Bez ślubu z wyboru
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
Coraz częściej spotykam osoby które z wyboru nie biorą slubu. I wcale nie z powodu np. braku środków na wesele. Często się słyszy, ze małżeństwo ogranicza swobodę.
Co o tym myślicie?
- Zarejestrowany: 31.01.2010, 09:26
- Posty: 21500
Też to często słyszę i się z tym nie zgadzam. Skoro dla takich osób ślub ogranicza swobodę to związek też powinien
Mam taka kolezanke, ktora zyje z partnerem. Maja dwojke dzieci i uznali, ze slub do szczescia im niepotrzebny. Moze uznali ze po slubie byloby gorzej i trudniej, a tak jest im lepiej i sa szczesliwi. I to najwazniejsze skoro im tak dobrze to mnie nic do tego. Zycze im jak najlepiej.
- Zarejestrowany: 24.05.2011, 09:12
- Posty: 2868
Małżęństwo nie ma nic do swobody. Dla niektórych papierek nic nie znaczy. Ważne żeby ludzie byli ze sobą naprawdę szczęsliwi aczy są po slubie czy nie jest bez różnicy.
- Zarejestrowany: 29.07.2010, 10:27
- Posty: 1025
mojej koleżanki rodzice żyją ze sobą już 20 lat i są bez ślubu mają czwórke dzieci i jest im dobrze. Zawsze jak ksiądz przychodzi po kolędzie to sie dopytuje kiedy ślub będzie. A oni nie chcą bo uważają że jak im nie wyjdzie to każdy pójdzie w inną strone a nie później ciągać się po sądach i brać rozwód.
Znam taka pare.
Nie biora slubu, bo uwazaja ze nie potrzebuja.
Jesli razem jest im ok, to niech tak bedzie:)
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
A oni nie chcą bo uważają że jak im nie wyjdzie to każdy pójdzie w inną strone a nie później ciągać się po sądach i brać rozwód.
To dobre! :)
Uważam że organiczenia budujemy sami, a nie małżeństwo. Ale jak ktos nie chce to zawsze znajdzie sobie wymówkę.
- Zarejestrowany: 09.10.2010, 20:03
- Posty: 7326
Ja mam zawsze wrażenie że takie osoby do końca nie wiedzą czy kochają, bo jak idzie się do oltarza z milości to nigdy nie myśli sie o rozwodzie, o negatywach. Ludzkie jest że chcemy i formalnie stanowić jedność, miałam 21 lat jak bralam ślub bez przymusu rodffziców czy ciąży czuliśmy że tak chcemy i trwamy w tym już ponad 8 lat. Wiadomo raz lepiej raz gorzej ale jesteśmy jednością.
Nie chciałabym cale życie współtowarzysza życia nazywać partnerem źle bym się czuła jak pani lekkich obyczajow co to ślubu nie bierze by w razie czego być z innym. Myslę że tacy ludzie nie dorośli do instytucij małżeństwa.
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Brałam ślub z potrzeby serca ale rozumiem takie osby, które potrzeby nie czują!
Małżeństwo ogranicza swobodę? Nie bardzo rozumiem to stwierdzenie. Swobodę do czego?
Ja jestem w związku małżeńskim i nadal czuję się swobodnie. Nikt mnie nie krępuje kajdanami, ani nie zakazuje mi wychodzenia z domu, nikt nie zamknął mnie w złotej klatce, nikt mnie nie zniewolił.
Chyba że ta swoboda utożsamiana jest z możliwością "skoków w bok" lub z brakiem chęci wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę...
Rozumiem, że nie wszyscy mogą wziąć ślub i muszą żyć w związku, jakim żyją, ale nigdy nie zrozumiem ludzi żyjących w konkubinacie, którzy twierdzą, że małżeństwo ogranicza swobodę. Dla mnie to brak szacunku do tej "drugiej połówki" i brak odpowiedzialności.
- Zarejestrowany: 06.05.2011, 08:28
- Posty: 1820
Sama jestem od hmmm...7 lat w związku niezalegalizowanym. Powodów było kilka - podstawowy to fakt, że papierek nie był nam do niczego potrzebny, do tego, żeby być szczęśliwym. jako młodzi szukalismy swojego miejsca - pracy,domu. A kiedy zaczęlismy planować ślub okazało się, że jesteśmy w ciąży i na przekór nie chcieliśmy brać śluby - że niby przez dziecko ;) A w przyszłym roku nasza córcia będzie tańcować na naszym weselu :)
A oni nie chcą bo uważają że jak im nie wyjdzie to każdy pójdzie w inną strone a nie później ciągać się po sądach i brać rozwód.
To dobre! :)
Dobre czy niedobre jest wyjasnieniem wielu ludzi...
Mnie nie dotyczy, bom zaobrączkowana:) U nas zmiana była głównie taka, że dopiero po ślubie zamieszkaliśmy razem, więc odczuliśmy to... Jednak, jeśli ktoś mieszka razem przed ślubem, według mnie po nim nie ma praktycznie zadnej różnicy.
A oni nie chcą bo uważają że jak im nie wyjdzie to każdy pójdzie w inną strone a nie później ciągać się po sądach i brać rozwód.
To dobre! :)
Dobre czy niedobre jest wyjasnieniem wielu ludzi...
Mnie nie dotyczy, bom zaobrączkowana:) U nas zmiana była głównie taka, że dopiero po ślubie zamieszkaliśmy razem, więc odczuliśmy to... Jednak, jeśli ktoś mieszka razem przed ślubem, według mnie po nim nie ma praktycznie zadnej różnicy.
