Na pasach- z Zebrą bezpiecznieKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 10, liczba wizyt: 19338 |
Nadesłane przez: Zebra_Bezpieczna 29-02-2012 14:32
Minęły Święta i bawimy się w karnawale. Zaczął się nowy, 2012 rok. Zapomnieliśmy o zimie, cieszymy się jazdą bez kłopotów z zaśnieżonymi ulicami naszego miasta. Jedynie mróz, który się często poniżej -20 stopni Celsjusza, nie daje nam zapomnieć jaką mamy porę roku. Codziennie wpatrujemy się w niebo. patrzymy, czy spadnie śnieg, jednocześnie odkładając na później zmianę opon na zimowe. A nuż się uda i zaoszczędzimy kilka złotych na zmianie opon w tym roku. Wielu z Was zapomina lub wręcz nie wie, że letnia opona zimą w temperaturze 5 stopni poniżej zera twardnieje na kamień. Traci przez to swoją elastyczność, a co za tym idzie wydłuża nam się droga hamowania. Podobnie nie działa zimowa opona latem. Rozpływa się ona w słońcu jak lody i traci swój bieżnik przy każdym, nawet delikatnym przyhamowaniu. Często można zobaczyć latem na jezdni grube, ciemne ślady hamowania pozostawione na pasie ruchu niczym wymalowane farbą. Możemy być wtedy pewnie, że zostawił je samochód, którego właściciel nie z bardzo zna się na motoryzacji. Zapominamy też o tym, że koła powinny być wyważone. Zmiana w domu opon z zimowych na letnie lub odwrotnie (bo posiadamy je wraz z felgami) to również nie najlepsze rozwiązanie. Nie wiemy przecież czy podczas poprzedniego sezonu nie straciliśmy jakiegoś ciężarka przy kole, co może spowodować wiele poważnych następstw. Podsumujmy nasze oszczędności- nie zmienianie opon z letnich na zimowe lub odwrotnie pozostawia nam w kieszeni około 100 zł. i to chyba cały zysk jaki możemy mieć z tej "oszczędności"/ Koszty są większe. Opona nieprzystosowana do konkretnej pory roku wydłuża drogę hamowania a ile to już razy w życiu słyszałem, że komuś zabrakło 0.5 metra. a właśnie to 0,5m może być balansowaniem między życiem a śmiercią. Pomiędzy winą i karą, która może zmienić całe nasze życie. A przecież wydawać by się mogło, że to zwykłą opona. To, że możemy uszkodzić sobie zawieszenie i zjechać opony w jeden sezon- to nieistotne, tak sobie myślicie. Często wydatek 2 lub 3 tys złotych to wydatek na przysłowiowe waciki, a na wymianę opon szkoda pieniędzy. A tak na prawdę do igrania z bezpieczeństwem naszych bliskich nie można dopuścić.
Mróz dał nam w kość. Pozamarzały nam płyny nie pouzupełniane lub nie wymienione na zimowe. Nasz odwieczny przyjaciel akumulator zadbał o naszą sprawność fizyczną. Wiemy, widząc gasnące lampki na wyświetlaczu samochodu, że przebiegniemy się już spóźnieni na przystanek autobusowy, albo popchamy sobie całą rodziną nasze cztery kółka. No cóż, zima. Podobno łagodna, bo mamy globalne ocieplenie. Na drogach ruch mniejszy, więc ci, co ruszyli, zauważyli, że jeździ się łatwiej, szybciej. A szybciej to nie znaczy bezpieczniej. Przy dużym mrozie wychodzi słoneczko, jezdnie czarne, w autku cieplutko, korki jakieś mniejsze- żyć nie umierać. Patrząc z samochodu- prawie lato. Jakże złudne jest takie myślenie. Zabija w nas ostatnie tchnienia zdrowego rozsądku. Trudno jest nie zauważyć wypadków w całym kraju, które przetoczyły się po naszych drogach w te słoneczne dni. Śnieg w zimę nas spowalnia, mróz bez śniegu, jeśli już ruszymy, nie robi na nas najmniejszego wrażenia.
Dyżur w zimę nie różni się niczym od tego w innych porach roku. Zawsze się coś dzieje. Informacja o czołowym zderzeniu autobusu z samochodem osobowym daje nam do myślenia nad skutkami. Ulica patriotów ciągnie się po prostej jak odrysowana przy linijce. Przez wiele kilometrów nie spowalnia kierowców żadne rondo, żaden zakręt czy światła. Byliśmy już w drodze, gdy następna informacja z miejsca zdarzenia mówiła o wycinaniu przez straż kierowcy z auta i jego reanimacji na miejscu wypadku. Na miejscu zastaliśmy zablokowaną drogę, autobus stojący w poprzek jezdni i coś, co było wcześniej samochodem. Tylko dzięki dowodowi rejestracyjnemu mogliśmy dowiedzieć się później, że był to Opel. Gdy zatrzymywałem samochód, z karetki wyskakiwał sanitariusz. Kiedy zamykał drzwi z powodu naprężeń spowodowanych mrozem albo siłą, jakiej użył, stłukła się cała szyba boczna. Sanitariusz nie zatrzymał się nawet na chwilę. To nie było wtedy ważne. Na drodze leżał młody chłopak. Chcieli go uratować. Widziałem, że robili wszystko, co tylko mogli. Najpierw lekarz jednej karetki, potem, gdy sił zabrakło na siarczystym mrozie, wezwani lekarz i sanitariusze drugiej karetki. Walczyli zawzięcie o życie młodego chłopaka. Wyglądał jakby spał. Jakby miał zaraz wstać, ale oczy miał cały czas zamknięte. Niestety nie udało się. Uderzenie było zbyt silne a obrażenia wewnętrzne prawdopodobnie zbyt poważne. Co było przyczyną tego nieszczęścia? Wyprzedzał, wpadł w poślizg a może zasnął i wpadł na przeciwległy pas ruchu? Przyczyn może być wiele. Najbardziej zwróciło naszą uwagę to, że w ogóle nie hamował. Nie znaleźliśmy nawet centymetra śladu hamowania. Nie reagował. Dlaczego? Rąbek odsłoniła nam dopiero kamera monitoringu w autobusie, który pokazał nam, co widział kierowca na chwilę przed wypadkiem. Widać na nagraniu jak kierowca Opla jadąc w kolumnie pojazdów nagle zjeżdża na przeciwległy pas ruchu i uderza w autobus. Jaka była przyczyna wypadku- wykaże dochodzenie. Tylko łzy matki poinformowanej o śmierci jej jedynego syna, nie wyschną nigdy. Ona go będzie opłakiwać do końca życia. Będzie ją codziennie męczyć pytanie DLACZEGO?!