Po zakażeniu wirusem HPV
- Zarejestrowany: 09.03.2014, 10:47
- Posty: 22
Półtora roku temu zaczęłam odczuwać bardzo przykre objawy w przedsionku, ginekolog na wizycie stwierdził (co było dla mnie szokiem!!!) kłykciny. Leczyłam je długo i boleśnie (Condylina przez prawie 3 miesiące,potem pomogło dopiero czwarte z kolei wymrażanie).
Teraz jest ponoć wszędzie czyściutko od pół roku. Bałam się o ponowne zakażenie przez męża, który nigdy nie miał żadnych objawów, ale przecież jakoś tego wirusa złapałam, nie wiem jak, więc na wszelki wypadek nie wykluczam żadnej z dróg, dmucham na zimne. Bo może to ja mu przekazałam wirusa, a teraz on znów mnie - i tak można wzajemnie nadkażać się w nieskończoność. Sama już nie wiem...
W związku z tym aż dotąd współżyliśmy po moim wyleczeniu tylko w prezerwatywie.
Ponieważ powoduje to u mnie dyskomfort, otarcia itd.( no w ogóle tego nie lubię...) chciałabym zapytać, czy takie zabezpieczenie jest konieczne już zawsze? Nie wyobrażam sobie ponownego, bardzo przykrego dla mnie leczenia. No i ryzyko onkologiczne...
Chciałabym zatem zapytać, po jakim czasie stosunki bez dodatkowej ochrony nie będą powodowały ryzyka zakażenia? A może moje obawy są bezpodstawne od początku, bo ten sam wirus nie może mi wyrządzić ponownie szkody, bo już uodporniłam się na niego? Bardzo proszę przybliżyć mi tę kwestię, ponieważ nie mogę nigdzie znaleźć informacji na ten temat.
Możecie już Państwo współżyć bez prezerwatywy. Jeżeli zakażenie kłykcinami ponownie ujawni się w postaci wyrośli w okolicy sromu, to pierwszą przyczyną będzie zbyt krótkie leczenie, które było zastosowane ostatnio. Jest lepszy lek na leczenie tych zmian ale bardzo drogi, ok. 450 zł. na miesiąc kuracji, a ta musi trwać min. 6-8 miesięcy (z przerwami) i nie jest bolesna, a sam lek wnika głęboko do tkanek i daje znacznie wyższy odsetek wyleczeń.
Nie istnieje takie pojęcie, jak uodpornienie się na wirusa HPV wywołującego kłykciny. Do zakażenia może dojść wielokrotnie gdyż istnieje wiele odmian tego wirusa, a 70% naszej populacji jest zarażonych tym wirusem.
U Pani i jej męża występje wspólna flora wszelkiego typu. Zakładając, że w związku "nie ma osób trzecich", a zasady higieny są zachowane prawidłowo, to nawrót choroby może wystąpić pod wpływem znacznego spadku odporności organizmu, np. z powodu ciężkiej choroby zakażnej, nowotworowej, ciężkiego stresu psychicznego, niedostatecznie wyleczonego zakażenia w przeszłości.
Wirus HPV ma to do siebie, że wnika do komórek organizmu i "zasypia" nawet na długie lata, (20 lat) i tak "pilnowany" przez komórki odpornościowe nie ujawnia się poza sytuacjami wyżej przytoczonymi. Zatem nie ma możliwości w większości przypadków ustalenia żródła zakażenia w sytuacji gdy partnerzy tworzący aktualnie parę posiadają już przeszłość seksualną z innymi partnerami.
Jeżeli nie ma objawów choroby u Pani męża, to nie ma powodu jego leczyć.
Z doświadczenia wiadomo mi, że kłykcin można w ogóle nie leczyć, a organizm po jakimś czasie sam je "zwalczy". Zwykle bez odpowiedzi pozostaje pytanie "na jak długo?". Na pocieszenie dodam, że często na długie lata lub na zawsze.
- Zarejestrowany: 09.03.2014, 10:47
- Posty: 22
Bardzo, bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.
Zmartwił mnie Pan jednak podpowiedzią, że leczenie mogło być zbyt krótkie. Myślałam sobie naiwnie, że leczy się tylko istniejące zmiany, "likwiduje" w ten czy inny sposób owe brodawki. Czy powinnam była kontynuować leczenie nawet po zniknięciu zmian? Czyli wymrażać całą tę okolicę jeszcze potem?
Dodam, że brodawki ustępowały baaardzo opornie. Nie było nawrotów, tylko mała odpowiedź na leczenie, zmniejszenie objętości i tyle...
