Będąc dzieckiem, gdy mieszkałam jeszcze w domu z rodzicami i babcią pamiętam, jak co burzę babcia brała różaniec i "klepała pacierze", sama tak mówiła.Ona bała się strasznie.Tak samo moja matka i siostra.
A ja w każdą burzę spałam jak zabita.A najciekawsze jest to , że ok 200 m od naszego domu było takie miejsce , gdzie zawsze pioruny uderzały.Czasem tylko jak aż szkło w regale się zatrzęsło to wedy się obudziłam.
Gdy chodziłam do szkoły średniej musiałam dojedżać 11 km do szkoły.A gdy lekcje kończyły się późno nie miałam autobusu bezpośrednio tylko musiałam iść od szosy 4 km.Raz ojciec zapomniał wyjechać wyjechać po mnie, była straszna burza i szłam razem z kolegą.Kilka metrów przed nami w drzewo uderzył piorun i obłamał gałąź,nie powiem, że byłam dzielna i się wcale nie wystraszyłam...bałam się jak chol...... ale teraz jak jestem w domu lub jakimkolwiek pomieszczeniu to burzy się nie boję.
A mój synek gdy jest burza najchętniej siedziałby na zewnątrz i liczył błyskawice i grzmoty