rozum czy serce?
- Zarejestrowany: 19.02.2010, 07:15
- Posty: 91
Kochana, nie przejmuj się! Moze, jak Skorpion zostanie tatą będzie inaczej patrzył na tę kwestię, bo póki co chyba ma pojęcie jedynie teoretyczne.
A z tym, co napisał po prostu się nie zgadzam. Jak sam pisze - jest bezpośredni, ale w tej kwestii zwyczajnie nie ma racji.
Ja też nie jestem w łatwej sytuacji. Idąc tropem Skorpiona - pobieranie zasiłku rodzinnego to też "pasożytowanie" na państwie, a ja juz teraz "pasożytem" nie będę, bo przekroczyłam próg o kilkadziesiąt złotych. Nie wiem tylko, czy to zabrane mi 68 zł pójdzie w tej chwili na lepszy cel...
I jeszcze jedno - my dosyć dajemy Państwu i mamy prawo oczekiwać czegoś w zamian. A to, co dostajemy patrząc na inne kraje europejskie i tak jest warte śmiechu.
Popieram... Ja o zasiłek rodzinny nawet się nie starałam. Mąż uznał, że przeżyjemy bez tej zapomogi a więcej zachodu i nerwów niż to wszystko warte! Liczymy jedynie na stypendia. Niebawem zacznę intensywniejsze poszukiwania pracy i teoretycznie będzie troszkę lepiej... Choć to tylko teoria. 2 dzieci w żłobku lub w przedszkolu, nawet najtańszym a do tego dojazdy... Chciałabym zarobić tyle, by pokryć te koszta. :(
Kochana, nie przejmuj się! Moze, jak Skorpion zostanie tatą będzie inaczej patrzył na tę kwestię, bo póki co chyba ma pojęcie jedynie teoretyczne.
A z tym, co napisał po prostu się nie zgadzam. Jak sam pisze - jest bezpośredni, ale w tej kwestii zwyczajnie nie ma racji.
Ja też nie jestem w łatwej sytuacji. Idąc tropem Skorpiona - pobieranie zasiłku rodzinnego to też "pasożytowanie" na państwie, a ja juz teraz "pasożytem" nie będę, bo przekroczyłam próg o kilkadziesiąt złotych. Nie wiem tylko, czy to zabrane mi 68 zł pójdzie w tej chwili na lepszy cel...
I jeszcze jedno - my dosyć dajemy Państwu i mamy prawo oczekiwać czegoś w zamian. A to, co dostajemy patrząc na inne kraje europejskie i tak jest warte śmiechu.
Popieram... Ja o zasiłek rodzinny nawet się nie starałam. Mąż uznał, że przeżyjemy bez tej zapomogi a więcej zachodu i nerwów niż to wszystko warte! Liczymy jedynie na stypendia. Niebawem zacznę intensywniejsze poszukiwania pracy i teoretycznie będzie troszkę lepiej... Choć to tylko teoria. 2 dzieci w żłobku lub w przedszkolu, nawet najtańszym a do tego dojazdy... Chciałabym zarobić tyle, by pokryć te koszta. :(
Szczerze Ci powiem Moniko, że mam nieodparte wrażenie, że im więcej się zarabia, tym więcej się wydaje i bilans zwykle i tak wychodzi na zero:)
Ja pewnie chciałabym ze wszystkich sił pokierować się sercem, jednakże mój Małżonek jest z tych, co to twardo stąpają po ziemi i na pewno nie przekonały by go słowa, że jakoś to będzie. W życiu nie zgodziłby się na drugie dziecko w takiej sytuacji. Ale jeśli obydwoje chcecie drugiego dziecka, to myślę, że nie ma się nad czym zastanawiać. Na pewno nie słuchałabym rad innych!
Ja pewnie chciałabym ze wszystkich sił pokierować się sercem, jednakże mój Małżonek jest z tych, co to twardo stąpają po ziemi i na pewno nie przekonały by go słowa, że jakoś to będzie. W życiu nie zgodziłby się na drugie dziecko w takiej sytuacji. Ale jeśli obydwoje chcecie drugiego dziecka, to myślę, że nie ma się nad czym zastanawiać. Na pewno nie słuchałabym rad innych!
Prawda jest taka, że każdy z nas jest inny i kierowanie się tym, co zrobiłby ktoś, a co ktoś jeszcze inny jest bez sensu.
Ja pewnie chciałabym ze wszystkich sił pokierować się sercem, jednakże mój Małżonek jest z tych, co to twardo stąpają po ziemi i na pewno nie przekonały by go słowa, że jakoś to będzie. W życiu nie zgodziłby się na drugie dziecko w takiej sytuacji. Ale jeśli obydwoje chcecie drugiego dziecka, to myślę, że nie ma się nad czym zastanawiać. Na pewno nie słuchałabym rad innych!
Prawda jest taka, że każdy z nas jest inny i kierowanie się tym, co zrobiłby ktoś, a co ktoś jeszcze inny jest bez sensu.
Dokładnie :) Najważniejsze to to, aby decyzja o drugim dziecku była wspólna (tzn, obydwoje małżonkó muszą tego chcieć).
Faktem jest to, że łatwiej do tego typu spraw podejść z sposób racjonalnych gdy się stoi z boku. Ja staram się zawsze kierować rozumem. Choć rozum jest zasilany przez serce. Gdy troszkę nieświadomie podejmowałam decyzję o dziecku nie wiedziałam, że zaraz po powrocie z macierzyńskiego mnie zwolnią, że będę musiała szukac pracy i że poczętkowo będę zarabiała dużo mniej niż na poprzednim stanowisku. Patrząc w taki sposób nigdy byśmy nie podjęli żadnej decyzji.
Faktem jest to, że łatwiej do tego typu spraw podejść z sposób racjonalnych gdy się stoi z boku. Ja staram się zawsze kierować rozumem. Choć rozum jest zasilany przez serce. Gdy troszkę nieświadomie podejmowałam decyzję o dziecku nie wiedziałam, że zaraz po powrocie z macierzyńskiego mnie zwolnią, że będę musiała szukac pracy i że poczętkowo będę zarabiała dużo mniej niż na poprzednim stanowisku. Patrząc w taki sposób nigdy byśmy nie podjęli żadnej decyzji.
No właśnie. Wielu sytuacji po prostu nie jesteśmy w stanie przewidzieć! Wydaje nam się, ze myślimy racjonalnie, a po czasie okazuje się, że nasze myslenie w ogóle się nie sprawdziło...
Wiadomo, że samym sercem się dlaeko nie zajedzie. Zawsze musi być pierwiastek rozsądku, ale zbytnie kierowanie się rozumem też nie jest dobre. Patrząc na dziesiejsze realia większość par w ogóle nie powinna mieć dzieci...
Czasem jak już się człowiek swiadomie lub mniej świadomie zzdecduje okazuje się, że wszystko toczy się pomyślnie, nawet bardziej, niz gdyby myślał tylko rozsądnie....