Na pasach- z Zebrą bezpiecznieKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 10, liczba wizyt: 19430 |
Nadesłane przez: Zebra_Bezpieczna 30-12-2011 01:05
Świeta to okres miłosci, życzeń, choinek, a przede wszystkim zakupów. Czasami myślę, że te święta mamy tylko po to, by oddać się do reszty naszej najwiękrzej pasji i przyjemności, jaką są zakupy. Wyłączamy nasz wewnętrzny alarm i rzucamy się w wir kupowania. Ostatni mój felieton dotyczył wakacji. Spieszyliście się wtedy nad morze lub w góry pragnąc wykorzystać kaśdą dostepną chwilę wakacji. Oczywiscie przez ten pośpiech niektórzy albo na te wakacje wogóle nie dotarli, albo całe swoje życie będą cierpieć z powodu obrażeń doznanych w wypadku. Teraz mamy podobny okres, wpisany w kalendarz obowiązkowego pośpiechu- Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Najpierw na wariackich papierach poświęcamy każdą chwilę na zakupy przedgwiazdkowe. Broń Boże żebym miał coś przeciwko. Sam wielokrotnie musiałem zahaczyć o sklep. Ale na drodze spotkałem całą rzeszę kierujących, która albo powinna dokumentu prawa jazdy nigdy nie otrzymać, albo już dawno dokumenty stracić.
W tę piękną scenerię ogólnonarodowego pośpiechu wpisali się w tym roku również piesi, którzy w dosłownie w heroiczny sposób postarali się o powiększenie i tak już tragicznego bilansu wypadków. Slalom pomiędzy samochodami czy tramwajami mógłby stać się naszym narodowym sportem. Zapominamy, że w tym wszystkim chodzi przecież o nas, nie szynkę czy wspanialego pstrąga. O nas wszystkich, o to byśmy cali i zdrowi mogli spotkać się przy świątecznym stole. Gdy kolejny raz cali i zdrowi docieramy do świąt, znużeni bieganiną i staniem w niekończących się korkach, zalegamy w fotelach i nabieramy sił do kolejnego ataku na sklepy. ZACZYNAJĄ SIE WYPRZEDAŻE. I znowu zasiadamy w naszych bolidach i przeciskamy się na drugi koniec miasta w korkach, by zaoszczędzić na czymś 10 zł. spalając przy tym benzyny za 50 zł. Oczywiście po drodze spotykamy naszych wrogów. Jeszcze dzień wcześniej byli naszymi braćmi, razem z którymi w kościele śpiewaliśmy kolędy. Dziś są to wrogowie publiczni nr 1. Dowiadują się od nas, jak bardzo ich kochamy i co o nich myślimy. Wykrzykujemy w łaskawych słowach o ich umiejetniościach prowadzenia samochodu oraz wylewamy na wszystkich cały zapas znanych ogólnie słów uważanych za niekoniecznie uprzejme. Zapominamy o tym, że przy wigilijnym stole przez trzy dni życzyliśmy sobie zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Już na drugi dzień po Świętach szarżujemy samochodami jak gladiatorzy rydwanami w rzymskim Colloseum.
Codziennie oglądamy migawki w telewizji lub internecie pokazujące nam samochody pokrojone na plasterki jak szaszłyki. A przeciez to nie są jacyś obcy ludzie. To nasi bliscy, nasze rodziny, przyjaciele lub sąsiedzi. Bliscy, którym jeszcze dzień wcześniej życzyliśmy wszystkiego, co najlepsze. Dla wielu z nich koniec roku to łzy i czas wielkiej próby, pogodzenia się często z tym, co najtragiczniejsze. W świeta tego roku na naszych drogach zginęły 44 osoby. To kolejny niechlubny rekord tego roku. Kolejne osoby, które zostaną dopisane do tegorocznej statystyki. Zadaję sobie pytanie: jak długo będziemy sami o sobie mówić „ Mądry Polak po szkodzie”, w czasach gdy, cały świat walczy o poprawę bezpieczeństwa nie szczędąc na to pieniedzy. My, po raz kolejny, wysłuchawszy statystyki przy wigilijnym stole wypijemy ostatniego kielicha i wsiądziemy po pijaku do samochodu.
Od czasu Okrągłego Stołu, czyli zmian ustojowych, a to jest już ponad 20 lat, na naszych drogach zginęło 120 tys. ludz. Prawie milion zostało rannych. To wiecej niż liczba Amerykanów, któzy zginęli w czasie II Wojny Światowej. Mamy więc wojnę nie gdzieś tam, w Afganistanie, ale w Polsce, tuż za progiem naszego domu.
Powracam do Was ze swoimi felietonami wierząc, że jeśli choć jedną osobę zmuszę do refleksji i uratuję zarazem choć jedno, życie to już będzie moje wielkie zwycięstwo.