tak wiem...ale tylko czasem...
za to teściowa coraz cześciej reaguje niezadowoleniem ,że ma zostać z tymkiem...ale nigdy nie narzucała swojej opieki
Mam wrażenie, że nasi rodzice wychodzą z dokładnie tego samego założenia - że dzieci jak to dzieci, radzić sobie prawa nie mają.
Mieliśmy jedną czy dwie poważne rozmowy w tym temacie - jeszcze zanim się Młody pojawił na świecie. I teraz już nikt nie próbuje nas uszczęśliwiać na siłę.
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
Na szczęście nie narzucają mi swojej" pomocy", sama muszę się dopominać ;)
Mam wrażenie, że nasi rodzice wychodzą z dokładnie tego samego założenia - że dzieci jak to dzieci, radzić sobie prawa nie mają.
Mieliśmy jedną czy dwie poważne rozmowy w tym temacie - jeszcze zanim się Młody pojawił na świecie. I teraz już nikt nie próbuje nas uszczęśliwiać na siłę.
...wiecie co !...po przeczytaniu niektórych postów niedobrze się robi...jacy to jesteście samowystarczalni, tylko rodzice-teściowie tak bezczelnie narzucają swoją pomoc, a Wy przecież sobie radzicie...
ilu z Was, po odrzuceniu pomocy chciałoby z powrotem rodzica do pomocy, a nie ma już odwagi poprosić, a co gorsze mamusie i teściowe też już tego nie chcą...
...nasi synowie nie odrzucają pomocy, jeśli im zaproponujemy, a często i sami o to proszą...
wiedzą, że zdrowie nam jeszcze na dużo pozwala, czasu mamy dużo - nie wykorzystują nas na siłę, a zresztą my na takie coś również sobie nie pozwolimy, i każda strona wie , co może...
- Zarejestrowany: 14.03.2011, 20:26
- Posty: 80
Moja teściowa pomagać nie chce- bo po się przemęczać ;) ale dobre rady słyszę ciągle.. z każdych odwiedzin książkę bym napisała. Ale to już taki typ. Moi rodzice w ogóle się nie wtrącają, tylko gdy pytam lub proszę.
Mam wrażenie, że nasi rodzice wychodzą z dokładnie tego samego założenia - że dzieci jak to dzieci, radzić sobie prawa nie mają.
Mieliśmy jedną czy dwie poważne rozmowy w tym temacie - jeszcze zanim się Młody pojawił na świecie. I teraz już nikt nie próbuje nas uszczęśliwiać na siłę.
...wiecie co !...po przeczytaniu niektórych postów niedobrze się robi...jacy to jesteście samowystarczalni, tylko rodzice-teściowie tak bezczelnie narzucają swoją pomoc, a Wy przecież sobie radzicie...
ilu z Was, po odrzuceniu pomocy chciałoby z powrotem rodzica do pomocy, a nie ma już odwagi poprosić, a co gorsze mamusie i teściowe też już tego nie chcą...
...nasi synowie nie odrzucają pomocy, jeśli im zaproponujemy, a często i sami o to proszą...
wiedzą, że zdrowie nam jeszcze na dużo pozwala, czasu mamy dużo - nie wykorzystują nas na siłę, a zresztą my na takie coś również sobie nie pozwolimy, i każda strona wie , co może...
Krysiu czytaj ze zrozumieniem to może Ci nudności przejdą.
Napisałam, że nikt nas nie uszczęśliwia na siłę. I tylko tyle! Nie dodałam, że jestem samowystarczalna i że teściowie oraz rodzice bezczelnie narzucają mi swoją pomoc. To Twoje słowa. I myślę sobie, że każdy ceni wg siebie.
Ja jeżeli potrzebuję pomocy kogoś z rodziny to o nią proszę. I korzystam z niej. Ale tylko wtedy kiedy jej potrzebuję, a nie po to by komuśs zrobić przyjemność lub bo tak wypada.
Mam wrażenie, że nasi rodzice wychodzą z dokładnie tego samego założenia - że dzieci jak to dzieci, radzić sobie prawa nie mają.
Mieliśmy jedną czy dwie poważne rozmowy w tym temacie - jeszcze zanim się Młody pojawił na świecie. I teraz już nikt nie próbuje nas uszczęśliwiać na siłę.
...wiecie co !...po przeczytaniu niektórych postów niedobrze się robi...jacy to jesteście samowystarczalni, tylko rodzice-teściowie tak bezczelnie narzucają swoją pomoc, a Wy przecież sobie radzicie...
ilu z Was, po odrzuceniu pomocy chciałoby z powrotem rodzica do pomocy, a nie ma już odwagi poprosić, a co gorsze mamusie i teściowe też już tego nie chcą...
...nasi synowie nie odrzucają pomocy, jeśli im zaproponujemy, a często i sami o to proszą...
wiedzą, że zdrowie nam jeszcze na dużo pozwala, czasu mamy dużo - nie wykorzystują nas na siłę, a zresztą my na takie coś również sobie nie pozwolimy, i każda strona wie , co może...
Krysiu czytaj ze zrozumieniem to może Ci nudności przejdą.