Tak dokładnie, żadnej różnicy nie ma, bo to prawda, jedynie jesteśmy bardziej odpowiedzialni za ten związek! Staramy się żyć razem i razem pokonywać problemy, w związku nieformalnym Ty masz swoją rodzinę, ja mam swoją, jadąc do "teściów" po ślubie czujesz się jak u siebie, z resztą i oni traktują Cię jak swoją córkę.
Bez ślubu zawsze istnieje ta....niepewność.
Sama jestem od hmmm...7 lat w związku niezalegalizowanym. Powodów było kilka - podstawowy to fakt, że papierek nie był nam do niczego potrzebny, do tego, żeby być szczęśliwym. jako młodzi szukalismy swojego miejsca - pracy,domu. A kiedy zaczęlismy planować ślub okazało się, że jesteśmy w ciąży i na przekór nie chcieliśmy brać śluby - że niby przez dziecko ;) A w przyszłym roku nasza córcia będzie tańcować na naszym weselu :)
Więc kochana wytłumacz mi jedno!
Moa siostra jest w związku tak samo jak Ty już 7 rok, chce ślubu, facet się boi, powiedz czego? Skoro jest już 7 lat z tą samą kobietą? Ona chce stabilności, jednak ślub to daje....Ona myśli o rozstaniu, bo facet ani myśli o ślubie...
- Zarejestrowany: 06.05.2011, 08:28
- Posty: 1820
Więc kochana wytłumacz mi jedno!
Moa siostra jest w związku tak samo jak Ty już 7 rok, chce ślubu, facet się boi, powiedz czego? Skoro jest już 7 lat z tą samą kobietą? Ona chce stabilności, jednak ślub to daje....Ona myśli o rozstaniu, bo facet ani myśli o ślubie...
Dobre pytanie :) Tylko nie do mnie :) Jeśli po 7 latach facet ma stracha to pierdoła z niego i powinien dać dziewczynie spokój, bo Ona tylko czas marnuje. My mieliśmy zupełnie inne powody i priorytety wówczas...
Więc kochana wytłumacz mi jedno!
Moa siostra jest w związku tak samo jak Ty już 7 rok, chce ślubu, facet się boi, powiedz czego? Skoro jest już 7 lat z tą samą kobietą? Ona chce stabilności, jednak ślub to daje....Ona myśli o rozstaniu, bo facet ani myśli o ślubie...
Dobre pytanie :) Tylko nie do mnie :) Jeśli po 7 latach facet ma stracha to pierdoła z niego i powinien dać dziewczynie spokój, bo Ona tylko czas marnuje. My mieliśmy zupełnie inne powody i priorytety wówczas...
To samo jej mówię..Nie wiem na razie się pogodzili...Bo niby nie jest gotowy
- Zarejestrowany: 16.01.2011, 15:14
- Posty: 11242
Więc kochana wytłumacz mi jedno!
Moa siostra jest w związku tak samo jak Ty już 7 rok, chce ślubu, facet się boi, powiedz czego? Skoro jest już 7 lat z tą samą kobietą? Ona chce stabilności, jednak ślub to daje....Ona myśli o rozstaniu, bo facet ani myśli o ślubie...
Dobre pytanie :) Tylko nie do mnie :) Jeśli po 7 latach facet ma stracha to pierdoła z niego i powinien dać dziewczynie spokój, bo Ona tylko czas marnuje. My mieliśmy zupełnie inne powody i priorytety wówczas...
To samo jej mówię..Nie wiem na razie się pogodzili...Bo niby nie jest gotowy
Jak po 7 latach bycia razem on nie jest gotowy to nie sądzę,żeby kiedykolwiek był!Kiepska wymówka!
- Zarejestrowany: 06.05.2011, 08:28
- Posty: 1820
To samo jej mówię..Nie wiem na razie się pogodzili...Bo niby nie jest gotowy
Jak po 7 latach bycia razem on nie jest gotowy to nie sądzę,żeby kiedykolwiek był!Kiepska wymówka!
Miłość jest ślepa! 7 lat to wystarczający czas, aby się zdeklarować.
To samo jej mówię..Nie wiem na razie się pogodzili...Bo niby nie jest gotowy
Jak po 7 latach bycia razem on nie jest gotowy to nie sądzę,żeby kiedykolwiek był!Kiepska wymówka!
Miłość jest ślepa! 7 lat to wystarczający czas, aby się zdeklarować.
Też tak sądzę...
- Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
- Posty: 1300
A mnie - szczerze - trochę to przeszkadza. Dlaczego? Bo ma to społeczne konsekwencje. Ślub w ujęciu cywilnym lub sakralnym to ważne wydarzenie, ale także zobowiązanie, formalne wzięcie odpowiedzialności za drugą osobę. Bez wymówek - a może się rozejdziemy, jak się nie uda. Bez zostawiania furtek - na wszelki wypadek.
Trudno jest mi zrozumieć, że może być to tylko niepotrzebny "papier". Gdyby był to tylko "papierek" - wiele osób nie panikowałoby, nie bałoby się odpowiedzialności.
Zgoda na traktowanie związku jako "nieformalnego" - gdy nie ma przeszkód do wzięcia ślubu, spłyca relacje. Zabiera poczucie bezpieczeństwa. Społeczne przyzwolenie na życie bez ślubu - byleby zawsze można było się rozstać - to strzał w najsilniejszą i najważniejszą część - małżeństwo i rodzinę.