Wzloty i upadki Maniuśki i jej rodzinkiKategorie: Rodzicielstwo, Praca i kariera Liczba wpisów: 125, liczba wizyt: 245765 |
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 13-01-2013 22:38
Tyle w tygodniu się działo ,że nie miałam nawet kiedy napisać jak moja mała.
Już jest o wiele lepiej, ale ogólnie to chyba był najgorszy tydzień w moim życiu i już mam dość!
Mała bardzo długo nam gorączkowała, ale na całe szczęście we wtorek miała lekki stan podgorączkowy.
Widziałam ,że zdrowieje bo już jej się nudziło i nie wiedziała co ma ze sobą robić.
Gryzła mnie, nawet raz tak mocno ,że aż do krwi, ciągała za włosy, szczypała i drapała. No ja już słów nie miałam na nią ,ale co poradzić. DZIECKO!
W środę była osłabiona bo się przewracała, spadła z krzesła i łóżka. ( Nie wiem jak ona to zrobiła) Kilka razy uderzyła głową w różne przedmioty. Było mi jej strasznie żal, no i próbowałam ją chronić jak mogłam ale niestety ciągle coś więc środa minęła nam płaczliwie.
W czwartek rodzice moi wzięli małą do siebie żebym mogła się pouczyć,a ona żeby fioła w domu nie dostała
W piątek miałam szkołę, więc Maciek się małą zajmował i jakoś dzionek im zleciał
Wczoraj już teściowa poszła z małą na spacer bo Maćko był po nocce. Po spacerze mała padła i spała 3 godziny gdzie ostatnio nie mogę wcale ją na popołudnie spanie namówić.
Dzisiaj dzień minął nam na wymuszaniu, krzyku i płaczu i ja już nie dawałam rady. Oczywiście mała jak coś chce to robi to tak ,żeby ją wszyscy słyszeli, ale jak my do niej mówimy to jak do ściany.
Wszędzie zabawki porozwalane, chodziłam i się potykałam. Prosiłam, zapraszałam do sprzątania , a gdzie tam!
Całe szczęście ,że już śpi bo już bym dzisiaj płaczu nie zniosła.
Teraz wypiję sobie piwko na rozluźnienie i mam nadzieję ,że bez problemu zasnę!
Nie ma męża bo w pracy , a ja cierpię bo jakoś bez niego śpimy obie niespokojnie, ja nie mogę spać, a jeśli już zasnę to się wiecznie budzę i tak w kółko.
Mała jutro do żłobka, ja do pracy i mam nadzieję, że nic nowego się nie wykluje!
Miłego tygodnia!!
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 07-01-2013 23:03
Do pracy miałam na 7.30 , o 7 miałam zamiar wyjechać ale delikatnie mówiąc to samochód zrobił mnie w bambuko i padł akumulator. Gdyby nie to ,że kolega jechał akurat w tamtą stronę to bym się napewno spóźniła.
Dzwonię po 8 do mojej mamy która sprawowała opiekę nad małą i mi mówi ,że mała ma 41,2 temperatury. Nie wiedziałam co mam robić, czy lecieć i dawać dzieciom jeść , czy olać wszystko i lecieć do dziecka. Wybrałam opcję ,że podałam dzieciom jeść, w między czasie próbowałam się dostać do przychodni. Dzieci zjadły śniadanie, miałam już zmywać ale koleżanka wpadła zobaczyła mnie przerażoną i bliską płaczu, to kazała lecieć do małej.
Madziulka za mnie pozmywała naczynia, a ja latałam żeby znaleźć panią intendentkę by ją powiadomić co i jak. PO 10 byłam w domu, małej już temperatura w miarę spadła. Próbowałam odpalić nasze autko ale skubane wypięło się na mnie. No nie będę grzać wózkiem do przychodni, wszyscy w pracy. Sąsiada taksówkarza nie było , ale spotkałam kolegę który nas zawiózł i przywiózł. Dzięki Tomeczku!
W przychodni nam niewiele powiedzieli , bo diagnozę na pogotowiu wystawili dobrą tylko pani doktor dorzuciła nam jeszcze syrop i powiedziała ,że temperatura tak wysoka może trwać nawet do 5 dób. Wróciłam spokojniejsza do domu. Ale mała zaczęła mi znowu gorączkować. Sprawdziłam, 38,9 za 10 min 40,5 . Zasnęła mi na rękach i spała godzinkę. Ale jak już wstała tak dopiero po 18 zaczęła jej lekko temperatura wzrastać. W ciągu dnia jak jej dałam o 12 Ibufen tak potem jej nie dawałam. No i mała zjadła troszkę. Ulubiony matalon ( makaron) i kawałek bułki .
Więc antybiotyk zaczyna działać i całe szczęście bo nie mogę patrzeć jak mi się męczy. Serce mi się kraje. Zasnęła chwilę po 20, już zmieniałam jej piżamkę bo cała mokra, dałam następną porcję antybiotyku i zobaczymy jak noc się rozwinie.
Dzisiaj w nocy nie wyspałam się kompletnie, często się budziła, nie chciała spać u siebie tylko całą noc z nami , co oznaczało dla mnie skrawek miejsca i wystającą pupę zza łóżko. No nic, ważne że ona czuje się bezpieczniej z nami.
Poszłam na zwolnienie. Kij ze wszystkim ,ważne żeby ona była zdrowa,a reszta jest na innych miejscach. Muszę mieć zdrowe dziecko. Staż kończy mi się pod koniec stycznia, więc albo przedłużą ,albo nie. I tak będę musiała szukać pracy i tak. Bywa, będzie ciężej ale będę wiedziec ,że zrobiłam dla niej wszystko!
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 07-01-2013 00:38
Dziecko mi się pochorowało:(
Ropne zapalenie migdałków ma i jest nie najlepiej bo od piątku mi gorączkuje do 40 stopni!
Na zwolnienie iść nie mogę bo mnie w pracy pogonią kijami, Maćko ma umowę na okres próbny i też nie bardzo więc angażuję kogo mogę do opieki nad małą.
Jutro przyjdzie moja mama, nie bardzo jej to na rękę że u nas, bo wolałaby u siebie ale jak mus to mus. Nie będę przecież wychodzić z dzieckiem z gorączką żeby ją zaprowadzić do niej
Mała ma antybiotyk ale niestety nie znosi go najlepiej. Dzisiaj już dwa razy wymiotowała, je jak mały kurczaczek.
Jest bardzo osłabiona, dzisiaj prawie cały dzień leżałyśmy w łóżku bo mama musi być obowiązkowo i oglądałyśmy bajki. Efekt taki ,że dwie części Pocahontas obejrzane plus Król Lew.
Zasnęła mi o 17, obudziła się po 19 no i późno zasnęła. Poszłam do mamy na chwile ustalić szczegóły co do opieki. Po 20 minutach Maciek dzwoni i mówi ,że mała płacze za mną wniebogłosy i że zwymiotowała. No to buty i kurtka w biegu ubierane i lece. Mała teraz śpi, ale wcześniej mówiła ,że brzuszek ją boli więc pewnie nocka nie będzie należeć do najlepszych ,a rano do pracy.
Lecę jeszcze się wykąpię i kładę się spać.
Mam nadzieję ,że małej będzie lepiej i że ja jakoś "uciszę " swoje sumienie ,że nie mogę przy niej być:(