Napisałam, że nikt nas nie uszczęśliwia na siłę. Nie dodałam, że jestem samowystarczalna i teściowie oraz rodzice bezczelnie narzucają mi swoją pomoc. Wiesz co - każdy ceni wg siebie. I tłumacz to sobie jak tylko chcesz.
Ja jeżeli potrzebuję pomocy kogos z rodziny to o nia proszę. I korzystam z tej pomoc. Ale tylko wtedy kiedy jej potrzebuje a nie po to by komus zrobić przyjemność lub bo tak wypada.
...dzięki Kasiu!...myślę, że zrozumiałam ...
- Zarejestrowany: 15.02.2011, 18:08
- Posty: 5072
U mnie ani moja mama ani tesciowa nie narzucają się, jest tak że to ja czasem muszę dzwonić by któraś przyszła do małego ale to nie z tego że nie daję rady tylko dla towarzystwa a przy okazji pobawi trochę małego.
Jak byłam w szpitalu z Krystianem to moja tesciowa bardzo mi pomogła, przychodziła codziennie do szpitala i zajmowała się nim, trochę mnie odciążyła, a mały cały czas chciał sie nosić. A dziecko w szpitalu inaczej sie zachowuje niz w domu.
- Zarejestrowany: 03.11.2010, 19:55
- Posty: 4645
U mnie ani moja mama ani tesciowa nie narzucają się, jest tak że to ja czasem muszę dzwonić by któraś przyszła do małego ale to nie z tego że nie daję rady tylko dla towarzystwa a przy okazji pobawi trochę małego.
Jak byłam w szpitalu z Krystianem to moja tesciowa bardzo mi pomogła, przychodziła codziennie do szpitala i zajmowała się nim, trochę mnie odciążyła, a mały cały czas chciał sie nosić. A dziecko w szpitalu inaczej sie zachowuje niz w domu.
wiem coś o szpitalu mi mama tez podczas takiej wizyty pomogla i to bardzo synek był w szpitalu 2 dni przed moja matura ja byłam na dzien z synkiem a mama przez noce
Tak samo jak kwestie czytania cudzej poczty?
...Kasiu, nie rozkręcaj tematu...
wiesz, że to TY przyłożyłaś do tego rączkę...nie chcę więcej z Tobą w taki sposób rozmawiać...
- Zarejestrowany: 15.02.2011, 18:08
- Posty: 5072
U mnie ani moja mama ani tesciowa nie narzucają się, jest tak że to ja czasem muszę dzwonić by któraś przyszła do małego ale to nie z tego że nie daję rady tylko dla towarzystwa a przy okazji pobawi trochę małego.
Jak byłam w szpitalu z Krystianem to moja tesciowa bardzo mi pomogła, przychodziła codziennie do szpitala i zajmowała się nim, trochę mnie odciążyła, a mały cały czas chciał sie nosić. A dziecko w szpitalu inaczej sie zachowuje niz w domu.
wiem coś o szpitalu mi mama tez podczas takiej wizyty pomogla i to bardzo synek był w szpitalu 2 dni przed moja matura ja byłam na dzien z synkiem a mama przez noce
No to wiesz jak jest ;) nie jest lekko.
- Zarejestrowany: 03.11.2010, 19:55
- Posty: 4645
U mnie ani moja mama ani tesciowa nie narzucają się, jest tak że to ja czasem muszę dzwonić by któraś przyszła do małego ale to nie z tego że nie daję rady tylko dla towarzystwa a przy okazji pobawi trochę małego.
Jak byłam w szpitalu z Krystianem to moja tesciowa bardzo mi pomogła, przychodziła codziennie do szpitala i zajmowała się nim, trochę mnie odciążyła, a mały cały czas chciał sie nosić. A dziecko w szpitalu inaczej sie zachowuje niz w domu.
wiem coś o szpitalu mi mama tez podczas takiej wizyty pomogla i to bardzo synek był w szpitalu 2 dni przed moja matura ja byłam na dzien z synkiem a mama przez noce
No to wiesz jak jest ;) nie jest lekko.
masakra to jest. dziecko jest zupełnie inne strasznie marudził synek strasznie
Nie wstydzę się prosić o pomoc rodziców czy teściów. I dodam od razu, że tej pomocy nie wymagam bezwzględnie - jeżeli mi odmawiają to nie robię z tego afery i staram się inaczej ułożyć sobie plany. Ale jeżeli chcę coś zrobić samodzielnie czy tylko z Małżonkiem to rodzice też powinni to uszanować. Nie jesteśmy nastolatkami - Oni z tym z czym my się obecnie zmagamy musieli się zmagać mając kilka lat mniej niż my. I dali radę. To i my sobie poradzimy.
- Zarejestrowany: 11.03.2011, 14:09
- Posty: 426
u mnie teściowa chętnie pomaga i czasem z tego korzystam ale znowu moja mama jest taka, że tylko rad by udzielała ale jak trzeba z dzieckiem zostać lub pomóc mi to nigdy nie ma czasu albo jeszcze ma 100 tysięcy innych wykrętów. Więc chyba czasami lepiej jak ktoś oferuje pomoc.
A i przede wszystkim nie jest to pomoc "bo sobie nie radzimy " tylko obydwoje pracujemy(męża cały tydzień nie ma tylko w weekend ), dwójka dzieci, dom poza miastem i czasami nawet zakupy ciężko zrobić.