Czy ewentualnie mółby Pan podać nawę leku, o którym Pan pisze? Byłąbym bardzo wdzięczna. Mam ogromną nadzieję, że nie będzie potrzebny, ale jestem gotowa już nawet nie jeść (cena!) byle uniknąć tak dotkliwego bólu, jak przy wcześniejszym leczeniu. Jeżeli na forum nazwa leku byłaby traktowana jak reklama (choć przecież o aspirynie na ból głowy mówimy głośno i jest dobrze!), to mamy przecież na forum pocztę.
Pisze Pan też, że zmian można nawet w ogóle nie leczyć, a powinny ustąpić same po czasie. U mnie powodowały jednak tak duży dyskomfort, piekący ból, że musiałam coś z tym zrobić. O wizji "kalafiora", którym straszą publikacje, już nawet nie wspomnę (były niewielkie, za to w nieciekawych, wrażliwych miejscach).
Tak na marginesie chciałabym jeszcze zapytać, czy owe zmiany mogą być wywoływane również typami onkogennymi, czy zawsze są tylko i wyłącznie wynikiem zakażenia typem 6 lub 11?
I jeszcze jedna sprawa - przepraszam, że tyle tego, ale temat jest słabiutko omawiany w źródłach.
Ja rozumiem, że typów wirusa jest bardzo wiele i "przechorowanie" nie daje odporności na wszystkie. Miałam tylko nadzieję, że w stałym związku "bez osób trzecich" - używając za Panem tego delikatnego eufemizmu - typ wirusa pozostaje ten sam, nawet jeżeli przetrwa uśpiony. Czy w takim wypadku też nie będę "odporna" na ten typ? Zagrożenie nadal będzie istniało?
- Zarejestrowany: 09.03.2014, 10:47
- Posty: 22
Rola eksperta na forum na pewno jest niewdzięcznym zajęciem, choć bardzo potrzebnym i na pewno przez nas ogromnie docenianym. Jest wiele tematów, dość intymnych,które mnie osobiście trudno jest poruszać w gabinecie.
Inną sprawą jest żenujący wręcz poziom niektórych postów. Może to tylko żart?
Ja ze swej strony przepraszam, jeżeli mój post dotyczący problemów z wirusem HPV został zaliczony do tego typu wypowiedzi. Nie było to na pewno zamierzone z mojej strony a postawione pytania, choć może naiwne, stanowią dla mnie rzeczywisty problem.
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za wcześniejszą odpowiedź.
Mrożenia nie należy już kontynuować gdyż spowoduje blizny. Niewielkie ale niepotrzebne. Można zastosować cykl leczenia imikwimodem - pochodna aminochinoliny. Decyzję o takim leczeniu powinien podjąć lekarz ponieważ obecnie zmiany już u Pani ustąpiły, to nie można leczyć zdrowej pacjentki i to tak drogim preparatem. Jeżeli natomiast pozostały choćby małe zmiany, to warto leczyć. Lek ten jako jedyny wnika do komórek i niszczy wirusy w komórkach czyli także te "uśpione".
Proszę się nie martwić, jeżeli nie występuje stałe źródło zakażenia, to zmiany te najczęściej poddają się leczeniu i znikają bezpowrotnie w zdecydowanej większości przypadków. Proszę natomiast zwrócić uwagę na inną ważną rzecz. Obecność wirusa HPV w Pani przypadku, który wywołał zmiany. Warto wykonać badanie genetyczne określające genotyp wirusa albowiem te są ściśle sklasyfikowane. Takie badanie da odpowiedź czy u Pani występuje wirus (wirusy) o niskiej lub wysokiej onkogenności. Badanie wykonuje lekarz ginekolog; wygląda ono podobnie jak pobieranie rozmazu cytologicznego. Koszt badania ok. 250 zł.
Proszę śmiało pytać o wszystko :) To bardzo dobry temat.
- Zarejestrowany: 09.03.2014, 10:47
- Posty: 22
Witam, Panie doktorze
Dziękuję za poprzednie wyjaśnienie. Zgonie z Pana sugestią, ze względu na obawy o zdrowie, zrobiłam test DNA HPV 35. Sprawdzał on obecność 35 typów wirusa. Dzisiaj odebrałam wynik. Mimo wcześniejszej obecności kłykcin test nie wykazał obecności żadnego z typów wirusa. Oczywiście to dla mnie dobra wiadomość. Niestety ze względu na bardzo dużą różnicę w cenie robiłam badanie bezpośrednio w laboratorium, a nie u ginekologa. Chciałabym zatem zapytać, czy taki wynik wyklucza nawroty choroby? Czy podobny wynik u męża (dopiero zrobi to badanie w poniedziałek, na dzień dzisiejszy dalej zabezpieczenie :() będzie gwarantował nam bezpieczeństwo? Myślimy o dziecku, ale chciałabym być pewna, że brodawki nie mają szans wrócić. Ciąża to przecież dodatkowy czynnik ryzyka.
Świetny wynik! Można się na prawdę cieszyć :) Rzetelne badanie męża warto przeprowadzić! Leczenie okazało się skuteczne. Można myśleć, że zarażenie nie odbeigało zbytnio w czasie, tzn. było nabyte niedawno i udało się wyleczyć. Im wcześniej, tym skuteczniej. I tym razem miejmy nadzieję, że na zawsze. Jeżeli u męża będzie również wynik ujemny, to gwarancja bezpieczeństwa jest stuprocentowa, a "brodawki" nie wrócą.
Z ciekawości zapytam: jakie wartości cenowe kryją się za Pani słowami: "z względu na bardzo dużą różnicę w cenie ..."?
Jaką cenę spotkała Pani u lekarza, a jaką w laboratorium?
- Zarejestrowany: 09.03.2014, 10:47
- Posty: 22
Bardzo Panu dziękuję.
Poczekamy zatem do czasu wyników badania męża. A czy myśli Pan, że badanie w laboratorium jest mniej, cytuję: "rzetelne" ? Wymaz pobierała położna, przesyłany jest potem do Wrocławia. To laboratorium mikrobiologiczne ma świetną opinię. U mojego lekarza wymaz też pobiera zawsze położna, nie jest to związane z wizytą; materiał również jest przesyłany do Wrocławia, bo o to zapytałam (stąd ponoć taka cena).
Być może przesadziłam, pisząc o bardzo dużej różnicy w cenie, ale razem to sporo, bo za badanie męża też trzeba zapłacić.
U ginekologa podano mi cenę 400 złotych za taki pakiet, a w laboratorium zapłaciłam 280 złotych - czyli w przybliżeniu tyle, ile Pan przewidywał. Chciałam już cały pakiet 35, bo interesowały mnie zarówno typy wysykoonkogenne (rak!) jak i niskoonkogenne ("brodawki"), a w pakiecie taniej.
I bardzo dobrze, że poszła Pani do normalnego laboratorium a nie płaciła tak straszną lichwę. Gościu przesadził znacznie!
- Zarejestrowany: 09.03.2014, 10:47
- Posty: 22
Panie Doktorze
Mąż wykonał badanie takie jak ja. Wynik taki sam - test nie wykazał obecności żadnego z typów wirusa :).
Oczywiście cieszymy się bardzo.
Ale mam jeszcze pewną wątpliwość. Do badania pobierane były komórki z wymazu z kanału szyjki macicy. Brak przetrwałego wirusa w tym miejscu jest ważny ze względu na zagrożenie rakiem, to wiem.
Czy jednak na podstawie takiego badania można wnioskować, że w okolicach przedsionka pochwy wszystkie typy wirusa też zostały wyeliminowane, nie pozostały gdzieś w komórkach uśpione? Ja zmiany miałam tylko tutaj, wewnątrz nigdy. Badany materiał jednak nie pochodził z tych okolic.
Mąż w ogóle nigdy żadnych zmian nie miał.
Tak, jak pisałem wcześniej. Możecie Państwo uważać się za wyleczonych, w świetle dzisiejszej wiedzy nt wirusów. Niedorzecznym byłoby towrzenie "thrillera", że np. jeden mały "hapefałek" ukrył się w zaprzyjaźnionej komórce i tylko czyha na lepsze czasy gdy odporność organizmu zajmie się zapaleniem gardła, to On wyskoczy niczym J-23 i zrobi krecią robotę ;) Badanie, które Państwo przeprowadziliście jest wiarygodne gdyż jest odpowiednio wystandaryzowane, a to oznacza, że materiał pobrany z ściśle określonego miejsca, nie zawierał materiału HPV. To znaczy, że w każdym innym miejscu istnieje znacznie mniejsze prawdopodobieństwo jego występowania. Skoro w newralgicznym miejscu jest zero, to sprawa jest oczywista, że jesteście zdrowi. Proponuję zapomnieć o temacie i to na zawsze.
- Zarejestrowany: 09.03.2014, 10:47
- Posty: 22
Ogromne dzięki.
Wizja małego "hapefałka" z twarzą Mikulskiego zrobiła swoje ;). Zapominam o temacie :).